Rozdział 60: Przepraszam, Kwiatuszku...

92 12 2
                                    

Killer

Wchodziłem po schodach, miałem w planie dzisiaj posprzątać pokój gościnny z tych wszystkich dziewczyn, które tu nocowały. Otworzyłem okno, aż nagle usłyszałem krzyki. To dziwne, ale co na to poradzę, może ktoś potrzebuje pomocy?

Wyjrzałem przez okno i przyglądałem się całej tej paradzie z ukrycia. Zauważyłem Inka. Zachowywał się trochę inaczej niż pamiętam, co bardzo dziwne. A Night? Strasznie się zmieniła. Czuję się taki bezradny w tej sytuacji.

-Przepraszam, Kwiatuszku. Jestem bezużytecznym śmieciem... -powiedziałem do siebie i westchnąłem głeboko, a następnie zamknąłem okno. Posprzątałem cały ten bajzel i smród po gościnie.

Wróciłem do swojego biura po wypielęgnowaniu ogrodu. Nightmare już tu nie było ani tamtej dwójki. Poczułem zapach perfum, podobny do tych, które zawsze miała Night... haha. Pewnie mam znów zwidy, nie wiarygodne. Mam ochotę sprawdzić na ile jestem wytrzymały.

Ile cięć nożem wytrzymam.

Ile dni w cierpieniu skonam.

Ile czasu minie, aż w końcu umrę?

Przepraszam....

Tak bardzo cię przepraszam...

Chwyciłem za papier o barwie jasnego błękitu, wyciągnąłem pióro z elementami srebrnymi i zacząłem pisać to, co leży mi na sercu.

Najdroższa,

Jak ci mija dzień? Widziałem cię dzisiaj, byłaś w moim ogrodzie, pewnie przez przypadek i kłóciłaś się ze swoją siostrą. Przepraszam, że jestem taki bezradny. Mimo, że nie jesteś to prawdziwa ty, pomógłbym ci, gdybym nie był pieprzonym nieudacznikiem. Wszystko udaje mi się na farcie. Nadal nie wiem jakim cudem podbiłem Twoje serce w przeszłości. Pewnie było ci mnie szkoda i byłaś ze mną z litości... Nie dziwię się, jesteś najmilszą osobą jaką spotkałem. Teraz przestało ci mnie być szkoda, pewnie mnie nienawidzisz i w sumie dobrze. Przecież nie można współczuć komuś, kto jest na dnie społeczenstwa. Życzę ci wszystkiego co najlepsze, choć wiem, iż tego nie potrzebujesz, bo i tak sobie poradzisz świetnie beze mnie. Napiszę jeszcze jeden list, lecz nie wiem jeszcze kiedy i ten będzie tym ostatnim...

Na zawsze Twój w tym
życiu i po nim, Killer.

Odłożyłem pióro i zacząłem szukać koperty idealnie pasującej do papieru na którym pisałem. Niestety nie udało mi się, więc wziąłem lawendową koperte i schowałem do środka list. Odłożyłem go do szuflady razem z wieloma innymi listami w których się użalam nad sobą, bo nic innego nie potrafię. Położyłem się na biurku i zaczałem rozmyślać jak by to wszystko się potoczyło, gdybyśmy tylko się nie zakochali. Może wtedy byłaby szczęśliwa? Bardziej niż jest teraz...

Zastanawia mnie jedno, czy ona by mnie uratowała, gdybym miał pętle na szyi? Czy może śmiała by się ze mnie? Miałaby na sobie szeroki uśmiech...

Wraz z tymi myślami zasnąłem po raz kolejny z brakiem chęci do życia. Życie bez niej... nie istnieje.

Killmare || Nasza Droga Ku ZagładzieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz