Media: Tommee Profit ft. Sam Tinnesz - Cruel world
Wiktor Sacharewicz posłał kolejne zdegustowane spojrzenie na leżącego wciąż na podłodze chłopaka. A zaraz prychnął głośno, gdy ten rozchylił jednak swoje powieki i w panice zaczął cofać się pod ścianę. Zamknął drzwi frontowe, by zaraz oprzeć się o nie plecami. Ułożył dłoń na udzie, tuż nad doskwierającym kolanem i przesunął nią kilka razy w górę i w dół.
Dawidowi spełzła się dłoń, sprawiając, że podczas swojego gwałtownego wycofywania się, opadł boleśnie na bark. To jednak sprawiło, że znieruchomiał. Ciągle serce biło mu niczym potężny dzwon.
Bim-bom. Bim-bom.
Przełknął ślinę, odważając się na niego spojrzeć. Lewy policzek palił go, choć nie miał pewności dlaczego. Nie ośmielał się jednak poruszyć bardziej, by unieść rękę do własnej twarzy. Trwał w pozycji na pól leżącej, patrząc na jego przygarbioną postać. Sacharewicz był pochylony. Czarne włosy zakrywały jego profil. Kręciły się, to nie ulegało wątpliwości. Nie jak u czarnego baranka, jednak zachowywały finezyjność fal, trwających w nieujarzmionej fantazji ułożenia.
Wstrzymał oddech, gdy mężczyzna gwałtownie uniósł głowę, krzyżując z nim spojrzenie. Teraz dopiero mógł dostrzec również tę drugą stronę jego twarzy. Rysy miał dość ostre, z odrobiną czegoś, co można by nazwać szlachecką dumą. Oczy, czarne jak węgle, lśniące całą gamą emocji, otoczone były wachlarzem czarnych rzęs, zwieńczone u góry grubymi liniami smolistych w swej kolorystyce brwi. Śniada cera i nieco zarumienione policzki. Choć może właściwie jeden policzek? Efekt nie tyle zdenerwowania, co wypitego tego wieczora alkoholu.
– Zacznij oddychać – odezwał się cicho. Jednak nawet w tym niemalże szepcie było tyle chłodu, że przez całe ciało Gingera przeszedł dreszcz. Długi, lepki od potu, nieprzyjemny dreszcz.
– Czego pan ode mnie chce?
Z gardła mężczyzny wyrwało się coś na kształt nieprzyjemnego śmiechu, który przekazywał mu warkliwe ostrzeżenie. Dawid mimowolnie cofnął się o kilka centymetrów w stronę ściany.
Nie miał pojęcia, czego się spodziewać. Nie chciał nawet próbować odpływać myślami w kierunku tych najbardziej tragicznych w skutkach scenariuszy. W końcu dlaczego Sacharewicz miałby chcieć zabijać właśnie jego?
– Twoja wyobraźnia jest rozbrajająca, dzieciaku.
Ginger rozchylił usta, by zaraz je zamknąć. Dźwignął się na łokciach, dla pewności podsuwając się pod samą ścianę. Wiktor przestąpił z nogi na nogę i jeszcze raz. Wciąż go obserwował, nie spuszczał z niego wzroku niczym drapieżnik ze swojej upatrzonej wcześniej ofiary.
– Mam dwadzieścia pięć lat – wtrącił nieśmiało Dawid.
Mężczyzna zmrużył oczy, aż jego czarne ślepia stały się jedynie wąskimi szparkami. Ginger zaczął żałować, że w ogóle się odezwał.
– Zachowujesz się jak rozkapryszony bachor, a póki tak jest, jesteś dzieciakiem – uciął tonem, który nie zachęcał do dalszego roztrząsania tego tematu.
Dawid liczył, że mężczyzna zdradzi mu cel swojej niespodziewanej wizyty, jednak ten zamilkł z ostatnim słowem swojej wypowiedzi. Zapadła cisza. Chłopak z nerwów zaczął dłubać w swoich paznokciach. Wiatr wiał nieco mocniej, kołysząc koronami drzew. Przez otwarte w kuchni okno dobiegał ich szum liści, które w pojedynczych przypadkach przegrywały walkę, by frunąć dalej razem z podmuchami niosącymi je w nieznanym kierunku.
CZYTASZ
Popiół
RomanceBali się go, bo wyglądał inaczej. Patrzyli z odrazą i niechęcią. Bali, bo dopuścił się rzekomo grzechu najcięższego. Bo mówią, że zabił żonę swą i dzieci maleńkie. Wychodził głównie po zmroku, patrząc wzrokiem swym gniewnym na znienawidzony świat...