Decision

2.5K 111 0
                                    

Keily

Według prognozy lekarzy za kilka dni powinnam wyjść ze szpitala. Do tego czasu musiałam odpoczywać i faszerować się przeciwbólowymi. Muszę przyznać, że Jussy odwiedzała mnie codziennie. Przynosiła słodycze i owoce, skarżąc się na szpitalną kuchnię, tak jakby to ona tu leżała. Dziś odwiedziła mnie, niosąc piękny bukiet róż i tłumacząc się, że to dla poprawienia wystroju, bo sama dostaje tu depresji.

- Cześć przystojniaku. Jak się czujesz? - spytała, wkładając kwiaty do wazonu.

- Trochę lepiej. No, chyba że zwiększyli mi dawkę prochów. - zaśmiałam się niemal, że natychmiast tego żałując i kuląc się z bólu.

- Ostrożnie. To może trochę potrwać. Żebra nie zrastają się z dnia na dzień. - powiedziała przerażona, poprawiając poduszkę pod moją głową.

- Dzięki. Nic mi nie jest. Może jeszcze trochę boli, ale jest dużo lepiej. - odpowiedziałam, próbując ją uspokoić.

- Był cię ktoś odwiedzić? - spytała zaciekawiona.

- Nie widzisz tej kolejki przed drzwiami? - zażartowałam.

- A Riliana?

Odwróciłam spojrzenie, gapiąc się w telewizor.

- Keily. Nie mów, że ciągle się do niej nie odezwałaś?

- Nie. - odpowiedziałam niechętnie.

- Masz w ogóle zamiar do niej zadzwonić? Czy ja mam to za ciebie zrobić? - spytała, sięgając po mój telefon.

- Nie i tak będzie lepiej. Uwierz.

- Co ty tak w kółko pierdolisz, jak potłuczona, że tak będzie lepiej? Ciągle masz wstrząs mózgu?


Jussy spojrzała na mnie poważnie, oczekując odpowiedzi. Wiedziałam, że nie mogę tego ciągnąć w nieskończoność i muszę jej w końcu wszystko wyjaśnić.

- Muszę ci coś powiedzieć. - przemówiłam ochrypłym głosem.

Dziewczyna niemal, że natychmiast przysunęła krzesło stojące w rogu pokoju do mojego łóżka i zajęła na nim miejsce, uważnie słuchając.

- Nie wiem dlaczego, ale już się boję.

- Tego wieczoru, kiedy zamykałam sklep... - zaczerpnęłam powietrza. - Wiem, kto mnie napadł.

Jussy spięła się, nie odzywając się słowem i czekając na dalsze wyjaśnienia.

- To był Colin. - wypowiedziałam, a mój głos zadrżał.

- Ten Colin? Chłopak Riliany? - spytała niedowierzająco.

- Tak ten sam.

- Musisz to zgłosić na policję. Słyszysz?

- Nie mogę. Jeśli to zrobię, skrzywdzi Rilianę.

- Co ty gadasz?

- Powiedział, że jeśli nie zostawię jej w spokoju, to coś jej zrobi.

Twarz Jussy pobladła, a w jej oczach zabłysła wściekłość.

- To nie może mu ujść na sucho! On mógł cię zabić!

- Boję się, że to samo zrobi Rilianie. Dlatego lepiej będzie, jak zniknę z jej życia.

- Keily nie możesz. Jeszcze nigdy nie widziałam, żeby ci tak bardzo na kimś zależało.

To chyba było silniejsze ode mnie, bo niemal w jednej chwili rozpłakałam się jak małe dziecko, mówiąc:

- Ja ją kocham, Jussy.

Czego pragną kobiety ( część 1)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz