Ucieczka cz.VI

334 17 0
                                    

Craig

Przedemną siedział blondyn wyglądający jakby był w transie, wszelkie moje próby aby go wyciągnąć spełzały na wszystkim.
- Tweek, co się dzieje? Proszę powiedz mi, wiesz że nic ci się nie stanie.- próbowałem uspokoić chłopaka jednak skutkowało to tylko mocniejszym napięciem jego mięśni. Nigdy nie widziałem go aż w takim stanie, zazwyczaj gdy panikował to biegał i krzyczał a to było zupełnie nowe. Pogłaskałem go po plecach po czym obiąłem ramieniem.
- Wiem że to może być dla ciebie ciężkie- prychnąłem sam na to co powiedziałem.- a nawet napewno jest. Gdybym nie znał tego miasta zapewne bym w końcu uciekł, ja mam komfort że tu byłem. Tweek, -ścisnąłem go bardziej jednak nadal był kłębkiem nerwów.- jesteśmy w tym razem,- próbowałem dobrać jak najlepiej słowa jednak ciągle mi uciekały, bałem się że pogorszę tylko sytuację.- powiedz co się stało a może uda nam się to rozwiązać.- chłopak nie zareagował, było to oczywiste a dopiero teraz do mnie doszło, czuł na sobie presję, jak zawsze. Spróbowałem inaczej do niego podejść.- Co prawda nie wiemy co nas czeka- zacząłem i w momencie mówienia tego zrozumiałem że nie jest to dobry początek, chociaż, Tweek był całkiem dojrzały, wolał gdy traktowano go poważnie a nie jak dziecko.- ale mamy większą szansę. Zawsze możemy znów gdzieś pojechać, w końcu uda nam się. Może teraźniejsze warunki nie są idealne- zaśmiałem się patrząc na łóżko.- ale gorsze rzeczy musieliśmy przeboleć. To nasza decyzja, ja jestem z niej dumny.- blondyn drgnął lekko i poczułem jak jego mięśnie delikatnie puszczają.- Popatrz, mamy kimę, zaraz pójdziemy na jedzenie, jest idealnie. Nie musimy martwić się o to czy jakieś pierdolnięte zwierzątka świąteczne zechcą złożyć nas w ofieże czy nie.- zarzartowałem z jednego z mniej dla mnie problemu naszego miasteczka. Zobaczyłem też że pomogło to blondynowi.
- To przeze mnie pojechałeś. Teraz żartujesz ale, nie mamy planu nic.- Tweek w końcu się odezwał ale jego głos był niepokojąco spokojny.
- Dzięki tobie.- poprawiłem go uśmiechając się do niego. Miałem ochotę dotknąć jego twarzy jednak powstrzymałem się.- Plan jakiś mamy.- wstałem aby zmusić go do ruchu choćby tylko głową.- Kupujemy papiery i zaczynamy życie od nowa. Może jest prosty ale dla mnie wystarczający aby za nim podążać.- stanąłem przed chłopakiek który nadal byl spięty, jednak już siedział normalnie. Chyba udało mi się rozwiazać jakiś problem, pomyślałem po czym kucnąłem przed blondynem.
- J-ja nie wiem co czuje!- krzyknął nagle i wstał. Była to dla mnie ulga w pewnym sensie, w końcu zachowywał się jak on.- To wszystko, jest dziwne. Chce wiedzieć co to oznacza, dlaczego się pojawiło, jak to nazwać?!- zastąpiłem drogę Tweekowi i złapałem go za ramiona.
- Opisz to.- poprosiłem. Chłopak nie potrafił utrzymać kontaktu wzrokowego.
- To jest niczym wielki wodospad, albo nie, jak dym!- blondyn kontynuował swoje chodzenie po pokoju. Usiadłem na łóżku aby go wysłuchać.- Nie, to też nie tak. Jest ciągle ale, czasami bliżej a potem dalej. W jednej chwili nie mogę oddychać przez to a potem czuję się jakby powietrze samo wtaczało się do moich płuc.- próbowałem nadążyć za chłopakiem jednak nie było to proste i zdawało mi się że coś mi umknęło.- Nie rozumiem tego. Co mam z tym zrobić? Czy to dobrze? Może to jakaś choroba?! Co jeśli to wina zmiany miejsca?- gestem kazałem mu się uspokoić jednak nic to nie dało.
- To napewno nie wina przyjazdu tutaj.- skłamałem. Sam nie miałem pojęcia co to może być, chociaż wydawało mi się znajome.
- To może nas otruli! Co jeśli całe miasto jest pułapką czekającą na- Tweek zaczął snuć jedną ze swoich teori spiskowych. Wstałem i potrząsnąłem nim aby przestał mówić.
- Nikt nie stara się wybić tego miasta żadną trucizną.- zapewniłem go.- Ustalimy co to jest, Sue ogarnia medycynę, może coś powie.- wydawało mi się to nawet całkiem sensownym pomysłem.- Pogadamy z nią gdy będziemy odbierać papiery, ok?- Tweek kiwnął głową, wyglądał na uspokojonego.
- Mam nadzieje że powie co to.- powiedział cicho po tym jak go puściłem. Udawałem że tego nie usłyszałem i zacząłem się rozpakowywać. Mieliśmy jedną małą szafę ale na szczęście wystarczyła na wszystkie nasze rzeczy. Oporządziłem też klatkę Stripa, nie wyglądała już dobrze po tak długiej podróży. W końcu położyłem się na łóżku i na chwilę zamknąłem oczy aby odpocząć kilka minut gdy Tweek jeszcze coś chował do szuflad.
------------------------------------
Wiem mało!
Ale i tak nikogo to bo nikt nie czyta :"D
No... i tak myślę czy tego do innej książki...
No więc dzisiaj był rozdział pod znakiem Tweekowych stanów
Miłego dnia i nocy!

One Shoty z South Parka ^^Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz