34. Kraść czy nie kraść, oto jest pytanie.

1.6K 214 208
                                    

Media: Dire Straits - Brothers in arms. 


           Bestia wychodziła coraz częściej z mroku swojej sypialni, z wypełnionego ciężkością gabinetu. Wychodziła i wodziła uważnym wzrokiem za chłopcem zaledwie skrytym w ciele dwudziestopięcioletniego mężczyzny. Stawał czasem w cieniu który pochłaniał całą długość korytarza. Innym razem wychylał się zza niedomkniętych drzwi. Bywało też, choć wyraźnie rzadziej, że całkiem jawnie wkradał się w obszar, w którym tamten właśnie się znajdował. Raz wynikała z tego krótka wymiana zdań, innym razem wisiało między nimi milczenie.

         Potem zaś, każdego dnia, wybijała godzina siódma wieczorem. A oni zjadali wspólnie kolację.

         – Dalej szukasz pracy? – zagadnął go któregoś razu, dostrzegając jak rudy poruszył się niespokojnie na swoim krześle, a dłoń jakby mocniej przycisnęła widelec do makaronu.

         – Szukam – odparł tylko i zaraz wetknął sobie porcję dania do ust, byleby mieć pretekst do niekontynuowania wypowiedzi.

         Wiktor prychnął, bynajmniej nie zamierzając odpuścić tematu.

         – Od miesiąca? Naprawdę chcesz coś znaleźć, czy zamierzasz bujać się na mojej dobrej woli? Przypominam, że w listopadzie nie załapiesz się na taryfę ulgową.

         Dawid zacisnął na sobie zęby, przymknął na moment oczy. Gdy je otworzył zderzył swoje spojrzenie z tym jego, wyczekującym i wyraźnie ostrym. Niezmiennie ostrym.

         – Ponad tydzień odpadł mi – odezwał się z wyraźnym wyrzutem – bo gdy patrzyli na moją fioletowawą twarz, brali mnie za kryminalistę.

          Sacharewicz milczał przez chwilę. Przetrawiał słowa, które padły, mrużąc nieco oczy, jak kocur zbierający siły do skoku.

         – W takim razie i tak zostaje ci dwa i pół tygodnia – odpowiedział z zadziwiającym jak na niego spokojem. – To całkiem przyzwoity czas.

         Wzruszył ramionami i skupił się na jedzeniu.

        – Nie wiem, chodzę, zostawiam cefałki, to nie moja wina, że nikt nie oddzwania.

         Bestia aż uniosła brwi ze zdziwienia.

         – To w takim razie czyja?

        Pytanie zawisło między nimi. Dawid nie wiedział, co odpowiedzieć. Przełknął więc zwiększone napięcie wraz z porcją makaronu.

         – Gdzie się zgłaszasz? – drążył dalej, całkiem ignorując niechęć Gingera do rozmowy.

         Chłopak przełknął. Zerknął na krótko na swojego towarzysza. Chwycił za kieliszek i upił łyk wina.

         – Różnie. Głównie sklepy.

         – A oprócz?

         Chciał już stąd wyjść. Odejść od tego stołu i zaszyć się w pokoju. Nie chciał i nie potrzebował kazań. Poruszył się nerwowo na siedzeniu. Dźgnął widelcem w makaron, który upadł z powrotem na talerz, gdy nieco uniósł sztuciec. Westchnął.

         – Ulotki?

         – Pytasz mnie o to?

         – Po co ta rozmowa?

         Wiktor parsknął pod nosem i podniósł kieliszek do ust. Wypił połowę wina w nim obecnego. Odstawił naczynie z nieco mocniejszym stuknięciem.

PopiółOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz