Ucieczka cz.V

456 14 0
                                    

Tweek

Dopiero gdy się uspokoiłem poczułem ból palców spowodowany uderzeniami. Spojrzałem na Craiga, był cały po obijany przez co miałem wyrzuty sumienia, chciałem nawet coś powiedzieć jednak wtedy staneliśmy przed apteką.
- Jakby co to nasz stan jest skutkiem upadku. Wiesz, jakieś spadniecie ze schodów czy coś.- powiedział mój przyjaciel po czym nacisnął klamkę, odrazu usłyszeliśmy przyjemny dźwięk dzwoneczka. W środku była tylko jakaś starsza pani rozmawiająca z aptekarką, wyglądało to bardziej na przyjacielską pogawętkę niżeli zakupy.
- Weź jakieś plastry i bandarze.- zwrócił się do mnie Craig po czym sam odszedł w stronę leków. Rozejrzałem się po wnętrzu aż w końcu mój wzrok padł na właściwy regał. Podszedłem do niego i w tym momencie uzmysłowiłem sobie że nie wiem co konkretnie mam zabrać. Było mnustwo rodzajów i firm każda wyglądająca na porządną. Przez chwilę stałem tam i tylko patrzyłem się na te wszystkie pudełka licząc na to że jakieś wyda się wyjątkowe, niestety tak się nie stało. W końcu sięgnąłem po pudełko które było najbardziej po prawej, przyciągnęły mnie do niego stosunkowo żywe kolory i przyjemna grafika. Potem sprawdziłem cenę i ilość plastrów, sto sztuk wydawało mi się rozsądne za pieniądze które chcieli. Zostało mi tylko wybranie bandażu, z tym nie miałem już takiego problemu, wszystkie były dokładnie takie same i różniły się tylko nazwą. Odwróciłem się i zobaczyłem że Craig właśnie podchodzi do kasy. Dołączyłem do niego gdy kładł już wszystko na blacie. Dorzuciłem swoje rzeczy.
- Jedziecie gdzieś chłopcy?- zapytała aptekarka miło się do nas uśmiechając.
- Tak, z moim wujkiem będziemy mieli biwak w górach.- odpowiedział mój przyjaciel. Kiwnąłem twierdząco głową jednak nie byłem pewien czy wyszło to wiarygodnie, zacząłem się stresować i nie mogłem opanować drgań.
- To miło.- odpowiedziała kobieta kasując jakiś lek.- Wszystko dobrze?- spytała patrząc na mnie.
- T-tak. Poprostu upadłem ze schodów, razem z nim.- zacząłem w panice odpowiadać. Craig dotknął mnie abym się uspokoił.
- W szkole dwuch debili nas popchnęło.- czarnowłosy wzruszył ramionami. Nie było po nim widać że to co mówi to zwykłe kłamstwo.
- Nie musicie się tłumaczyć z tego.- zaśmiała się aptekarka.- W końcu bójki są normalne w waszym wieku. Miałam na myśli twoje drgawki, nie wyglądają dobrze.- bezwolnie cofnąłem się krok w tył, przestraszyłem się że może chcieć zabrać mnie na jakieś badania a wtedy odkryją kim jestem i wyślą spowrotem do domu. Prawdopodobnie złapali by wtedy i Craiga, nie wybaczyłby mi utraty szansy na nowe życie tylko dlatego że jestem uzależniony od kawy.
- Proszę się nie martwić, ma tak od małego.- chłopak pochylił sie nieco nad ladą aby dodać ciszej jednak na tyle głośno abym slyszał- Jest to dla niego nieco zawstydzające, wie pani, taki kompleks.- kobieta kiwnęła głową na znak że rozumie.
- Dobrze mam nadzieję że będziecie się dobrze bawić na biwaku.- powiedziała gdy Craig podał jej banknot. Podziękowaliśmy i schowaliśmy zakupy do plecaków po czym wyszliśmy.
- Dobrze to teraz się nie ruszaj.- poprosił mój przyjaciel gdy doszliśmy do jakiejś ławki, położył plecak i wyjął plasterki.- Opatrunki z misiami?- spytał pokazując mi opakowanie, dopiero teraz zauważyłem że te kolorowe rzeczy to głowy rysunkowych niedźwiedzi.
- Ma to znaczenie?- spytałem na obronę. Craig zaśmiał się krótko, a raczej tylko prychnął, po czym zaczął naklejać plastry. Nie wiedziałem że potrzebuję ich aż tylu, użył z sześciu czy siedmiu. Potem sam sobie próbował nakleić jednak zabrałem mu z rąk plaster i sam to zrobiłem, nie mógł kompletnie trafić.
- Dzięki Tweek.- powiedział przez co jeden z opatrunków nakleiłem krzywo. Mimo wolnie na moją twarz wstąpił uśmiech.
- Nie ma sprawy. W końcu ty zrobiłeś to samo.- mówiąc to przez przypadek przytrzymałem dłoń dłużej przy jego twarzy niż musiałem. Szybko ją zabrałem i aby zmienić temat zadałem pytanie.
- To gdzie teraz idziemy?- kierowaliśmy się w jakąś konkretną stronę jednak brak znajomości miasta sprawiał że nic to mi nie mówiło. Craig wyglądał jakbym go obudził tym pytaniem.
- Do hotelu. Przekimamy tam kilka dni a potem się zobaczy.- plan wydawał się sensowny jednak nie byłem pewien czy pozwolą dzieciakom wynająć pokój bez rodzica.- Wieczorem wyskoczymy coś zjeść, jest w okolicy całkiem spoko knajpa.- dodał ruszając. Nasz cel okazał się być naprawdę blisko, nawet Craig nie zdążył dobrze opowiedzieć o tym jak wymykał się w nocy aby spotkać się z jego kumplami gdy już bylismy. Budynek prezentował się bardzo dobrze, a napewno lepiej niż motel w South Parku, miał ładną nie odchodzącą białą farbę na ścianach i sporo dodatków dodających ciepła.
- Dzień dobry w czym mogę pomóc?- spytał się recepcjonista nadal coś klikając w komputerze.
- Chcielibyśmy pokój na kilka dni.- odpowiedział mój przyjaciel. Recepcjonista odwrócił się do nas.
- Ile dni?- mężczyzna sięgnął już po jeden z kluczyków, wyglądało na to że nie mają ruchu. Craig spojrzał na mnie pytająco jednak tylko wzruszyłem ramionami, wolałem to oddać w jego ręce.
- Cztery.- odpowiedział w końcu.
- Hu, hu. To długo.- zaśmiał się recepcjonista i po chwili dodał ile to będzie kosztować. Zapłaciliśmy po czym poszliśmy do naszego pokoju. Chwilę błądziliśmy po korytarzach jednak w końcu dotarliśmy pod drzwi z numerkiem 42. Przekręciłem klucz i pchnąłem drzwi, przed pokój był jak każdy inny, posiadał szafę i jakieś wieszaki. Odłożyliśmy kurtki i zdjeliśmy buty po czym weszliśmy do sypialni.
- Co to ma być!?- spytałem odskakujac w tył. Nie tego się spodziewałem. Na prześcieradle było ułożone serce z płatków róż a w jego środku leżała zapakowana prezerwatywa.
- W love hotelach mają gdzieś kto przychodzi, łatwiej w takim miejscu jest się też ukryć. Nie będą w końcu rozpowiadać że mają u siebie dwuch nieletnich, mogli by mieć problemy.- Craig tłumaczył to jakby sytuacja była całkiem normalna.- Chociaż te płatki są trochę kiczowate.- chlopak strącił trochę z nich na podłogę.
- W, lo-nie mogło mi to przejść przez gardło- lo- jesteśmy w jebanym love hotelu?!- cała ta sytuacja była absurdalna.
- Uspokuj się. To tylko chwilowe.- usiadł na łóżku.- Pozatym my tutaj będziemy tylko spali. Ty możesz zająć łóżko, wystarczy mi kanapa.- wskazał mebel który był ewidentnie po swoich latach świetności. Spróbowałem zrobić kilka głębszych wdechów jednak sytuacja mnie nieco przytłaczała, nie tylko aktualna, ale cała, ucieczka, gang, bójka, nowe miasto. To wszystko teraz do mnie dotarło.
- Tweek, wszystko w porządku?- spytał się zmartwiony Craig. Spojrzałem na niego jednak nie mogłem odpowiedzieć.- Cholera.- powiedział po czym wstał i zaczął do mnie podchodzić ale zanim zdążył usiadłem na wykładzinie. Ten cały ciężar, odpowiedzialność, to wszystko mnie dobijało do podłogi. Chciałem krzyczeć ale nie mogłem.
- Tweek!- usłyszałem głos przyjaciela oraz poczułem to że mną wstrząsa. Spojrzałem na niego jednak mój wzrok przyćmiewały obrazy konsekwencji.
------------------------------------
Wiem... akcja na końcu i to tak chamsko przerywam ale musiałam się wkręcić
Ogulnie to miałam problem aby wejść w Tweeka przez pewien czas przypomnieć sobie relację którą zrobiłam między nim a Craigiem
Dobra dość pierdolenia
Mam nadzieję że się podobało i widzimy się w następnym (moje ukochane opisywanie bólu wewnętrznego bohatera^^)
Paaaaa!

One Shoty z South Parka ^^Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz