Za późno

457 12 6
                                    

!UWAGA!
Problemy psychiczne, samookaleczenie, uzależnienie od kofeiny
---------------------------------------------------

Tweek

Szybko zbiegłem do kuchni czując jak ta mgła powoli na mnie spływa. Przypuszczałem że to błędne koło ale już nie mogłem z niego uciec. Niemal potknąłem się na ostatnim stopniu ale zignorowałem to. Ta mini adrenalina nawet pozwoliła mi na sekundę odepchnięcia mgły. Przypadłem do blatu stołu kuchennego i sięgnąłem po jeden z kubków z kawą. Gorący napój nieco parzył przełyk ale wypiłem całość duszkiem. Miałem tylko nadziekę że nie przybiegłem za późno. Zabrałem ze sobą jeszcze dwa, tym razem puste, kubki i czajnik z kawą, za niedługo miał przyjść Craig więc i tak potrzebowałem czegoś do picia. Gdy wracałem na górę byłem już nieco spokojniejszy, choć kofeina jeszcze nie rozwiała mgły, usłyszałem śmiech rodziców.

- Nasz mały słodziak. Jak on kocha tą kawę! - to nie była prawda, podskórnie nienawidziłem jej. Była moim jedynym rozwiązaniem ale i źródłem problemów. Zignorowałem ich jednak, zawsze patrzyli z przymrużeniem oka na moje słowa więc nie bylo sensu, ostatnio skończyło się na czterech dolewkach i tyle. Gdy w końcu doszedłem do swojego pokoju ciężko opadłem na krzesło przy biurku, mgła sie nie rozrzedzała, czułem że powoli wdziera się przyćmiewając zmysły. Drżączymi rękami nalałem sobie jeszcze jeden kubek brązowej cieczy i wypiłem niemal jednym chaustem kszutusząc się później z pół minuty. Znów adrenalina pomogła na chwilkę co poddało mi pomysł. Kiedyś próbowałem odpędzać to innymi legalnymi środkami ale, jeśli już, to działało raczej bardzo krótko, odpychająco a nie rozwiewająco to odrętwienie, ale może w ramach dania czasu udało by się. Pomysł wydał mi się sensowny ale nie wiedziałem jak go zrealizować. Złapałem pierwszą rzecz z brzegu, padło na długopis, i zwyczajnie dźnąłem się nim w rękę, a przynajmniej taki był zamiar. Przez to całe rozgorączkowanie źle oceniłem siłę i wbiłem się bardzo głęboko w ciało.

- Cholera! - warknąłem odskakując jakby to miejsce mnie krzywdziło. Nie myśląc zacząłem potrząsać ranną dłonią. - Kurwa by to. Agh! - kląłem próbując się uspokoić. Najgorsze było to że nie dość że miałem jebaną dziurę w dłoni to jeszcze mgła czaiła się gdzieś z tyłu. Chwilowo jednak nie zastanawiając sie nad odrętwieniem zacząłem skakać przyciskając dłoń, z nadal wystającym z niej długopisem, do brzucha.

- Hej skarbie, kupiłem po drodze ciastka. - nagle w drzwiach stanął Craig z rzeczonymi słodyczami. Chłopak szybko odłożył pudełko marszcząc brwi i podchodząc do mnie. - Czy ty masz wbity długopis w dłoń? - spytał wskazując na nią jakbym mógł nie zauważyć. Zaciskąjąc zęby aby nie wypuścić kolejnej wiązanki energicznie przytaknąłem. - Daj ją. - brunet wystawil ręce. Podałem mu ranną dłoń aby się przyjrzał. - Zostaw to tak. - poprosił wychodząc gdzieś. Posłuchałem go i starałem się pozostawić rękę wyprostowaną.

- Jeszcze chwilę kochanie. - powiedział Craig wchodząc do pokoju z apteczką. - Unieruchomimy to i pojedziemy do szpitala dobrze? - chłopak przykładał już zwinięte bandaże dookoła długopisu.

- Agh! Jesteś pewien że trzeba jechać do szpitala. - w połowie zdania syknąłem gdy przedmiot nieco sie poruszył.

- Przepraszam. - szybko odpowiedział nadal bandażując ranę, nie szło mu to idealnie jednak nie robił tego chyba nigdy do tąd, poniekąd bylem dumny i rozczulony tym. - Tak mówili na jednym z tych apeli odmośnie pierwszej pomocy. Wyjątkowo brzmieli rozsądnie więc ufam że robię to dobrze. - dodał kończąc pracę. - Nie jest idealnie więc musisz uważać. - kiwnąłem lekko głową opuszczając rekę. Brunet podszedł do mnie bliżej i pocałował lekko w czoło. - Chodźmy, po drodze powiesz jak to się stało. - naszym środkiem transportu okazał się rower Craiga, moi rodzice gdy byli potrzebni gdzieś znikneli a nik inny nas by nie zabrał jakby nie miał po drodze. Nawet karetka nie była opcją ze względu że ostatnio miała awarię i do szpitala juz tylko własnym pojazdem można się dostać. Usiadłem za brunetem i wtuliłem się w jego plecy, był przyjemnie ciepły.

- Jak możesz tę rękę daj tu. - przełożył ranioną dłoń tak aby mu nie przeszkadzała przez co praktycznie trzymalem się tylko jedną ręką. Chłopak starał się jechać jak najszybciej zarazem omijając nierówności abym przez przypadek nie spadł. Zacząłem się zastanawiać jak powiedzieć dlaczego wbiłem sobie długopis w ciało ale na szczęście się okazało że na rowerze ciężko rozmawiać w takich warunkach. Uspokojony już i na dodatek czujacy bliskosć chłopaka pozwoliłem sobie przymknąć oczy co jak sie okazało było otworzeniem tylniej furtki. Czułem tą mgłę ale podszyła się pod błogość i przyjemnosć. Gdy dotarliśmy na miejsce mgła już stężała zamieniając sie w tą zimną obojętność.

- Jesteśmy na miejscu. Zaraz bedzie dobrze. - skinąłem tylko lekko głową schodząc z roweru. - Wszystko dobrze? - brunet podszedł krok z wyraźnym zmartwieniem na twarzy.

- Ta. - mruknąłem. Chłopak zaciągnął usta w cieńką bladą linię i zaprowadził do budynku gdzie ktoś mnie szybko przejął. Pielęgniarka była bardzo miła, chwaliła mnie i wspomniała że mój chłopak nieźle sobie poradził. Odpowiedziałem jakimś "yhm" i dalej patrzyłem się pusto w przestrzeń. Lekarz też przyszedł zaskakująco szybko, był w tylko odrobinę zakrwawionym i zaspermionym fartuchu. Całość zabiegu poszła sprawnie i skończyłem ze szwem na środku dłoni.

- Mały - pielęgniarka uklekła przedemną. - coś ci jeszcze jest? Ktoś ci to zrobił? - potrząsnąłem z wolna głową.

- Sam to sobie zrobiłem. - odparłem pstrząc nieprzytomnie na kobietę. Przytaknęła i pozwoliła mi pójść do poczekalni gdzie siedział Craig.

- Jak się czujesz? - spytał chwytają mnie za zdrową dłoń.

- Ok.

- Tylko tyle? Żadnej paniki? Nic? - pokręcilem głową. - Co się dzieje? - westchnąłem i spojrzałem w ziemię. - Proszę cię, powiedz. - brunet zapewnie nieświadomie zaczął boleśnie ściskać moją dłoń.

- Przejdzie mi. - wzruszyłem ramionami. - Zwyczajnie czuję pustkę bez większego powodu. - jakiś błysk bólu pojawił się na tważy mojego ukochanego.

- Dlatego się dźgnąłeś? - skinąłem głową. - Jak się tego pozbywasz? - jego głos byl jakiś inny.

- Zazwyczaj piję kawę zanim dojdzie do tego. Teraz tylko poczekać. - chłopak przęłknął ciężko ślinę.

- Czemu o tym nie mówiłeś? - to dziwne drganie i rwanie nasiliło się.

- Nie wiem. - chwilę się zastanowiłem. - Wtedy chyba się bałem że to będzie dla wszystkich za dużo. - teraz sam tego do końca nie rozumiałem.

- Skarbie. - Craig pogładził mnie po policzku. - Kocham cię za wszystko i nie przestanę przez jakiś problem. - nagle brunet przytulił mnie mocno. Odwzajemniełem lekko gest. - Poradzimy sobie z nim razem. - chciałem powiedzieć że bezsensowne i tylko straci energię ale usłyszałem cichy szloch. Craig nigdy nie płakał, nie przy mnie. Pogładziłem jego plecy.

- Od teraz nic nie ukrywamy jasne?
------------------------------------
Czy ja to pisałam 2 godziny? Tak
Czy w trakcie ogarniałam postać do rpg? Tak
Czy ma ona 100/100 wiedzę tajemną będząc 20 latkiem? Tak :"D
O to jak działa czas :"D
Ale
Mam nadzieję że się podobało mimo że podstawką znoeu było odrętwienie (shot z facke newsem o chorobie miał być czymś takim ale... no. I przy okazji tam nie pisałam o coronie!)
Dodam jeszcze że moje pojęcie o pierwszej pomocy jest małe więc proszę wybaczyć jeśli napisałam debilizmy (też nigdy nie wbiłam sobie długopisu w łapsko aby wiedzieć jak to składają)
No
To miłego! : *

One Shoty z South Parka ^^Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz