XIII

6.6K 334 20
                                    

      Amanda nie miała zamiaru się pakować.

      Nie traktowała tego jako kilkudniową wycieczkę, ale jak szansę ucieczki. Może i powinna zachowywać pozory, ale miała gdzieś, co sobie o niej pomyśli Jasper.

      Najchętniej w ogóle by go nie oglądała. Ktoś inny mógł ją zawieźć do Domu Głównego i zaprowadzić do Dagmary. Na to po cichu liczyła, ale stanowczy głos zza drzwi rozwiał te liche marzenia.

      — Pięć minut minęło — warknął Withell, wchodząc do środka i patrząc na wciąż mokrą dziewczynę. — Mogłaś się chociaż przebrać.

      — Wyschnę — prychnęła wyniośle i minęła go, wychodząc na pusty korytarz. — Nie chcę mieć na sobie twoich ubrań. Poza tym nie ma znaczenia, co będę nosiła w lochach.

      Sam nie wiedział, co go podkusiło, żeby złapać Hale za ramię i przyciągnąć ją do siebie zaborczo. Ona też nie wiedziała, ale jej głośny krzyk szybko przywrócił mu rozum.

      — Puszczaj! — warknęła, drapiąc go do krwi, co zdecydowanie wyprowadziło go z równowagi.

      Chwycił jej twarz w dłonie i spojrzał w te szaroniebieskie tęczówki, wręcz płonące z obrzydzenia i gniewu.

      — Nie waż się mnie atakować, zrozumiałaś?! — potrząsnął nią jak szmacianą lalką, ignorując jej przyśpieszone bicie serca.

      Luna powinna znać swoje miejsce, a jeśli nie potrafi znaleźć go sama, to on chętnie jej w tym pomoże.

      — Jesteś dupkiem, Withell — syknęła, mrużąc oczy. — Nienawidzę cię i nigdy nie będę twoja!

      Wzburzenie mężczyzny nie pozwalało na dłuższe utrzymywanie ludzkiej formy, toteż z jego dłoni wysunęły się długie pazury, a ciało w niektórych miejscach pokryło czarną sierścią. Nigdy nie widziała go jeszcze tak wściekłego.

      — Nikt nie będzie cię pytał o zdanie! — z ust toczyła mu się ślina, zupełnie jak w jej wyobrażeniach o okrutnych i bezwzględnych wilkołakach. — Już jesteś moja!   Ugryzienie raz na zawsze przypieczętowało twój los!

      Wzdrygnęła się, próbując wyrwać Jasperowi, ale ten trzymał swoją zdobycz mocno.

      Furia ograniczała mu możliwość trzeźwej oceny sytuacji, a palce zaciskały na ramionach brunetki coraz bardziej, rozdzierając jej ubranie.

      — Jesteś zwykłym zwierzęciem — powiedziała spokojnie, co było dużym błędem. — I tylko zwierzę może cię pokochać.

      Ryk, jaki rozniósł się po domu był przerażający, więc nic dziwnego, że na schodach pojawił się zaraz zaniepokojony Trein.

      — Można wiedzieć, co wy właściwie wyprawiacie? — zapytał, dostrzegając wkurzonego brata i zakrwawione ramiona jego partnerki.

      Akurat ani jedno, ani drugie nie zrobiło na nim specjalnego wrażenia, ale nie chciał być świadkiem rozlewu krwi.

      Jakby na to nie patrzeć, Amanda była niewinną i całkiem przypadkową ofiarą, chociaż sama prosiła się o solidne lanie. Żaden z Withellów nie należał do cierpliwych, dlatego utrata kontroli była tylko kwestią czasu, a zdaniem Treina Jasper i tak wytrzymał wyjątkowo długo.

LunaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz