Dawid sapnął zrezygnowany i opadł na podłogę, pośród skołtunionej folii, którą od kwadransa ambitnie sam starał się rozłożyć.
– Mogę ci już pomóc, czy bawisz się we wstęp do mumifikacji? – zapytała stojąca nieopodal dziewczyna. Miała skrzyżowane na piersiach ręce, ramiona okryte brązowym rozpinanym swetrem o grubym splocie.
Rudy łypnął na nią i westchnął ciężko.
– Naprawdę dogadałabyś się z Wiktorem. Może dlatego też PRZED TOBĄ UCIEKA – podniósł ostentacyjnie głos przy ostatnich trzech słowach – bo trafiłaby kosa na kamień.
Z kuchni dobiegło trzaśnięcie, które wywołało drobny uśmieszek na ustach Dawida. Oto dostał odpowiedź od bestii.
Karolina pokręciła głową, patrząc z politowaniem na folię, która w niektórych miejscach zaczynała się już rozrywać.
– Ja myślę, że już trafiła.
Zmarszczył brwi?
– Że kto? Ja? On ma w dupie to co mówię.
Tym razem dziewczyna wybuchnęła głośnym śmiechem.
– Co? – zapytał, podnosząc się z zakurzonej podłogi. A miał przypomnieć Wiktorowi o zakupie mopa...
– Jestem tu raptem dobę – stwierdziła, chwytając za jeden koniec folii i próbując wywnioskować, jak najlepiej ją okręcić. – Złap tam i pociągnij w tamtą stronę – poinstruowała, kichając.
– Ty nie dyryguj, tylko idź do łóżka.
– A ty nie drażnij ciężarnej – odcięła się, ponaglająco kiwając na niego palcem.
Westchnął i podreptał do przeciwległej ściany.
– I co z tego, że jesteś tu dzień?
– Okręć to... Jezu, Ginger, nie tak! W drugą stronę. I nic. Po prostu jesteś ślepy – odpowiedziała mu na pytanie.
Zmarszczył czoło.
– O co ci chodzi?
Ale ona tylko pokręciła głową i z powrotem zaczęła instruować go względem rozkładania.
– I połóż to teraz, tak jak ja – dodała, by zaraz jęknąć głośno, gdy znikąd pojawił się podmuch, który uniósł misternie układaną folię.
Odwrócili się w stronę kuchni, gdzie właśnie otworzyły się drzwi.
– Robisz przeciąg! – zawołał Dawid z pretensją do bestii, która na dźwięk jego głosu zatrzymała się.
Nie obejrzał się. Stał jedynie w bezruchu przez chwilę, by potem odezwać się tonem poważnym i pozornie ostrym, co przełamywał złośliwy uśmiech malujący się na jego ustach. Uśmiech, którego istnienie wiadome było tylko jemu.
– Czy to nie ty jesteś fanatykiem wietrzenia? Powinieneś się cieszyć.
– Robisz to celowo, prawda? Liczysz, że sobie odpuszczę? Zapomnij, Wiktor – dodał kończąc żwawą gestykulację skierowaną ku bestii. Ona jednak ciągle witała go swoimi plecami. W ostatnim czasie jakby mniej zgarbionymi.
– Zanim się poplujesz radziłbym sprawdzić, czy panowie z budowlanego zamknęli drzwi wyjściowe – usłyszał i przez moment był pewien, że wyczuł w tym mrocznym drętwym tonie coś na kształt rozbawienia. A może jednak nie? Może to tylko jego ogromne pragnienie, by coś takiego usłyszeć, zobaczyć... doświadczyć.
CZYTASZ
Popiół
RomanceBali się go, bo wyglądał inaczej. Patrzyli z odrazą i niechęcią. Bali, bo dopuścił się rzekomo grzechu najcięższego. Bo mówią, że zabił żonę swą i dzieci maleńkie. Wychodził głównie po zmroku, patrząc wzrokiem swym gniewnym na znienawidzony świat...