Rozdział LXXIII

685 19 1
                                    

Gdy tylko Hania się obudziła na jej twarzy zagościł szeroki uśmiech. Czuła ciepło bijące od swojego ukochanego. Wziął w tamten dzień wolne, by razem z nią załatwić jeszcze kilka spraw do ślubu. Jego spokojny oddech świadczył o tym, że był dalej pogrążony w głębokim śnie. Sikorka przekręciła głowę i spojrzała na jego twarz. Rozczochrane włosy opadały mu na czoło, a rzęsy rzucały delikatne cienie na policzki. Wyglądał tak spokojnie, kobieta oparła glowę o rękę i zaczęła się w niego wpatrywać. W tamtym momecie, zapomniała o całym świecie, który ją otaczał. Nie miała pojęcia jak długo patrzyła się na Michała, ale była pewna, że gdyby tylko mogła, byłaby to w stanie robić cały dzień. Gdy Wilczewski otworzył oczy i spojrzał na Hanię natychmiast delikatnie się uśmiechnął.

- Jak długo nie śpisz? - wyszeptał jeszcze zaspanym głosem, kobieta jedynie wzruszyła ramionami, nie miała nawet pojęcia, która była godzina, zawsze sprawdzała to od razu po przebudzeniu, jednak tamtym razem było inaczej. Mężczyzna ziewając, sięgnął po swoją komórkę.

- Jest dopiero ósma... - wziął głęboki wdech, po czym znów spojrzał Hani w oczy. Według niego rano zawsze wygląda przepięknie. - O której omówiłaś się z Pati? - wiedział, że oboje mieli dużo spraw do załatwienia, ale nie miał ochoty szybko wypuścić ją z łóżka.

- O dziesiątej - Michał przyciągnął ją do siebie i mocno objął.

- No to mamy jeszcze trochę czasu - jego oddech przyjemnie połaskotał ją w szyję.

- Matołku, a na którą ty umówiłeś się z dziadkiem? - zaśmiała się, mężczyzna przez chwilę milczał.

- Na dziewiątą... - jęknął i przewrócił się na plecy, wypuszczając Hanię ze swojego uścisku.

- Więc kto ma czas ten ma - roześmiała się i okryła się kołdrą, ściągając ją z Michała.

- Zołza - burknął, wywołując wybuch jej śmiechu. - Chcesz śniadanie? - spytał. niechętnie wstając.

- Yhym... - wymruczała z zamkniętymi oczami.

- To musisz wstać i sobie zrobić - Sikorka znowu głośno się roześmiała, uwielbiała się z nim droczyć i zawsze poprawiało jej to humor. Odprowadziła swojego ukochanego wzrokiem, po czym znowu otuliła się kołdrą. Wiedziała, że ukochany i tak zrobi dla niej śniadanie.

~~~

Gdy tylko Michał skończył jeść śniadanie, usłyszał pukanie do drzwi. Wycierając mokre ręce, poszedł otworzyć.

- Cześć dziadku - Cezary przywitał go szerokim uśmiechem, po czym objął go, klepiąc po plecach.

- Nie wiedziałem, że zmieniłeś się w kurę domową - zaśmiał się, lecz widząc jego zmarszczone brwi, domyślił się, że nie zrozumiał żartu. - Po domu ze ścierką to zawsze twoja matka chodzi. - dopiero po tych słowach na ustach mężczyzna również zagościł uśmiech. - Właśnie a propos Basi, przygotowała dla Was obiad - powiedział, schylając się za drzwi, po czym wręczył wnukowi siatkę, w której były pojemniki z jedzeniem.

- Dziadku, a kiedy my to zjemy? Przecież mówiłem ci, że cały dzień nas w domu nie będzie.

- No to tym bardziej jak wrócicie to będziecie głodni jak wilki. No już włóż to do lodówki i ubieraj się - pośpieszył go. - Hania jeszcze śpi? - zawołał do niego po chwili.

- Nie, już nie śpię - usłyszał głos dobiegający od schodów, i od razu spojrzał w tamtą stronę z wielkim uśmiechem. Widok jego ulubionej pani doktor jak zawsze poprawił mu humor.

- Pięknie wyglądasz - przyznał, gdy kobieta podeszła do niego i mocno go uściskała.

- Ją komplementujesz, a mnie się pytasz czy stałem się kura domową? - Michał udawał obraożnego, gdy wrócił do przedpokoju, Hania przez chwilę patrzyła na niego pytająco, ale widząc rozbawienie na twarzy Wilczewskiego wybuchnęła śmiechem.

Hania i Michał - Pomimo przeciwności losu 》Na dobre i na złe《 Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz