Media: Christophe Willem - Jacques a dit.
Spotkali się na mało uczęszczanej drodze, między polami, tuż na granicy, za którą roztaczało się piękno kołyszących się na delikatnym wietrze wysokich traw. Stał kilka kroków za nią, patrząc na jej zwiewną bluzkę, pod którą skradały się pojedyncze podmuchy. Jej włosy również subtelnie tańczyły, a ona raz po raz przygładzała je, nerwowo zakładając na lewą stronę. Ginger wyczuwał to osobliwe napięcie, które dziś od niej emanowało i nie miał pojęcia jak się do niego odnieść. Stał więc i bazował na przyglądaniu się.
Krótką chwilę potem oplotła się ramionami i odrywając wzrok od linii horyzontu, odwróciła się w jego stronę, a jej usta rozciągnęły się w leciutkim uśmiechu. Uśmiechu, który nawet w najmniejszym stopniu nie sięgał jej oczu.
– Co się stało? – zapytała, stawiając krok w jego stronę.
Już chciał powiedzieć coś więcej, już na usta cisnęło mu się podobne pytanie. Rozchylił jednak tylko usta i w ostatecznie westchnął tylko i pokręcił głową.
– Chodzi o Wiktora.
Przez jej ciemne oczy przemknęło zaciekawienie pomieszane z pewną dozą zdumienia.
– Wiktora?
Skinął głową.
– No, Sacharewicza.
Zaśmiała się delikatnie, krótko.
– Wiem, Ginger, ale do tej pory nie używałeś jego imienia, gdy o nim mówiłeś.
Uśmiechnął się lekko, jakby z zakłopotaniem i przeniósł wzrok na podłoże, by usiąść zaraz na skraju ścieżki.
– No właśnie – mruknął, opierając dłonie na łokciach.
Stała przy nim, spoglądając nań pytająco.
– Jak wrócił z tego szpitala to mu się pogorszyło. Z nogą, sam już nie wiem, co, ale miał wysoką gorączkę i nie bardzo mógł się ruszać z łóżka.
Teraz wyraźnie widział w jej oczach zaniepokojenie.
– Lepiej mu teraz? Minęło?
Wzruszył ramionami, szarpiąc za kilka źdźbeł krótkiej trawy.
– Chyba, nie wiem. Już nie ma takiej temperatury i chyba go już tak nie boli.
– Może nie powinien wychodzić ze szpitala?
Dawid prychnął.
– Żartujesz chyba. On prędzej pogryzłby ratowników, niż dał się zaciągnąć do karetki. I tak już mnie opieprzył za to, że wtedy wezwałem do niego pogotowie.
– Naprawdę?
Pokiwał głową.
– Ale nie o to chodzi. Wiesz, starałem się jakoś mu pomagać. Ten lekarz mnie poprosił no i w ogóle jakoś tak...
Karolina posłała mu złośliwe spojrzenie. Tuż przed tym, jak sama zajęła miejsce obok niego.
– Już się nie boisz, że coś ci zrobi, gdy będziesz spał?
CZYTASZ
Popiół
RomanceBali się go, bo wyglądał inaczej. Patrzyli z odrazą i niechęcią. Bali, bo dopuścił się rzekomo grzechu najcięższego. Bo mówią, że zabił żonę swą i dzieci maleńkie. Wychodził głównie po zmroku, patrząc wzrokiem swym gniewnym na znienawidzony świat...