Rozdział 66: Ostatni list

46 6 0
                                    

Killer

Zostałem sam z Inkiem, który zachowuje się jeszcze dziwniej niż wcześniej.

-No, no, witaj K. -Ink nigdy wcześniej nie nazywał mnie ,,K", ani nie był taki poważny. Zazwyczaj się ze mnie śmiał i żartował, kpił...

-Cześć Ink. -spojrzałem na niego beznamiętnie i trochę z pogardą.

Ink zbliżył się do mnie i uśmiechnął szeroko. Czyżby on też się zmienił na przestrzeni lat?

-Ink, o co ci cho- nie dane było mi dokończyć, gdyż mi przerwał.

-Nie marnuj powietrza bardziej niż już to robisz. -syknął do mnie strasznie zły- Myślisz, że jesteś taki super, Killer? Mylisz się. Nightmare pewnie też tak myśli, dlatego się tobą zajmuje. Jesteś żałosny, jeśli myślisz inaczej.

-Ale...

-Nie wysilaj się robaku. Wszyscy to wiedzą, nawet Nightmare. Pewnie ma ciebie dosyć i udaje, żebyś umarł spokojnie, ale wiesz... To i tak na nic. Nic się nie zmieni, nawet na to nie licz. Ktoś taki jak ty nie powinien istnieć, nie ma żadnego pożytku w tym świecie. Jesteś jedynie zabójcą innych i to w dodatku takim żałosnym. Patrz co się z tobą stało! Pokrako jebana.

Właśnie, ty pokrako! Idź napisz ten list, no dalej!

Nie, Killer... Nie rób tego, nie słuchaj się jej! Ona tylko ci źle życzy, będziesz tego żałował!

Bzdura, ona też ci współczuje tak jak inni. Mają cię dosyć! 

Jestem niepotrzebnym śmieciem. Nikt mnie nie pokocha, każdy na mnie się zawsze przejedzie i zawiedzie mną. Głupi, tępy, burak, ignorant, samolub, zabójca niewinnych, kat, śmieć, podczłowiek, kretyn i morderca. 

Och, Killer...

Dalej nie słuchając jakże toksycznego i obraźliwego komentarza Inka, udałem się do biura. Zacząłem pisać ostatni list. List, kończący moje beznadziejne życie, które nie ma prawa bytu. Jestem doprawdy żałosny. Schowałem go do koperty idealnie pasującej do koloru papieru na którym pisałem.

Tak, mój drogi. Dalej, zrób pętelkę! Tylko żeby się nie rozwiązała.

... 

Wiesz jak bardzo jesteś niepotrzebny... Niezrozumiany w tym świecie. Skończ to! Jeden krok i po problemie.

...

Usłyszałem krzyki z zewnątrz, lecz nie przejąłem się tym i przygotowałem umocnienie dla lampy, żeby nie spadła pod moim ciężarem. Wyciągnąłem też sznur, taki gruby, mocny... Związałem go pętlą taką jak na szubienicy zazwyczaj były. Stanąłem na krześle, żeby przywiązać linę. Krzyki ustały, a ja włożyłem na szyję supeł. Wziąłem ostatni wdech i wydech. Czarne łzy zaczęły spływać po moich policzkach bardzo szybko. Po raz ostatni złapałem powietrze w swoje płuca i zrobiłem krok w przód. Zacząłem się dławić oraz dusić, gdyż supeł mocno miażdżył mi krtań. Powoli traciłem przytomność...

-Killer! -usłyszałem ten słodki głosik. Chociaż dostałem taką łaskę, by go usłyszeć.

Głosy diabła były jedyną rzeczą jaką miał w głowie. Anioł krzyczał, płakał, błagał. Niestety nie usłyszał jej Killer, nie usłuchał się i popełnił najgorszą rzecz, jaka istnieje w niebie. Odebranie sobie życia. On chciał tylko by go ktoś uratował...

Killmare || Nasza Droga Ku ZagładzieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz