Rozdział LX

762 25 11
                                    

Michał prawie nie spał w nocy. Nie mógł ani na chwilę przymknąć oka, bo cały czas martwił się o Hanię. Wiedział, że jej złe samopoczucie mogło być spowodowane zwykłym osłabieniem, ale jako lekarz zawsze myślał o milionach innych chorób, które mają takie objawy. Co chwilę zerkał na zegarek z nadzieją, że wskazówki się poruszyły. Wyczekiwał aż wstanie świt. Sikorka obiecała mu, że jak tylko pojadą do szpitala pójdzie do Patrycji się przebadać. Chciał, by stało się to jak najszybciej. Niepewność i starch są najgorszymi odczuciami jakie nas spotykają, a już w szczególności jeśli chodzi o ukochaną osobę.

~~~

Dochodziła siódma rano. Wilczewski wiedział, że była to pora ich pobudki. Za chwilę miał zadzwonić budzik Hani. Nie zamierzał jej budzić wcześniej, chciał żeby porządnie się wyspała. Odpoczynek zawsze poprawia samopoczucie. Nagle rozbrzamiał głośny dźwięk. Kobieta od razu otworzyła oczy. Wzdychając wyłączyła telefon i odwróciła się spowrotem na drugi bok.

- Nie spałeś... - to nie było pytanie, doskonale widziała, że jego oczy nie były zaspne tak jak każdego ranka.

- Jak się czujesz? - spytał od razu.

- Dobrze... - było jednak zupełnie inaczej. Dalej bolała ją głowa. Nie chciała mówić mu prawdy. Po co miała go martwić. To i tak nic by nie zmieniło. Starała się by jej głos brzmiał przekonująco. Gdy zdała sobie sprawę, że wzbudziła niepewność Michała lekko się uśmiechnęła.

- Pójdę zrobić śniadanie - mężczyzna nigdy nie robił tego, gdy razem szli do pracy. Pocałował Hanię w czoło i wyszedł z łóżka. To też nie należało do jego zwyczajów. To Sikorka wstawała pierwsza, a on zawsze leżał tak długo, jak tylko mógł. Martwił się. To było oczywiste. Ona też była niespokojna. Czuła, że jej złe samopoczucie może świadczyć o czymś poważniejszym...

~~~

Hania godzinę temu zaczęła dyżur. Patrycji, nie było jeszcze w szpitalu, więc kobieta musiała jeszcze poczekać zanim pójdzie na badania. Siedziała w pokoju lekarskim i wypełniała papiery. Robiła to zawsze, gdy z jakiegoś powodu nie chciała, bądź nie mogła wybrać się do swoich pacjentów. W tamtym momencie kręciło jej się w głowie, w takim stanie nie chciała nikogo badać. Nie była też w stanie myśleć, dlatego dokumenty tak naprawdę jedynie leżały na biurku, ale kobieta nawet nie próbowała zacząć ich czytać. Nagle usłyszała otwierające się drzwi. Podniosła wzrok i zobaczyła Barbarę.

- O dzień dobry Haniu, jak dobrze że cię złapałam - powiedziała radośnie.

- Dzień dobry - wypuściła głośno powietrze i również starała się przywołać uśmiech.

- Potrzebuję twojej konsultacji - dodała po chwili. Podeszła ze zdjęciem RTG do okna i zapytała: - Na co ci to wygląda? - spytała. Hania chciała wstać, ale wtedy zakręciło się jej w głowie. Szybko złapała oparcie krzesła, by utrzymać równowagę. Miała nadzieję, że umknęło to uwadze Wilczewskiej, ale było zupełnie inaczej. Barbara od razu podeszła do Sikorki i pomogła jej usiąść.

- Wszystko dobrze? - w jej głowie było słychać troskę, matczyną troskę, której Hania tak mało doświadczyła w swoim życiu.

- Słabo mi się zrobiło, ale już jest dobrze - wyjaśniła i krzywo się uśmiechnęła. Nie chciała, by kolejna osoba martwiła się z jej powodu. Po oczach lekarki widziała, że nie brzmiała przekonująco.

- Przyniosę ci wody - oznajmiła bez wahania kobieta.

- Nie, naprawdę nie trzeba - Barbara nie usłyszała jej słów, bo znajdowała się już za drzwimi. Sikorka wzięła kilka głębokich wdechów. Zdecydowanie nie było dobrze...

Hania i Michał - Pomimo przeciwności losu 》Na dobre i na złe《 Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz