Ucieczka cz.I

999 22 2
                                    

Tweek

Stanąłem przed drzwiami szkoły, wiedziałem co mnie tam czeka, banda dzieciaków takich jak ja, zepsutych. Tylko jedna rzecz poprawiała mi nastrój, wiedziałem że więcej nie zawitam w te mury. Wziąłem głęboki wdech i pchnąłem drzwi, pierwsze co ujrzałem to jebany grubas który znów komuś dokuczał. Dzieciak już trzymał żyletkę przy nadgarstku. Kiedyś było tu spokojniej jednak z czasem staliśmy się gorsi. Spojrzałem raz jeszcze w tamtą stronę, szatyn leżał na ziemi z podciętymi żyłami. Ruszyłem do swojej szafki po drodze mijając Stana z butelką taniego piwa, było mi go żal, tylko w alkoholu potrafił znaleść spokój. Wyciągnąłem odpowietnie podręczniki i skierowałem kroki ku sali. W klasie siedziała już większość dzieciaków, tych która przetrwała.
- Och, dzień dobry Tweek. Już myślałem że nie żyjesz.- powiedział nauczyciel i ściągnął moje zdjęcie z tablicy umarłych.- Wygląda na to że tego dnia nie dożył tylko Stan i Bili.- powiedział radośnie nauczyciel, brzmiało to strasznie ale byl to dobry wynik, zwłaszcza że po chwili dodałem:
- Stan żyje. Pije na korytarzu.- wyciągnąłem zeszyt od histori i zacząłem w nim gryzmolić.
- Pierdol się Dru.- usłyszałem za sobą głos Craiga, on chyba jako jedyny się nie zmienił. Nadal był wulgarny ale opanowany. Czasami dodawało mi to otuchy. Potem rozległy się jakieś krzyki nowego ucznia, nie chciało mi się tego rejestrować.
- Hej, co tam Tweek?- Najwidoczniej Creaig też nie chciał go słuchać. Spojrzałem chłopakowi w oczy, wyglądał jakby nie ruszyło go to jak zniszczył się nasz świat.
- Spoko.- odpowiedziałem. Przez myśl mi przeszło aby odpowiedzieć szczerze.
- Tweek chcesz kawy?- zapytał się nauczyciel i podał mi kubek. Rodzice załatwili mi "specjalną opiekę", udawali że myślą że mój słaby stan psychiczny spowodowany jest niedoborem kofeiny w szkole.
- Proszę go zostawić.- powiedział mój kumpel i odłożył kubek na biurko nauczyciela. Wiedział że wypiłbym to, mimo świadomości że to pogarsza moją sytuację uzależniłem się. Oczywiście spowodowało to kłutnie między nimi która skończyła się wysłaniem Craiga do dyrektora. Lekcja się zaczęła, było prawie jak zawsze tylko tym razem do sali dowlekli się wszyscy żyjący uczniowie, co utrudniało nauczanie. W którymś momencie przestałem słuchać i spojrzałem w bok. Siedział tam Kenny, popatrzyłem na jego liczne rany wychodzące spod ubrań, nawet on się zmienił. Mówił że może w ten sposób się uda, że może jeśli jego dusza będzie powoli wypływała z jego ciała będzie mógł umrzeć. Nie rozumiałem dlaczego nigdy nie spróbował zwykłego samobójstwa jak wielu z naszej szkoły. Drażnił go ten temat, sporo rzeczy zaczęło go denerwować, dlatego już się nie przyjaźniliśmy. Mocno też wpłynęło na niego zmienienie się Buttersa, nawet teraz co jakiś czas na niego patrzył a potem z gniewem wracał wzrokiem do zeszytu. W końcu zabrzmiał dzwonek, w tym samym momencie pojawił się Craig. Na policzku miał siniaka którego nie było godzinę temu. Cartman spróbował się z niego śmiać jednak ten go zignorował, zabrał swoje rzeczy i wyszedł. Widząc to że coś takiego spotkało mojego kumpla ktory jako jedyny był sobą postanowiłem mu powiedzieć. Bałem się że stanie się taki jak oni. Ruszyłem z nim, było ciężko go dogonić, bardzo szybko szedł.
- Czekaj!- krzyknąłem w końcu wiedząc że przez to mogę zwrócić na siebie niechcianą uwagę.
- Zostaw mnie.- Craig odpowiedział, jednak jego głos był dziwnie słaby. Wyszedł ze szkoły. Walczyłem sam ze sobą czy też to zrobić jednak w końcu stwierdziłem że i tak nie ma to znaczenia. Poszedłem do jego domu, na szczęście jego starych nie było w nim więc na spokojnie mogłem pójść do jego pokoju. Zanim otworzyłem drzwi zmroził mnie szloch docierający zza nich. Czyli jego to też rusza, pomyślałem. Kiwnąłem głową sam do siebie i otworzyłem drzwi, zastałem chłopaka leżącego na boku i głaszczącego jego świnkę morską.
- C-craig?- zacząłem nie wiedząc co powiedzieć. Chyba dopiero wtedy chłopak zorientował się że wszedłem. Odwrócił sie i stanął.
- Mówiłem abyś mnie zostawił.- jego głos był beznamiętny jak zawsze jednak widziałem w jego oczach żar. Podszedł do mnie kawałek.- Czego chcesz?!- spytał. Przestraszyłem się go trochę jednak czułem że tylko założył nia siebie maskę.
- Martwiłem się.- zacząłem po czym położyłem mu rękę na ramieniu, trochę się po tym rozluźnił.- Mam plan.
- O czym ty do mnie mówisz?- spytał się. To prawda nigdy nic nie planowałem jednak teraz musiałem.
- Ty też widzisz że wszystko się zmieniło, że nasi koledzy stali sie obcy, że to miasteczko samo się niszczy. Ciebie to też boli i wyrzera od środka.- Craig patrzył na mnie z czymś co nazwałbym radością.
- Czyli ty nie tylko ja.- powiedział cicho. Kiwnąłem głową i złapałem go za ramiona.
- Musimy uciec. Ukradłem trochę pieniędzy rodziców, starczy na autobus do innego stanu i miesiąc życia tam. W tym czasie zdobędziemy tam pracę, w większych miastach będzie ciężej o to wiec zaczymamy się w czymś mniejszym.- zacząłemgoraczkowo mówic.
- To się nie uda.- przerwał mi Craig i cofnął się o krok.- Brzmi to pięknie ale- nie pozwoliłem mu dokończyć.
- Wolisz zostać tutaj i patrzeć jak twoi przyjaciele zabijają się nawzajem? Pozwalać im na to aby ciebie zabijali? Odrywali kawałek po kawałeczku ciebie?! Ja wolę uciec! Może sie nie udać ale i tak będzie lepiej niż tutaj!- zacząłem sie trząść i coraz ciężej było mi mówić. Craig podszedł do mnie i mnie przytulił, kiedyś bylo by to dziwne ale teraz widziałem to jak niezwykle ludzki i ciepły gest.
- Masz rację Tweek.- powiedzial po czym mnie puścił.- Zabiorę też jakieś pieniądze, spotkajmy się na dworcu o czternastej.- uśmiechnąłem się i poszedłem po swoje rzeczy.

Craig

Czyli nie byłem sam, pomyślałem zostając sam w pokoju. Wiedziałem że Tweek się nie zmienił ale nie byłem pewien czy to co czuje to nie jest moja przesada, jednak nie. Schowałem szybko mojego zwierzaka do klatki i zacząłem się pakować. Nadal miałem wątpliwości ale faktycznie było to najlepsze rozwiązanie. Gdy miałem już wszystko w jednej torbie poszedłem do pokoju rodziców, nie był na szczęście zamknięty. Z szuflady ojca zabrałem stary portfel i wsunąłem go do kieszeni. Trzymał w nim gotówkę na czarną godzinę. Spojrzałem na zegarek, musiałem wychodzić.
Spotkaliśmy się na przystanku tak jak sie umówiliśmy. Stal tam jakiś autobus, nie wiedzieliśmy do kąd jedzie ale mieliśmy to gdzieś, kupiliśmy bilety i usiedliśmy z tyłu.
- Dziękuję ci.- powiedziałem po czym autobus ruszył.
------------------------------------
Coś mi mówi że to ożyje
Iii mam teraz 2 rozbudowany projekt (ten 2 to zza biurkiem)
Może być ciekawie
Mam też inne pomysły na to tutaj (funny jest to że cala inspiracja pochodzi z moich dzisiejszych zabaw cospem Tweeka wersja uprowadzony)
Dobra jestem mega podekscytowana!
Miłego co tam macie! : 3
I nie krzyczcie że w south parku nie jest tak źle! To wizja przyszłości takiej w moim stylu :"D ; )

One Shoty z South Parka ^^Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz