— Gdzie mnie ciągniesz? — sarknęła, gdy po raz kolejny upadła na wąską ścieżkę, uderzając kolanami o twarde podłoże.
— Sama chciałaś iść na spacer, to teraz nie marudź — Trein łaskawie podał jej dłoń, której i tak nie ujęła.
— Nie sądziłam, że wyprowadzisz mnie do mrocznego lasu, gdzie jedynym dźwiękiem o tej godzinie jest pohukiwanie sów — otrzepała niedbale spodnie z pozostałości ziemi i liści, próbując namierzyć wilka gdzieś pośród ciemności.
— Podsłuchałem, że jesteś magiczna i zamierzam to sprawdzić — trwał przy swoim. — Zresztą nic ci się jeszcze nie stało, a już jęczysz. Nie, żeby mi to przeszkadzało, ale rób to, chociaż w sypialni. Najlepiej razem ze mną.
Amanda z chęcią trzepnęłaby go w ten pusty sagan, ale nadal nie widziała nic, poza czubkiem swojego nosa. Miała wrażenie, że im dalej idą, tym ciemniej się robi. Nie czuła się z tym jakoś szczególnie niekomfortowo.
Właściwie to wolała nawet towarzystwo leśnych zwierząt w ciemności niż dom pełen wilkołaków. Z chęcią zostałaby tutaj, ale nie mogła przecież opuścić Dagmary.
— Daruj sobie, dobrze? — prychnęła, usiłując iść przed siebie i nie wpadać co chwilę na upiornie ostre krzaki. — Nie chce mi się tego słuchać.
— Zaczynam się zastanawiać nad sensem twojego istnienia, kiedy tak patrzę, jak bez powodzenia próbujesz mnie znaleźć — rzucił ironicznie, łapiąc ją za nadgarstek, na co cicho krzyknęła. — Nie panikuj, lala. Jestem cały czas obok.
— Właśnie dlatego panikuję! — wytknęła mu, wyrywając rękę z jego uścisku. — I nie dotykaj mnie z łaski swojej.
Głośne westchnięcie Treina zbudziło kilka nocnych ptaków, które niezadowolone poderwały się do lotu z pobliskiej gałęzi. Amandę tak przeraził ten dźwięk, że zamiast złapać pomocne ramię Withella, potknęła się o wystający korzeń i po raz kolejny runęła jak długa na ziemię.
— Mogłaś zachować godność i przyjąć moją pomoc — mruknął, podciągając dziewczynę do góry, mimo jej głośnych protestów. — Chyba że to była zachęta do bliższego kontaktu fizycznego.
Uśmiechnął się w ten sposób, którego nie cierpiała najbardziej ze wszystkich jego cynicznych uśmieszków.
— Po co mnie tu przywlokłeś? — z ociąganiem ruszyła za wilkołakiem, który niezrażony narzekaniami towarzyszki kontynuował wędrówkę, nie przejmując się zupełnie cichym stukaniem o liście, które zapowiadało nieunikniony deszcz.
— Jesteś jeszcze gorszy od swojego sadystycznego brata — zauważyła, ale nie zrobiło to na nim żadnego wrażenia.
Już to gdzieś kiedyś słyszał.
— Ciesz się, że nie jesteś jeszcze w ciąży — zażartował, z zadowoleniem zauważając, że są już blisko celu. — Gdyby to zależało ode mnie, to już byś była.
— Gdyby to zależało ode mnie, to nie miałbyś czym robić dzieci, bo już dawno bym ci to urwała — warknęła, zatrzymując się gwałtownie za plecami chłopaka. — Co znowu?
CZYTASZ
Luna
WerewolfAmanda Hale to zwyczajna dziewczyna, która marzy o miłości i życiu bez martwienia się niezapłaconymi rachunkami. Jasper Withell to dojrzały mężczyzna, alfa dużego stada, który od lat poszukuje partnerki. Nie w głowie mu jednak miłosna więź, a korzy...