45. Jeszcze bestia, czy już bestyjka?

1.7K 223 174
                                    

          

         Dawid sapnął zrezygnowany i opadł na podłogę, pośród skołtunionej folii, którą od kwadransa ambitnie sam starał się rozłożyć.

         – Mogę ci już pomóc, czy bawisz się we wstęp do mumifikacji? – zapytała stojąca nieopodal dziewczyna. Miała skrzyżowane na piersiach ręce, ramiona okryte brązowym rozpinanym swetrem o grubym splocie.

         Rudy łypnął na nią i westchnął ciężko.

         – Naprawdę dogadałabyś się z Wiktorem. Może dlatego też PRZED TOBĄ UCIEKA – podniósł ostentacyjnie głos przy ostatnich trzech słowach – bo trafiłaby kosa na kamień.

         Z kuchni dobiegło trzaśnięcie, które wywołało drobny uśmieszek na ustach Dawida. Oto dostał odpowiedź od bestii.

         Karolina pokręciła głową, patrząc z politowaniem na folię, która w niektórych miejscach zaczynała się już rozrywać.

         – Ja myślę, że już trafiła.

         Zmarszczył brwi?

        – Że kto? Ja? On ma w dupie to co mówię.

         Tym razem dziewczyna wybuchnęła głośnym śmiechem.

         – Co? – zapytał, podnosząc się z zakurzonej podłogi. A miał przypomnieć Wiktorowi o zakupie mopa...

         – Jestem tu raptem dobę – stwierdziła, chwytając za jeden koniec folii i próbując wywnioskować, jak najlepiej ją okręcić. – Złap tam i pociągnij w tamtą stronę – poinstruowała, kichając.

         – Ty nie dyryguj, tylko idź do łóżka.

         – A ty nie drażnij ciężarnej – odcięła się, ponaglająco kiwając na niego palcem.

         Westchnął i podreptał do przeciwległej ściany.

        – I co z tego, że jesteś tu dzień?

        – Okręć to... Jezu, Ginger, nie tak! W drugą stronę. I nic. Po prostu jesteś ślepy – odpowiedziała mu na pytanie.

        Zmarszczył czoło.

         – O co ci chodzi?

         Ale ona tylko pokręciła głową i z powrotem zaczęła instruować go względem rozkładania.

          – I połóż to teraz, tak jak ja – dodała, by zaraz jęknąć głośno, gdy znikąd pojawił się podmuch, który uniósł misternie układaną folię.

        Odwrócili się w stronę kuchni, gdzie właśnie otworzyły się drzwi.

         – Robisz przeciąg! – zawołał Dawid z pretensją do bestii, która na dźwięk jego głosu zatrzymała się.

         Nie obejrzał się. Stał jedynie w bezruchu przez chwilę, by potem odezwać się tonem poważnym i pozornie ostrym, co przełamywał złośliwy uśmiech malujący się na jego ustach. Uśmiech, którego istnienie wiadome było tylko jemu.

         – Czy to nie ty jesteś fanatykiem wietrzenia? Powinieneś się cieszyć.

         – Robisz to celowo, prawda? Liczysz, że sobie odpuszczę? Zapomnij, Wiktor – dodał kończąc żwawą gestykulację skierowaną ku bestii. Ona jednak ciągle witała go swoimi plecami. W ostatnim czasie jakby mniej zgarbionymi.

         – Zanim się poplujesz radziłbym sprawdzić, czy panowie z budowlanego zamknęli drzwi wyjściowe – usłyszał i przez moment był pewien, że wyczuł w tym mrocznym drętwym tonie coś na kształt rozbawienia. A może jednak nie? Może to tylko jego ogromne pragnienie, by coś takiego usłyszeć, zobaczyć... doświadczyć.

PopiółOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz