How its happend

3.3K 121 1
                                    

Keily

Wracałam właśnie z pracy, pisząc w najlepsze z moją uczennicą surfingu. Ponieważ udało mi się wcześniej zamknąć sklep, miałam jeszcze sporo czasu do naszych lekcji. Postanowiłam, że zatrzymam się w pobliskim butiku i zrobię małe zakupy. Miałam ogromna chęć kupić sobie jakieś fajne ciuchy i doskonale wiedziałam, czego szukam. Nienawidziłam stać w kolejkach i godzinami oglądać wieszak po wieszaku.
Zajrzałam do kilku sklepów z moją ulubioną odzieżą i po niecałej godzinie byłam już w drodze do wyjścia. Kierowałam się w stronę  parkingu, szukając w plecaku telefonu, gdy poczułam promieniujący ból z prawej strony.

Co jest do cholery?

Zanim zdążyłam, przeanalizować co się stało, upadłam na ziemię, a moje zakupy rozsypały się do około. Z samochodu, którego drzwi właśnie mnie uderzyły, wysiadła w pośpiechu znana mi postać. Już chciałam wrzasnąć w akcie furii, kiedy zorientowałam się, kto jest sprawcą mojego upadku.

- Boże przepraszam, nic ci się nie stało?

Podniosłam się z wolna z ziemi, zbierając kartonowe torby. Byłam wściekła, ale nie chciałam pochopnie reagować.
Szczupła brunetka nachyliła się nade mną, pomagając mi pozbierać porozrzucane zakupy.

- Keily wybacz. Naprawdę nie chciałam. Nie zauważyłam, że ktoś idzie.

Złapałam głęboki oddech i starałam się być jak najmilsza. W końcu byłam też winna. Mogłam, patrzeć dokąd idę, a teraz nie wypadało mi zachować się jak wściekły świr. Szczególnie nie przy niej.

- W porządku nic się nie stało. 

Riliana stała przede mną cała roztrzęsiona, niemal natychmiast zauważyłam przerażenie w jej oczach. Nigdy wcześniej jej takiej nie widziałam.

- Na pewno? Jestem taką idiotką. -dodała pospiesznie.

Hmmy jesteś śliczną idiotką. Na szczęście nie powiedziałam tego na głos.

- Już w porządku. Naprawdę nic się nie stało. - próbowałam ją uspokoić.

-Jakoś ci to wynagrodzę. Obiecuję.

- Hmmy to cię będzie sporo kosztować. - zażartowałam, ale moja rozmówczyni odebrała to całkiem poważnie.

- Nie no rozumiem. Przeze mnie zabrudziłaś nowo kupione ciuchy. Powiedz ile, jestem ci za nie winna?

- Spokojnie, tylko żartowałam. Mała kawa late i zapomnę, co się stało.  - uśmiechnęłam się szeroko. Jednak ona nie odwzajemniła mojego gestu.

- Chętnie zabrałabym cię na kawę, ale utknęłam tu na dobre. - posmutniała.

-  Co się stało?

- Zamieniłam się dziś rano samochodem z Colinem, a on zapomniał go zatankować. Tak więc jestem bez benzyny, a on nie odbiera, bo jest na jakimś cholernym spotkaniu. - na jej twarzy  pojawiło się zdenerwowanie.

- Spokojnie. Trzeba było mówić tak od razu, zamiast atakować mnie drzwiami. - chciałam w jakiś sposób poprawić jej humor, ale słabo mi to wychodziło. 

Jej śliczne oczy były przepełnione smutkiem i jednocześnie złością. Muszę przyznać, że nawet w tym wydaniu uroczo wyglądała.

- Uspokój się, coś wymyślimy. Trzy kilometry stąd jest stacja benzynowa, a w domu powinnam mieć jakiś kanister. - oświadczyłam, próbując zaoferować jej moją pomoc.

- Pomożesz mi? - jej oczy powiększyły się  i nabrały zmysłowego blasku.

- Jasne, że ci pomogę. Tam stoję. - wskazałam na mój samochód, zaparkowany kilka metrów dalej. Brunetka rzuciła mi się na szyję pełna radości.

Czego pragną kobiety ( część 1)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz