XX

5.7K 281 18
                                    

      — Czytałam to już całe mnóstwo razy i nadal nie mogę pogodzić się z myślą, że zostałam tak oszukana — Dagmara odłożyła na bok raporty i oparła głowę o miękkie poduszki. — To okropne uczucie. Nie polecam.

      Amanda podała jej kubek z kawą, o którą poprosiła nieustannie czuwającą nad nimi Klarę.

      — Może miała ważny powód, by oszukiwać cię przez całe życie — podsunęła przyjaciółce myśl, ale sama musiała przyznać, że brzmiało to marnie.

      — Wiesz, co tam jest napisane? — brunetka pokręciła ze smutkiem głową. — W takim razie słuchaj uważnie, bo zeznanie ciotki zrobi na tobie wrażenie.

      Sięgnęła po kartkę leżącą na wierzchu kupki i odchrząknęła, skupiając się w pełni na tekście, który przeczytała tylko dzisiaj z dziesięć razy.

      — „Oglądaliśmy telewizję, gdy z góry dobiegł nas płacz Dagmar. Bratowa była zmęczona, dlatego kazałam jej zostać i sama poszłam do dziecka. Kiedy kołysałam małą, dostrzegłam za oknem jakieś ciemne duże kształty, zbliżające się w stronę domu. Wystraszyłam się i krzyknęłam do Davida, że ktoś wdarł się na posesję. Z bratanicą na rękach zbiegłam na dół, ale przerażona Esther kazała mi uciekać. Chciałam wyjść tylnymi drzwiami, lecz za nimi siedział ogromny basior. Czułam, że nie ma dobrych zamiarów, dlatego pośpiesznie oddaliłam się od drzwi. Wszystkie drogi ucieczki zostały odcięte. Wiedziałam, że albo zginiemy, albo zostaniemy zabrani w niewolę. Związki między wampirami a wilkami były surowo karane i wszyscy o tym wiedzieliśmy, ale nie mogłam winić mojego brata za to, że jego przeznaczoną okazała się wampirzyca. Kiedy wróciłam do salonu, Esther przytuliła mnie mocno i powiedziała, że król nas ochroni. Nie miałam pojęcia, co miała na myśli, ale ukryłam się na górze w pokoju dziecięcym. Słyszałam, jak wilki wdarły się do środka i jak David z nimi walczył, ale nie miał szans w starciu z tak liczną grupą. Esther zginęła pierwsza, a dopiero kilka minut później mój brat. Jego wycie pełne żalu rozdarło mi serce. Wtedy moją uwagę zwróciło skrzypienie schodów i zamarłam, będąc niemal pewna, że to nasz koniec. Wielki basior, ociekający krwią mojej rodziny zatrzymał się w progu, świdrując mnie żółtym nienawistnym spojrzeniem. Wiedział, że jestem wilkołakiem, ale w dziecku wywęszył hybrydę i chciał je za wszelką cenę zniszczyć. Zrobił krok w przód, wyszczerzył ochydne kły i kiedy myślałam, że już zaatakuje, poczułam chłodną dłoń na ramieniu. Zamknęłam oczy, a kiedy je otworzyłam, siedziałam sama w karetce, przykryta kocem, a lekarze sprawdzali, czy wszystko ze mną w porządku. Dziecko zniknęło i dopiero potem dowiedziałam się, że zabrano je w bezpieczne miejsce i będę mogła ubiegać się o opiekę nad nim, gdy pomyślnie przejdę wszystkie badania i dojdę do siebie” — skończyła czytać, posyłając Amandzie zagadkowe spojrzenie. — Czy coś szczególnego zwróciło twoją uwagę?

      Brunetka zamyśliła się, niezupełnie wiedząc, co przyjaciółka ma na myśli.

      — Że nazywałaś się Dagmar, a nie Dagmara? — zaryzykowała, na co szatynka roześmiała się, rozbawiona dedukcją dziewczyny.

      — To też, ale chodziło mi o coś innego — widząc, że Amanda nie ma zielonego pojęcia, o co mogłoby chodzić, zlitowała się nad nią. — Moja matka powiedziała, że król nas ochroni. Jak myślisz, o którego króla mogło jej chodzić, skoro była wampirzycą?

      — Chyba nie myślisz, że o... — zaryzykowała nieśmiało brunetka, ale zniecierpliwiona Dag pokręciła gwałtownie głową.

      — Oczywiście, że o Colina! — krzyknęła z entuzjazmem. — Zresztą sam się przecież przyznał, że tam był. Jego wampiry prowadziły dochodzenie.

LunaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz