Rozdział LXXXIX

1K 22 17
                                    

Pierwsze mrugnięcie. Pierwszy wdech. Pierwsza łza spływająca po policzku. Drugie mrugnięcie. Drugi wdech. Druga łza. Niezrozumienie. Czyjś głos. Dotyk. Pokój. Materac. Szalone bicie serca. Chaos w głowie.

Wszystko docierało do niej z oddali. Miała wrażenie jakby żyła w innej rzeczywistości. Jakby znajdowała się w innym wymiarze. Przez długi czas patrzyła jedynie w nieokreślony punkt przed siebie, nie będąc w stanie wykonać żadnego ruchu.

Ale nagle przeniosła swój wzrok. Spojrzała na niego i wszystko trafiło na swoje miejsce jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Pokój przestał wirować. Ciało przestało się trząść. On coś mówił. Ale widziała tylko ruch jego warg. Nie docierały do niej żadne słowa. Pierwszy wdech. Drugi wdech. Piąty wdech. Dziesiąty wdech.

- Ci... Już, spokojnie - gładził ją delikatnie po plecach i pomimo tego, że chciała coś powiedzieć nie była w stanie. Patrzyła się jedynie w jego pełne przejęcia i niezrozumienia oczy. Jego oczy. Oczy, w które myślała, że już nigdy więcej nie będzie dane jej spojrzeć. - To był tylko sen. Tylko sen - wyszeptał miękkim głosem, którego używał zawsze, gdy chciał, by Hania się uspokoiła. Ale w tamtym momencie przyniosło to odwrotny efekt. Po tych słowach wszystko puściło. Kobieta poczuła jak łzy wypływają z jej oczu, coraz bardziej mocząc policzki. Przysunęła się do niego, zwinęła w kłębek i schowała w jego objęciach. Wyglądała jak małe dziecko, które potrzebuje wsparcia i tak się właśnie czuła. Bezbronna, bezsilna.

Pierwsza sekunda. Druga sekunda. Piąta sekunda. Dziesiąta sekunda.

Nie uspokajała się. Nie była w stanie. Bo on tam był. On żył.

~~~

Hania nie miała pojęcia ile tak siedzieli. Mijały minuty? A może godziny? Michał o nic nie pytał, co chwilę jedynie powtarzał słowa, które miały jej pomóc się uspokoić. Ale nie uspokajały jej. Kobieta dalej tkwiła w jego ramionach, chłonąc jego obecność i wypłakując morze łez. Tak naprawdę nie miała pojęcia czy płakała ze strachu, który jej jeszcze nie opuścił, czy może przez ulgę, która ogarnęła jej ciało. Wszystkie emocje tworzyły jakąś mieszaninę i sama nie potrafiła określić co czuła. W jej głowie tkwiło milion myśli i chociaż bezustannie próbowała je jakoś ułożyć nie była w stanie.

- To był tylko sen - powtarzała w myślach. - Zwykły koszmar. Wszystko jest dobrze - cały czas jednak nie mogła się opanować. Uświadomiła sobie, że to mogło się stać naprawdę, że to mogła być rzeczywistość, że mogła zostać sama, mogła go stracić. Poczuła jak nagle Michał delikatnie ją od siebie odsuwa, dalej trzymając jednak za barki, by móc spojrzeć w jej oczy. Przeniósł swoje dłonie na jej policzki i zaczął wycierać jej łzy. A ona nie mogła poradzić nic na to, że zatapiając się w jego spojrzeniu płakała jeszcze bardziej. Bo to wszystko było tak realne, tak rzeczywiste.

- Weź głęboki wdech... - jego głos był tak bardzo kojący i może normalnie uspokoiłaby się od razu gdyby tylko go usłyszała, ale wtedy nie było to takie proste, potrzebowała czegoś więcej. Kobieta dalej nie odrywając od niego wzroku, nabrała powietrza w płuca - I wydech... I jeszcze raz - siedzieli tak przez kilka minut. Ona starając się uregulować swój szalejący oddech, a on starając się za wszelką cenę jej w tym pomóc.

Przestała już płakać, ale jej serce dalej biło jak szalone. Wiele razy w życiu się czegoś bała, jednak ten strach był niczym w porównaniu z tym co czuła w tym cholernym śnie.

- Lepiej? - wyszeptał w końcu. Kobieta jednak pokręciła bez słowa głową i znów się do niego przysunęła, by po prostu móc poczuć jego bliskość. Nie było lepiej i była świadoma, że nie będzie w stanie zapomnieć o tym koszmarze tak szybko jak o każdym poprzednim, ani nie pozbiera się zaledwie po kilku minutach po przebudzeniu.

Hania i Michał - Pomimo przeciwności losu 》Na dobre i na złe《 Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz