Cholernie złe coś cz.I

495 14 41
                                    

Kayl

- Tak, kocham tego dupka. - nie mogłem już wytrzymać ich wzroku i pytań. Sam do tego dopuściłem przez swoje gadanie ale nie tego chciałem, a przynajmniej wmawiałem sobie że tak było.

- Stary, on nie zawsze taki był. - odezwał się Craig. Nieco mnie to zaskoczyło, był kumplem ale też raczej nie właziliśmy sobie w drogę a teraz pierwszy zabierał głos. W ogóle jego zainteresowanie tym było dziwne, może to wynik tego że kompletnie nie umiem się kryć z zamyśleniem. - Może jeśli mu pomożesz wróci do siebie? - już sam nieraz o tym myślałem ale ze Stanem stało się coś naprawdę złego.

- Musisz chociaż spróbować. - zachęcał mnie Kenny. Po chwili wszyscy którzy postanowili mi pomóc zapewniali że będzie dobrze, że jesteśmy blisko więc powinno być łatwo, nawet pojawiły się głosy dające przykład Tweeka i Craiga. Mimo to bałem się, pamiętałem nagonkę przy ostatniej homo parze, nie byłem pewien czy jestem na to gotowy. Tyle rzeczy mogło źle pójść, mógłbym nawet wywrzeć na nim presję i tylko dlatego by się zgodził.

- To chyba jeszcze nie czas. - mój głos zawiódł mnie i zamiast mocnego przekazu wyszedł smętny szept.

- Zwyczajnie boisz się swoich uczuć. - jeszcze jego tu brakowało. Za chwilę pół szkoły się dowie, i to nie przez intuicję.

- Cartman, spierdalaj. - warknąłem na spaślaka jednak ten nagal z uśmiechem na twarzy podchodził bliżej.

- Pomogłem Craigowi i Tweekowi więc pomogę i tobie. - cholera jasna włączyło mu się jakieś pierdolenie. - Kupidynowy ja! - nosz kurwa nie zdzierżę tego. Chyba po zobaczeniu mojej miny Kenny postanowił uciszyć Cartmana w najprostszy sposób i dał mu w mordę.

- Albo pomagasz albo gdzie indziej zamieniasz się we wróżki. - warknął Kenny. Spaślak na chwilę oniemiał chyba zaskoczony atakiem.

- Dzięki. - uśmiechnąłem się do chłopaka w pomarańczowej kurtce.

- Dobra, dobra. - fuknął Cartman. - Ale odpłacę ci się. - spojrzał przeciągle na Kennego króry nic sobie z tego nie robił. - Więc kto jest tym wybrankiem? - Butters odpowiedział za mnie. Do tej pory trzymał się z boku, z tego co wiedziałem miał ostro nasrane przez rodziców w bani na ten temat. - Zapomnij. - spaślak machnął ręką. - Stan poszedł w zapomnienie, lamus i tyle. - miałem ochotę wydrapać mu oczy, może nieco irlacjonalna chęć ale czułem jakby obraził mnie i to w najtkliwszy sposób, a już nie raz próbował to zrobić. Jednak zanim doskoczyłem do chłopaka Craig złapał mnie za ramię, gest wyglądał lekko ale uścisk był żelazny.

- Nie trać na niego sił. - warknął nawet bardziej do Cartmana niż do mnie. - Teraz masz ważniejsze rzeczy do zrobienia. - pewność w jego głosie była przytłaczająca i byłem pewien że on w tej sytuacji widzi coś osobistego, zwłaszcza że co jakiś czas spoglądał na swojego chłopaka który był zbyt zajęty książką aby zauważyć że coś się dzieje. Ostatnio coraz częściej widziałem go czytającego, nie drgał wtedy. - Mam cię zanieść pod jego dom? - Craig spytał się, nie byłem pewien tylko czy żartował czy serio byl gotów mnie zaciągnąć tam siłą.

- Uspokój się, to musi być jego decyzja. - Kenny spojrzał na Creiga tak jak czasami na swoich starych, nie zbyt przyjemne. Atmosfera gęstniała między nimi i czułem że muszę podjąć decyzję.

- Nie, on ma rację, muszę się przełamać. - westchnąłem ciężko czując jak palce zgniatające mój bark puszczają. Zacząłem iść w stronę domu Stana słysząc za sobą "powodzenia", "trzymam kciuki" i tym podobne. Ich wsparcie było miłe jednak nie miało szansy przebicia gdy dotarłem pod jego drzwi a w głowie miałem już tylko smętne echo dopingu. Nie wiem ile tam stałem ale w końcu pod dom podjechał ojciec Stana. Oczywiście spytał dlaczego gapię się w jego dom, odpowiedziałem że właśnie miałem wejść, kłamstwo ale lepsze niż prawda. Niestety w tym momencie nie miałem już wyjścia i musiałem przekroczyć próg. Nagle widząc tę starą kanapę uderzyło mnie jak dawno nie byliśmy u niego, conajmniej z półtorej tygodnia, od kiedy stał się dziwny.

- Stan powinien być na górze, ostatnio ciągle tam siedzi. - podziękowałem panu Marshowi i poszedłem do pokoju Stana. Już tylko stając przed nim czułem dziwną aurę, odpychała mnie,była ciężka i jakby mulasta. Nie umiałem tego lepiej nazwać. Jednak mimo to przełamałem się aby otworzyć drzwi.

- Hej stary. - wnętrze się bardzo zmieniło, przypominało nieco pokoje emo dzieciaków ale jeszcze mroczniejsze. Stan siedział zaczytany w jakąś książkę, zanim ją zamknął przeczytałem tytuł, "Klątwy dziewiątego i dziesiątego stopnia". Ciarki przeszły mnie po plecach gdy podniósł wzrok, przez sekundę wydawało mi się że widziałem w nich czerwony pobłysk. Chłopak nic nie mówił tylko wpatrywał się we mnie intensywnie.

- Booo, ja. - nagle zapomniałem jak się mówi.

- Czego tu chcesz? - Stan warknął kładąc księgę na łóżku. Ciężko przełknąłem.

Stan

TAK, bój się. Może. Nie. Nie wart. Jego ciało. Wspaniały zapach.
Oblizałem się.
Ciepła szyjka. Tętniąca.
Wstałem.
Nie! Przestań! Nie możesz! To Kayl! Przyjaciel!
Powoli podchodziłem do chłopaka który trząsł się ze strachu.
Jakie urocze. A teraz...
Spiąłem się do skoku.
- Uciekaj Kayl!

Kayl

Jego głos był chrapliwy i szorstki a co gorsza pełen paniki. Szybko zamknąłem drzwi i uciekłem a za sobą usłyszałem jeszcze uderzenie w drewno po czym wściekłe sapnięcia. Coś było nie tak i to w cholerę.

- I jak ci poszło? - na szczęście nadal byli na placu zabaw. Byłem zmordowany ponieważ całą drogę biegłem na sprincie.

- Musimy coś sprawdzić. - wydyszałem. Chłopaki spojrzały na mnie z lekkim niepokojem ale zgodzili się. Poszliśmy do mojego domu gdzie przekonałem się dlaczego byli tak, zaskoczeni moim stanem. Byłem całkowicie biały a pot zalewał mi każdy centymetr skóry, wyglądałem jak prawdziwy trup. Nie miałem jednak czasu użalać się nad sobą, miałem naprawdę złe przeczucia.

- Czego w zasadzie mamy szukać? - spytał Craig siadając na skrzynce na zabawki. Każdy miał urządzenie z internetem aby było szybciej.

- Księga "Klątwy dziewiątego i dziesiątego stopnia". - chłopak nie odpowiedział ale jasne było że nie jest to zwykła rzecz. Dość długo szukaliśmy jednak nie pokazywało się nic konkretnego, jakby ta książka nie istniała. Pozwoliłem reszcie odpocząć a sam zacząłem szperać szukając innych przedmiotów które zauważyłem u Stana.

- Mamy zajebiście duży problem. - szepnąłem patrząc się na symbol ktory był namalowany na podłodze mojego przyjaciela.

- Co to jest? - spytał Tweek. Przełknąłem głośno i odwróciłem się do nich.

- Krąg przywołania.
------------------------------------
Tak no... z początku miało byc tylko alko ale... już tyle razy to było
No
A to south park więc wszystko możliwe :"D
I tak pamiętałam żeby coś KennyxStan ; )
I pytanie... na czym oglądacie sp? Bo mój antywirus ochujał i nie mogę włączyć nic poza cda na kreskówkazone (i chyba vidoza?) A anine odcinki działa! (Z tego co widzę te same... pod strony? (Nie znam się))
Mam nadzieję że się podobało i widzimy się w cz.II^^
Bajo ; *

One Shoty z South Parka ^^Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz