Rozdział LXIII

728 27 9
                                    

Od wypadku Hani minął miesiąc. Był to dla niej niezywkle trudny czas, pełen łez i smutku. Ból który jej doskwierał był inny niż ten, którego doświadczyła po stracie ojca. Inaczej przeżywała żałobę. Może dlatego że na początku nie czuła obecności Michała... Może dlatego pogodzenie się z tą stratą było bardziej bolesne. Jednak odkąd jej ukochany był przy niej, z każdym dniem było lepiej. Jego wsparcie było czymś nieocenionym. Dawał jej siłę, której ona nie miała. Widziała, że jemu też było ciężko, że on też cierpiał. Lecz z każdą kolejną rozmową, z każdym kolejnym dniem, zaczynali się godzić z tym co się stało. Często odwiedzali ich Konrad i Pati. To głównie dzięki nim wszystko powoli zmierzało w dobrym kierunku. Powoli wracali do codzienności. Na ustach Hani nawet zaczął pojawić się uśmiech, nastały lepsze dni, bardziej radosne. Oczywiście zdarzały się momenty, w którym znów w ich domu gościł smutek, lecz działo się to coraz rzadziej.

~~~

Gdy Michał się obudził jego ukochana jeszcze spała. Jej głowa była oparta o jego ramię. Mężczyzna zaczął bawić się jej włosami, które leżały na poduszce. Nie odrywał wzroku od jej twarzy. Tyle smutku ostatnio na niej widział. Tak mało radości. Starał się ją wspierać, lecz było to naprawdę trudne. Sam miał chwile, w ktorych przeżywał załamanie. Nie rozumiał dlaczego to wszystko akurat ich spotkało, dlaczego doświadczali tak dużo nieszczęścia. Miał jednak nadzieję, że będzie już dobrze, że ich życie potoczy się w dobrym kierunku. Mężczyzna wiedział, że musieli wstawać. Sikorka miała przed sobą pierwszy dzień w pracy od urlopu. Michał próbował ją nakłonić, by jeszcze z tym poczekała, by zaczęła pracować jak w zupełności się pozbiera. Kobieta jednak zapewniała go, że powrót do szpitala dobrze jej zrobi, miała dość siedzenia w domu, wtedy częściej wracała myślami do dnia wypadku. Była pewna, że gdy zajmie czymś swoją głowę szybciej dojdzie do siebie. Praca pomagała jej w zapomnieniu o codzienności, o wszelkich problemach. Michał przybliżył się do narzeczonej i pocałował ją w czoło. Hania wypuściła głośno powietrze i powoli otworzyła oczy. Od razu spojrzała na ukochanego, otworzyła usta by coś powiedzieć, ale wtedy on złożył pocałunek na jej wargach. To był jedyny moment, w którym oboje na chwilę o wszystkim zapominali, wtedy liczyły się tylko te piękne chwile.

- Jesteś pewna, że idziesz dzisiaj do pracy? - dobrze wiedział jaką usłyszy odpowiedź, nawet nie łudził się, że kobieta zmieniła zdanie. Z jakiegoś powodu odczuwał jednak potrzebę usłyszenia jej zapewnień.

- Tak, muszę się czymś zająć. Nie martw się o mnie, poradzę sobie... - zdawała sobie sprawę, że nie brzmiała przekonująco. Tak naprawdę nie była do końca pewna swych słów. Obawiała się, że mogła nie dać rady, musiała jednak spróbować. Pragnęła, by wszystko było tak jak wcześniej, zanim doszło do tamtej tragedii. - Jakby się coś działo będę dzwonić - dodała. Mężczyzna jednak po tych słowach jeszcze bardziej posmutniał. Przypomniał sobie tamten dzień, wtedy Hania również do niego dzwoniła, potrzebowała go, a on nie odbierał. Starał się o tym nie myśleć, odganiać wyrzuty sumienia, zrozumiał, że obwiniając się nikomu nie pomagał. Jednak świadomość, że być może gdyby odebrał ten cholerny telefon do niczego by nie doszło już na zawsze pozostanie w jego głowie...

~~~

Hania zaczynała swój pierwszy dyżur na sorze. Idąc przez szpital, czuła na sobie wzrok personelu. A może tylko jej się tak wydawało? Może tak naprawdę każdy zapomniał? Może nikogo nie obchodziło co stało się w jej życiu? Miała nadzieję, że tak właśnie było. Najbardziej nie chciała rozmawiać z innymi o tym co się stało. Wróciła do pracy właśnie po to by zapomnieć, by przestać o tym myśleć.

- Dzień dobry pani doktor - gdy tylko weszła na sor pielęgniarki od razu przywitały ją z uśmiechem. Hania odpowiedziała tym samym. Pragnęła, by na tym się zakończyło, by nie ciągnęły tematu jej urlopu.

Hania i Michał - Pomimo przeciwności losu 》Na dobre i na złe《 Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz