Gorszy czas

355 19 11
                                    

!UWAGA!
Problemy psychiczne
---------------------------------------------------

Stan

Zawsze miałem tendencję do popadania w różne stany z różnych powodów. Kiedyś były to myśli "co jest dalej? To nie może być tyle" potem sprawa złudnej wolności i nawet nie pamiętam ile innych rzeczy. Ostatnio coś się zmieniło, odczówałem to przygnębienie, smutek, skręt żołądka, jednak nie wiedziałem dlaczego. Gdy próbowałem to zrozumieć w głowie miałem mnustwo myśli, te które już kiedyś mnie torturowały i zupełnie nowe. Nie miało to żadnego sensu. "Ataki" też nie miały większego klucza, ot pojawiały się abym nie mógł normalnie funkcjonować. Oczywiście starałem się to ukrywać, choć czasami było to praktycznie nie możliwe. Rodzinie mówiłem że muszę się pouczyć aby zamknąć się w swoim pokoju i móc przestać się uśmiechać i zwyczajnie przygnieść głowę poduszką. Nacisk był przyjemny choć zawsze za mały. Przed przyjaciółmi w najgorszych chwilach się kryłem, zaczęli uważać że ich nie lubię co również raniło. Czasami miałem wielką ochotę się wygadać komuś, przytulić, dać znać, jednak nie miałem nikogo kto by znał tą moją stronę i mogło się to skończyć tylko gorzej. Czasami myślałem czy Kyle by nie był dobrą osobą, wyjawialem mu swoje tajemnice i pomniejsze problemy, kilkukrotnie nawet próbowałem o tym wspomnieć jednak, balem się że go stracę. Byliśmy po sporej kłótni opłaconej dwoma tygodniami milczenia, gdy do mnie napisał czułem sie jakby moje serce zaraz mialo nie wytrzymać przyspieszonego bicia, rozmowa nie była prosta ale skończyła się tym że teraz byliśmy na tym samym poziomie relacji co wcześniej. To zdecydowanie nie był dobry moment na żalenie się. Odłożyłem telefon z nadal otwożoną konwersacją z Kylem i położyłem się na boku by dalej widzieć ekran. Nie miałem na nic siły ani ochoty przez co zostało mi tylko zostanie w stanie zawieszenia. Nie wiem ile czasu tak spędziłem ale nagle wyrwało mnie z tego powiadomienie. Niechętnie wziąłem aparat do ręki, niestety był to tylko Butters. Potarłem twarz dłonią i szybko przelecialem wzrokiem po wiadomości, chłopak chciał abym w czymś pomógł odnośnie Kennego. Wystukałem że nie mogę przyjść ponieważ źle się czuję, co nawet nie było kłamstwem, ale zaproponowałem że mogę mu przynajmniej coś doradzić. Nie miałem najmniejszej ochoty na tę rozmowę ale nie mogłem zawodzić innych tylko przez swoje samopoczucie. W międzyczasie gdy blondyn pisał coś odnośnie mojej ostatniej propozycji, mianowicie nowej gry na konsolę przenośną w ramach prezentu, wszedłem na konwersację z Kylem. Ostatnio pisał rano odnośnie tego że zapomniał książki od angielskiego. Otworzyłem klawiaturę jednak odrazu ją zamknąłem, nie miałem prawa mu się tak narzucać. Powtórzyłem ten proces kilkukrotnie aż w końcu przerwała mi wiadomość od Buttersa który stwierdził że gra to "superaśny" pomysł. Odpisałem ze cieszę się że pomogłem i szybko zamknąłem okienko z jego konwersacją. Znów zacząłem wpatrywać się w konwersację z najlepszym przyjacielem jednak nic się nie zmieniło. W końcu ekran sam wygasł. Obróciłem się na plecy, jakby inna pozycja mogła mi pomóc, i westchnąłem. To wszystko nie miało sensu, zwłaszcza ja, przedewszystkim te cholerne uczucia. Ostatnio też miałem tendencję zawalania wszystkiego, czy to sprawdzianów, nie przychodzenia na spotkania, relacji rodzinnych. Udało mi się sprawić aby nawet Wendy, która ostatnio miała tendencję do chronienia mnie, okrzyknęła mnie burakiem, bo chyba nie odpisywałem na jej wiadomości. Sporo wynikało z tego że nie wiedzialem jak się za to zabrać oraz bałem się że jeżeli uspokoję myśli przez nie ogladanie youtuba, przeglądanie instagrama i tym podobne, te uczucia powoli mnie pochłoną. Ostatecznie i tak to robiły, a stworzony. Ilekroć miałem te chwile gdzie czułem się prawdziwie normalnie starałem się naprawiać szkody jednak nic to nie dawało, jakbym gumą do żucia ratował statek. Nagle rozległo się pukanie do moich drzwi. Nie byłem gotowy. Próbowałem w jakiś sposób przykryć to co czuję uśmiechem i podszedłem do drzwi. Rodzice nie powinni mnie o takiej godzinie nachodzić ale zawsze mogło się coś stać. Otworzyłem ale moim oczom ukazał się Kyle.

- Hej kabanie. - przywitał się ciepło. Poczułem jak kilkukrotnie szybciej zabiło mi serce.

- Cześć. - odsunąłem się aby zrobić mu przejście z którego odrazu skorzystał. - Po co przyszedłeś? - spytałem opierając się o wciąż otwarte drzwi. Normalnie taka wizyta by mnie cieszyła jednak w tym momencie była najgorszym co się mogło stać.

- Po prostu - przysiadł na łóżku. - po siedzieć z tobą. - ostrożnie zamknąłem drzwi i zająłem miejsce obok niego. Nie miałem żadnego pomysłu na rozmowę. - Może zagramy w te wieże? - podniosłem na niego wzrok i skinąłem.

- Jasne. - podszedłem do szafy i zacząłem szukać pudełka. Nie posiadałem wielu planszówek ale jakimś cudem udało się zagubić tą ktorej potrzebowałem. W międzyczasie Kyle zaczął jakąś niezobowiązującą rozmowę mimo to miałem problem w niej uczestniczyć, chociaż to że mój przyjaciel musiał mówić więcej było miłe, zawsze lubiłem go słuchać. W końcu udało mi się wygrzebać tę grę.

- Klasyczna? - rudy zaczął wszystko rozkładać.

- Może być. - odparłem dołączając do niego. Czułem się trochę lepiej, daleko od normalności ale też nie miałem ochoty płakać bez większego powodu, co już mi się zdarzyło chociażby w sklepie z rodzicami. Rozgrywka szła dość dynamicznie, obydwoje mieliśmy silne karty jak i rzuty nam sprzyjały. Miałem właśnie posłać krasnoludów do kopalni aby ulepszyć pancerz gdy nagle Kyle odłożył karty wnętrzem do góry.

- Widzę że coś jest źle. - powiedział spokojnie. Zacząłem się wewnętrznie sam ze sobą miotać co robić. - Nie bój się, chętnie wysłucham i nie będę oceniać. - cześć mnie która chciała mu powiedzieć chwyciła się tych słów jednak to jeszcze było za mało. Chłopak chyba to widząc wstał i ukląkł tuż obok mnie. - Jeśli będziesz to w sobie trzymał to w końcu to cię pożre, a szczerze nie chciałbym tego. - pociągnąłem nosem decydując się na ruch.

- Po prostu mam teraz gorszy okres. Mam dość siebie samego, i inni z resztą nie też. - spuściłem wzrok ale po sekundzie poczułem dłoń chłopaka na policzku. - Ja ich rozumiem. - szybko wyjaśniłem. - Jestem beznadzejnym wypadkiem. - przyznałem. Nagle chwyt Kyla wzmocnił się zmuszając mnie abym na niego spojrzał.

- Ja nie mam ciebie dość. - warknął. - I nigdy nie będę mieć. - znów poczułem te znajome motylki w brzuchu. - Więc mogę ci obiecać że ci z tym pomogę. - chwycił mnie za dłoń i mocno ściągnął. - Przyjdę kiedy tylko o to poprosisz. Zrobię wszystko abyś czuł się lepiej. - w gardle stworzyła mi się gula, ten smutek w jakiś sposób zmieszał się ze wzruszeniem. - Będę tu dla ciebie cały czas. Nie musisz już udawać. - te słowa, niby proste ale zburzyły mój mur strachu co do chłopaka. Wtuliłem się w jego pierś, z oczu cicho spływały mi łzy, te które tak lubily mnie zaskakiwać. - Zwalczymy to i pokażemy temu fuckera na pożegnanie.

------------------------------------
Boże
Dawno nie pisałam shota już na wpół przytomnie ale chciałam to skończyć aby już nigdy nie wracać
Nie wiem... może wypuszczenie tego coś da
Jestem hipokrytką :"D
Dobrze
Mam nadzieję że się podobało i do następnego!

One Shoty z South Parka ^^Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz