Osiemnastka

460 20 5
                                    

!UWAGA!
Myśli samobójcze
---------------------------------------------------

Craig

Za kilka dni miałem mieć osiemnastkę. Już wszystko było przygotowane i tylko czekało. Te myśli zaćmiewały wszystko dookoła.

- Craig! Uważaj! - poczułem pociągnięcie do tyłu. W tym momencie wróciłem do siebie. - Co ty robisz?! - Tweek był bardzo zdenerwowany i wyjątkowo mu się nie dziwiłem, prawie dałem się przejechać przez własną nieuwagę.

- Przepraszam. - odpowiedziałem cicho po czym ucałowałem chłopaka w policzek. - Zamyśliłem się. - było to lekkie określenie na te ciężkie duszące mgły ale nie chciałem go bardziej stresować. Wiedziałem, że coś na nim wymogli z okazji moich urodzin, każdego dnia bylo gorzej i jeśli tylko ktoś o tym wspominał zaczynał ciągnąć się za włosy. Cartman oczywiście nagle zainteresował się tym wydarzeniem aby tylko dręczyć blondyna.

- Prawie cię potrącił! - najwidoczniej wejścia pod samochód nie mogłem obejść buziakiem.

- Wiem skarbie. Na szczęście byłeś tutaj. - za dzieciaka lubiłem mu w takich sytuacjach tarmosić włosy ale nagle jego hormony wzrostu się obudziły.

- AGH! - zanim zdążył dalej mi tłumaczyć że, to było nie bezpieczne przerwałem mu.

- Jakie masz teraz plany? - przypuszczałem, że będzie miał zmianę w kawiarni, nawet by mi to pasowało. Polubiłem to miejsce, często tam przesiadywałem czekając czy pomagając chłopakowi. Do tego mieli świetną kawę, nagle uzależnienie Tweeka nie było aż tak dziwne.

- Nie mam. - obraz spokojnego siedzenia z kubkiem gorącego napoju rozpłynął się. Nie miałem nastroju na cokolwiek wymagającego.

- To może obejrzymy coś na Netfixie? - była to jedna z naszych ulubionych aktywności i idealna na teraz. Chłopak skinął głową i poszliśmy do mnie.
Rodzice już praktycznie nie zwracali uwagi na to, że istnieję, nie żeby mi to przeszkadzało. Uznali, że skoro jestem już dorosły, prawie, to nie muszą się mną zajmować. Poszliśmy na górę i wyłożyliśmy się na łóżku.

- Co chcesz obejrzeć? - spytałem patrząc na propozycje, nic jakoś nie wpadało mi w oko.

- Może dom z papieru? Jestem już dość daleko ale możemy od początku. - kliknąłem w tytuł. Serial był całkiem ok, Tweek zapewniał, że im dalej tym lepiej, ale nie uchroniło mnie to od powrotu do przerwanych myśli. Bałem się tych urodzin, były granicą, mimo, że sztucznie stworzoną przez ludzi, to jednak. Widziałem jak wygląda życie w tym miasteczku, nie chciałem tu zostawać. Miałem z Tweekiem plan, w dniu jego osiemnastki wyjechać i juz nigdy nie wracać do tej dziury, ale co jeśli już jesteśmy zbyt przeżarci przez South Park? Próbowałem się skupić na serialu ale nawet nie wiedziałem juz kim są bohaterowie.

- On jest świetny zobaczysz! - chłopak wskazał na kogoś ale nawet nie mogłem skupić się na twarzy. Chmura dusiła i pompowała truciznę w żyły. Pokazywała najbardziej prawdopodobne obrazy. Widziałem Tweeka i siebie w barze wyganiających przyjezdnych, nas z wielką rodziną w której trwają tylko kłutnie, w końcu nawet mnie, samego, ze złamanym sercem czekającego aż jebany ręcznik przyniesie mi dragi. Tak wyglądała dorosłość w tym miejscu, bez sensownie. Już nie raz myślałem aby zakończyć to teraz, póki jestem szczęśliwy ale pojawiał sie obraz cierpiącego Tweeka, smutnego Tokena oraz Kennego. Nie mogłem im tego zrobić, byli mi najbliżsi. Blondyn znów coś powiedzial ale nie udało mi się zarejestrować słów. Zbyt wyraźnie widziałem własną krew na podłodze płynącą szerokim strumieniem. Tym razem klasyczne podcięcie żył w łazience, nic spektakularnego. Miałem ochotę to zrobić, zwyczajnie wstać i zakończyć to w tym momencie. Bez pożegnań czy łzawych liścików, chyba każdy by się domyślił dlaczego. Nagle poczułem palce na swoim policzku. Sprobowałem zepchnąć myśli o marnej przyszłości na bok ale wciąż zasłaniały mi widok.

- Craig! Co się dzieje?! - chłopak panikował. Czułem jak sie podnosi a potem siada na moich biodrach aby tylko lepiej mnie widzieć. Nie wiedziałem jak wyglądam ale musiało być źle.

- Przyszłość. - słowa wpłynęły same z lekkim uśmiechem. Z jakiegoś powodu był tak naturalny mimo, że nie było mi wesoło, choć widok tej krwi nie byl też zły.

- Przyszłość?! O czym ty mówisz?! - blondyn potrzasnął mną lecz nadal go nie widziałem tylko ostrze miękko przerywające moje tkanki.

- Nie mamy jej. - mój ton głosu był spokojny jak zawsze. Nawet nie wiem w którym momencie w strachu pojawiły się nitki błogości. Teraz były mieszanką nie do rozróżnienia.

- Craig! Proszę cię! Wróć! - czyli było to widać. - Mamy przyszłość! Pamiętasz o naszym planie?! - szloch zaczął wyrywać się z gardła chłopaka.

- Nie uda się. To zawsze w nas będzie. Nie damy rady sami, tak młodzi w nowym miejscu. - karmazynowa ciecz oblepiała nóż poraz kolejny.

- Uda nam się! Zabierzemy pieniądze, poszukamy pracy, pójdziemy do normalnej szkoły! - palce chłopaka błądziły po mojej twarzy. - Nie staniemy się nimi! Obiecuję!

- Do żadnej szkoły nas nie przyjmą, nic nie umiemy, to samo z pracą. To wszystko jest bez celowe, i tak skończymy jako popierdolone wyrzutki. - krew była tak ciepła.

- Wiem, że się boisz! - nagle z moich oczu zeszły obrazy i zobaczyłem najgorszy widok w moim życiu. Nadal to wszystko było na pierwszym planie jednak te słowa jakoś przełamały chmurę. - Nigdy o tym nie mówiłeś ale za dobrze cię znam! Zawsze nienawidziłeś tego miasteczka, tak jak ja! To już nas odróżnia! - coraz bardziej czułem, że jestem z nim, tu i teraz. - Oni kochają je i jego wszelkie choroby! Craig, nie będziemy jak oni. - pierwszy raz widziałem aby Tweek w stresie mówił cicho. - Uciekniemy i będziemy żyć. - w końcu myśli zeszły do kąta dzięki czemu mogłem się podnieść i przytulić blondyna.

- Przepraszam. - wyszeptałem. Chłopak tylko jeszcze mocniej mnie przytulił. - Masz rację, uciekniemy i będziemy żyć.
------------------------------------
Czy mi się podoba... pół na pól
Czy to planowałam... nie
Ale cieszę się że przerwałam tę ciszę choćby czymś krótszym
Więc mam nadzieję że się podobało mimo wszystko i pa pa ^^

One Shoty z South Parka ^^Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz