Rozdział 28: Koniec rządów

83 10 0
                                    

Killer

Kiedy zostawiłem moją ukochaną, poszedłem do wspaniałego Errora. Przeteleportowałem się tam od razu w sam środek korytarza prowadzącego do jadalni. Co ja się będę z nim cackał. Nikt nie będzie śmiał krzywdzić moją Nighty, kiedy JA jestem w pobliżu. Nie interesuje mnie to, czy to będzie jakiś Error, Ink czy jebany Horror. Chodząc korytarzem trafiałem na różnych pojebów. Jeden nawet gwałcił jakąś kobietę, ale w to nie wnikam. Podrzynam im wszystkim gardło, jeden po drugim. Potem doszły do mnie myśli, że oni mogli by zrobić coś takiego mojej Kruszynce. Nie powiem, że nie ale się delikatnie ujmując, wkurwiłem. Czułem, że to, co spływa mi z oczu narosło. Kapało na posadzkę i na jakże wykurwiście czerwony dywan. Podążałem tak korytarzami, zarzynając każdego, kto pracował pod Errorem. Przyjaciel - czy nie, nie interesuje mnie to. Każdy, kto tego dnia był w zamku, wylądował w piachu. Sztyletem zabiłem jedną połowę, natomiast drugą - nożem. Nikt w zamku nie został, a więźniów wypuściłem, bo nie byli mi potrzebni do niczego, a i tak nie mieliby wystarczająco sił, aby mnie zaatakować. W końcu, gdy dotarłem do biura Errora, nałożyłem na siebie kaptur. Zapukałem, na co on podszedł otworzyć drzwi i pewnie się wydrzeć, gdyż myślał, że to jeden z jego przydupasów. Uderzyłem go w skronie głowy, aby go otumanić, następnie kopnąłem go w jego genitalia, aby nie mógł uciec. Na szczęście jest taki głupi, że nie pomyślał o teleportowaniu się stąd. Wyjąłem linę i skrępowałem go dosyć mocno, na węzeł katowski.

-Straże!!! -krzyknął Error w nadziei, że ktoś jeszcze przyjdzie do niego i mnie powstrzyma.

-Śmieszny jesteś. -stwierdziłem i zaśmiałem się na jego czyn- Nikt nie przyjdzie, wiesz? -mój śmiech wypełniał szaleństwo.

-Zobaczysz, że tego pożałujesz... -powiedziała pod nosem oferma losu, lecz ja to usłyszałem.

-Ciekawe co ty na to chuju, hmm~? -zapytałem się kpiąco i zacząłem szperać w jego biurze- Pewnie nie spodziewałeś się takiego biegu wydarzeń, prawda..? Och, a może myślałeś, że uda ci się panować nad całym światem? -mój ton głosu przybrał bardziej litościwą, lecz sarkazm najwyraźniej był bardziej zauważalny. Error ciągle milczał. Kopnąłem go w twarz, a on przewrócił się na podłogę, plując krew- Należy ci się o wiele więcej i to dostaniesz, nie martw się, ja to dopilnuje...

Nic więcej się nie odezwał, lecz nie przeszkadzało mi to. Podniosłem tego gbura i przerzuciłem za ramie, następnie teleportowałem się do swojego prywatnego pomieszczenia pod piwnicą. Nikt o nim nie wie, nawet Ink. To jest po prostu część domu, wytworzona przez chorą część mnie. To miejsce można nazwać pokojem kata. Nikt nie chciałby tu być. Jedynym sposobem na dostanie się tutaj jest teleportacja. Postanowiłem przywiązać go do krzesła, które tam się znajduje. Niespodziewanie usłyszałem, jak coś się zatłukło. Może to Nightmare? Nie zważając na to, jak jestem ubrany, ani ile na sobie miałem krwi przeteleportowałem się przed dom, a następnie do niego wszedłem i skierowałem się do wejścia do piwnicy. Nagle drzwiczki się otworzyły oraz wpadła na mnie Night.

-Co tam robiłaś? -powiedziałem zachrypniętym głosem od śmiania, trzymając nóż w ręku, którym zabijałem ludzi Erorra.

Killmare || Nasza Droga Ku ZagładzieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz