Keily
Obudziłam się z wielkim bólem, nie mając pojęcia, gdzie się znajduję. Zauważyłam metry długich kabli, zawieszonych nad moją głową, które były podłączone do mojego ramienia. Chciałam się podnieść, ale nie było to dobrym pomysłem, ponieważ kobieta w białym fartuchu, która nie wiadomo skąd natychmiast znalazła się koło mojego łóżka, kazała mi się nie ruszać.
- Gdzie ja jestem? Co się stało? - spytałam, wykręcając się z bólu.
- Spokojnie jesteś w szpitalu. Ktoś na ciebie napadł. Pamiętasz coś? - zrewanżowała się pytaniem, świecąc mi latarką w oczy i coś zapisując.
Czy ja coś pamiętam? - spytałam się w myślach i w jednej chwili dostałam olśnienia.
Znów widziałam rozwścieczonego Colina, który mi groził i tłukł mnie jak worek treningowy.
- Przypominasz sobie coś ? - pielęgniarka spytała ponownie.
- Nie. Było ciemno. Nikogo nie widziałam. Zaszedł mnie. - skłamałam, doskonale wiedząc, że Colin ma znajomości i pewnie donos na niego i tak by mi nic nie dał.
- Jeśli możesz opisać ból w skali od jednego do dziesięciu. To, w jakim stopniu go oceniasz?
Bolało mnie jak cholera. Tego nie dało się ocenić.
- Na dużą jedenastkę- odpowiedziałam, chwytając się w okolice brzucha.
- Miałaś duże szczęście. Masz dwa złamane żebra, parę siniaków i lekki wstrząs mózgu. Na szczęście nie musieliśmy cię operować, ale napędziłaś strachu lekarzom, będąc trzy dni w śpiączce.
Że kurwa ile?!- zabluźniłam w myślach, przerażona informacjami, które właśnie usłyszałam.
- Czy poinformowaliście kogoś z rodziny? - spytałam, czując, jak ból w kładce piersiowej narasta.
- Tak twój ojciec i przyjaciółka czekają pod drzwiami. Zaraz ich zawołam.
Po tych słowach podłączyła do mnie nową saszetkę środków przeciwbólowych i zawołała moich odwiedzających. Jussy wpadła jak oszalała do pokoju, zadając tysiąc pytań i rzucając mi się na szyję. Co nie było najlepszym pomysłem.
- Boże jak się cieszę, że żyjesz. Jak się czujesz? Jak to się stało? - powiedziała na jednym wydechu
- Hej Keily. Nikt nic nie widział. Znalazł cię jakiś przechodzień. Pamiętasz coś? - wtrącił z przerażeniem mój ojciec.
- Po pierwsze uspokójcie się, proszę. Nic mi nie jest i nie wiem, jak to się stało, zaszedł mnie od tyłu. Wiem tylko, że był wściekł i większy ode mnie.
Oboje stanęli nade mną, robiąc te smutne miny pełne zmartwienia i współczucia. Jussy chwyciła mnie za rękę, chwilę jej nie wypuszczając.
- Musiał cię ładnie otłuc, skoro straciłaś przytomność na trzy dni.
- Jest ok, wyliże się. - próbowałam ich pocieszyć.
- Policja dała mi twój telefon. Jakaś Riliana dzwoniła do ciebie chyba z pięć razy. - oznajmił mój ojciec, podając mi urządzenie.
- Odebrałeś? - spytałam, a na mojej twarzy ukazało się przerażenie.
- Nie, nie znam jej. Co innego, gdyby by dzwoniła Jussy albo Camila.
Poczułam niesamowitą ulgę wypełniająca mnie od środka.
- Nie zadzwonisz do niej? - spytała zaskoczona Jussy, dodając: - Pewnie umiera ze zmartwienia.
-Nie. Wytłumaczę ci to później. - odpowiedziałam, widząc w jej oczach narastające zdziwienie.
-Zaraz pojawi się tu policja. Będziesz musiała złożyć zeznania. - wtrącił mój ojciec.
- Ale co ja mam im powiedzieć, nie widziałam typa. - spanikowałam.
- Podejrzewali napaść z włamaniem, ale nie znaleźli żadnych śladów i nic nie zniknęło ze sklepu.
- To chyba dobrze, że na mnie skończyli. - zaśmiałam się do ojca, ale on najwyraźniej nie kupił mojego żartu.
Gdy do pokoju weszła policja, Jussy i mój ojciec wyszli z pomieszczenia. Zadawali krępujące pytania, ale nie mogłam powiedzieć im prawdy. Po pierwsze Colin mógł zemścić się na Rilianie, a po drogie jego ustawiony tatuś i tak wyciągnąłby go z opałów. Postanowiłam, że wykręcę się z zeznania, najlepiej jak tylko potrafiłam. Wysoki mundurowy otworzył swój notes, wygodnie opierając się o ścianę i zaczął zadawać pytania:
- Czy widziałaś napastnika?
- Nie. Tak jak mówiłam, zaszedł mnie od tyłu i powalił na ziemie, kiedy zamykałam sklep.
Podrapał się po brodzie, uważnie zapisując moją odpowiedź.
- Czy masz z kimś problemy? Ktoś, kto mógłby ci grozić?
- Nie. Staram się żyć ze wszystkimi w zgodzie. Nikt taki nie przychodzi mi na myśl.
Skłamałam, czując jak kurczy mi się żołądek.
- Czy zostało ci coś skradzione? Jakieś pieniądze? Coś wartościowego?
- Nie mam pojęcia. Obudziłam się jakieś trzydzieści minut temu. To wy mieliście dostęp do moich rzeczy. - odpowiedziałam, cwaniacko się uśmiechając.
- W takim razie. Nie mam więcej pytań. Jeśli sobie coś przypomnisz, tu jest moja wizytówka.
Podał mi mały papier ze swoimi danymi i wyszedł z pokoju. Po krótkiej chwili wrócił mój ojciec i Jussy.
- Mam nadzieje, że się nie gniewasz, ale napisałam do Camili, że leżysz w szpitalu.
- Nie w sumie. W końcu będę z nią kiedyś musiała pogadać. Jeśli w ogóle przyjdzie.
Gdy mój ojciec wyszedł po kawę, Jussy nie mogła się powstrzymać, żeby nie spytać o brunetkę.
- Czemu nie oddzwonisz do Riliany?
- Nie chcę, żeby się martwiła, jak mnie zobaczy w takim stanie. - wskazałam na moją poobijaną twarz.
- Keily mogłaś umrzeć! Myślę, że to jak wygląda twoja buźka, na pewno nie będzie ją w tej chwili interesować.
- Nie chce, żeby mnie tak zobaczyła. - ponownie skłamałam. Chociaż tym razem ciężej przeszło mi to przez gardło.
- Jak minął wam sobotni wieczór?
- W porządku.
- Więc w czym jest problem. Zadzwoń do niej, na pewno się martwi. - Jussy nie odpuszczała.
- Nie mogę. - odpowiedziałam, a w moich oczach pojawiły się łzy.
Nie pragnęłam niczego bardziej jak ją teraz zobaczyć, usłyszeć jej głos i móc ją dotknąć, ale nie zapomniałam groźby Colina. Zagroził, że jeśli jej nie zostawię, zrobi jej krzywdę. Nie przeżyłabym, jeśli coś by jej zrobił. Dlatego lepiej było to skończyć.
- O co chodzi Keily? - spytała zaszokowana Jussy, ale zanim zdążyłam coś powiedzieć, do pokoju wrócił mój ojciec.
- Córciu przynieść ci coś z domu? - spytał, po chwili zwracając uwagę, na moje zapłakane oczy, po czym dodał przerażony:
- Co się stało?
- Nic tato. To z bólu. - odpowiedziałam, ściskając go za dłoń.
Tak naprawdę nie wiedziałam, czy w tej chwili bardziej bolały mnie żebra, czy serce, które właśnie pękło na drobne kawałki.
CZYTASZ
Czego pragną kobiety ( część 1)
RomanceKilka głębokich spojrzeń oraz ładnych uśmiechów. Jakiś drink i zawsze zdobywam to co chcę. Ale tym razem ...nie będzie tak łatwo... „Nieznajoma odwróciła się w moją stronę. Nasze spojrzenia się spotkały. Znów zamarłam. -Fuck! Co z tobą do cholery...