Dobra decyzja

404 17 9
                                    

!UWAGA!
Samookaleczenie, narkotyki
---------------------------------------------------

Kenny

- Musimy z tym skończyć, tylko siebie krzywdzimy. - blondyn wyciągnął rękę jednak odwróciłem się i odszedłem. Nie mogliśmy dalej tego ciągnąć, frends with benefits działa tylko w serialach. W życiu komuś zawsze zacznie za bardzo zależeć, padło na mnie. Widziałem też jak bardzo jest zmieszany naszą relacją Butters, twierdził że ją lubi ale w rozmowach mówił że nie wie sam co czuje. Nie chciałem już go krzywdzić więc zrobiłem to co słuszne, bolesne jak cholera, ale słuszne. Bałem się że mnie za to znienawidzi, w końcu sam podjąłem decyzję nie pozwalając mu nic z tym zrobić ale musiałem tak. Przekonałby mnie, a nie o to chodziło. Naciagnąłem mocniej kaptur na głowę, nikt nie musiał widzieć łez cicho spływających po moich policzkach. Nie potrzebowałem teraz kolejnych plotek, i tak za wiele ich powstało na temat naszego "związku". Nie mogłem sobie wybaczyć jednego, wcześniejszego dnia rozmawiałem z nim o plusach bycia ze sobą, o tym że w zasadzie praktycznie tak jest. Byłem świadomy że uciekłem także po to aby nie widzieć jaki cios mu wymierzyłem, mimo że mnie nie kochał jakaś specyficzna więź powstała, a ja postanowiłem ją przerwać. Czułem że robię dobrze, dla obojga z nas, zbyt wiele nas różniło, za często się spieraliśmy aby to miało sens. Zobaczyłem gdzieś kontem oka moich przyjacół.

- Hej! Kenny przyjdziesz z nami zagrać? - wcisnąłem pięści do kieszeni i szłem dalej. Potrzebowałem chociaż jednego dnia na uspokojenie się. Do domu wszedłem będąc na skraju. Zignorowałem matkę która o coś krzyczała. Skoro podjąłem jedną decyzję słuszną mogłem dzisiaj już dalej być nie mądry. Skierowałem się do sypialni rodziców, na szczęście ojca w niej nie było i mogłem bez problemu ukraść jakieś narkotyki. Nawet nie spojrzałem co wziąłem. Schowałem znalezisko do kieszeni i poszedłem do siebie. Usiadłem na łóżku i wysypałem zawartość woreczka na dłoń, były to jakieś kapsułki. Połknąłem wszystkie na raz, nawet jakbym umarł to nic by się nie stało. W kilka pierwszych minut nic się nie działo, zacząłem się obawiać że może to były zwykłe leki, choć prawdopodobieństwo było zerowe. Zdjąłem kurtkę i zamknąłem drzwi na klucz na wszelki wypadek. Przed oczami widziałem moment w którym zrywam układ z Buttersem, jego twarz i tę rękę. W końcu poczułem że coś się dzieje, moje ściśnięte do tej pory gardło rozluźniło się a przykry widok się rozmył. Nie mogłem też utrzymać się na nogach, były jak z waty, więc szybko usiadłem opierając się o drzwi. Chyba przesadziłem z dawką, no cóż, śmierci przybywaj! Zaśmiałem się z tej myśli i potarłem twarz, dotyk był tak miły. Przymknąłem oczy a gdy je otworzyłem zobaczyłem jego.

...

- Czyli tak to się robi? - blondyn delikatnie się pochylił i mnie pocałował, a raczej musknął moje wargi. Jego twarz ślicznie się zaróżowiła.

- Bardziej tak. - chwyciłem jego nadgarstki i pociągnąłem ku sobie. Chłopak zblirzył się na tyle że czułem jego oddech po czym połączyłem nasze usta. Pozwoliłem sobie rozchylić jego wargi i zabawić się językiem. Po kilku sekundach puściłem go. - Nie lepiej? - uśmiechnąłem się widząc zmieszanie chłopaka, zawstydzenie i podniecenie.

...

- K-kenny. - jęknął Butters pod moim dotykiem. Nie robiłem dużo, zaledwie dotykałem jego klatki piersiowej i brzucha.

- Tak? - mój głos był delikatny. Zacząłem robić kółeczka w okolicach obojczyków. Lubiłem sprawiać mu przyjemność jednak nie przekraczałem granic.

- Dlaczego to jest t-tak miłe? - uśmiechnąłem się lekko delikatnie dotykając jego żeber. Jego skóra była idealna, jasna, z nielicznymi znamionami. Moim ulubionym był ten w kształcie koguta.

One Shoty z South Parka ^^Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz