Kolejny miesiąc później
Szymon.POV.
Siedzimy właśnie z Asią w pokoju prewencyjnym i czekamy na odprawę. "Siedzimy" bo ja siedzę na krześle A Asia na moich kolanach. Trzymałem moją dziewczynę od tyłu w pasie jedną ręką, A drugą trzymałem na jej, już trochę uwadnionym, brzuchu. Asia trzymała prawą rękę na mojej A lewą na moich prawym ramieniu. Nagle do naszego pokoju wbił Jacek.
J-słuchajcie jest... O jak uroczo wyglądacie. Wracając jest wezwanie.
Sz-Przecież my nawet nie zaczęliśmy służby.
J-błagam, ponoć to jakaś awantura z bronią, a ja nie mam wolnego patrolu.
Sz-Jak z bronią?- oburzylem się. Nie chciałem, żeby coś się stało Asi i dziecku.
J-Szymon, wiem co myślisz, ale nie mam wyboru. Tu macie adres,a na odprawie was wytłumaczę.- w tym momencie spojrzałem na siedzącą na moich kolanach Asie. W jej oczach widziałem przerażenie. Jacek wyszedł, a nam nie zostało nic innego jak tylko tam pojechać. Pocałowałem dziewczynę w czoło i pomogłem jej wstać z moich kolan. Założyliśmy kamizelki, wzięliśmy radio i udaliśmy się pod wskazany adres.W RADIOWOZIE
(Szymon.POV.)Jechaliśmy do tego w domu w ciszy. Spojrzałem na moją dziewczynę była jakaś dziwna.
Sz-Wszystko w porządku?
A-Boje się...- powiedziała cicho.
Sz-Bedzie dobrze. -chciałem ją pocieszyć i złapałem ją za rękę. Asia zaczęła masować się po brzuchu.
Sz-Hej, oddychać. będzie dobrze. Jestem tu.- Asia nic nie powiedziała tylko mocniej ścisnęła moją rękę. Na miejscu byliśmy 3 min później. Poszliśmy do odpowiednich drzwi.
Sz-Asia, idziesz za mną.- zdecydowałem.
A-Ale..
Sz-Asia nie ma ale, idziesz za mną i koniec.
A-Okej...- zgodziła się nie pewnie.
Sz-Hej. Kocham Was. Będzie dobrze. Obiecuję. -pocałowałem ją.- Wchodzimy?- Asia kiwnęła tylko głową. Zlapalismy za broń i weszliśmy ostrożnie do domu. Najpierw ja A za mną Asia. Pierwsze pomieszczenia były puste. -Dziwne- pomyślałem i z Asią wymieniliśmy porozumiwawszy wzrok. Ja poszedłem sprowadzić salon, a Asieńka pokój, chyba gościnny. Wszedłem do salonu i usłyszałem krzyk. Znałem ten głos. To była Asia. Przestraszyłem się. Szybko znalazłem się obok wejścia. Ostrożnie "wbiłem" do środka. Moim oczom ukazał się bandyta trzymający nóż przy szyji mojej ukochanej. Stali na środku. Za nim siedziała przestraszona kobieta.
Sz-Rzuć ten nóż!- krzyknąłem.
B-Bo co psie?! Przecież nic nikomu się niestanie.- ten facet nie zdawał sobie sprawy jak bardzo sobie grabił.
A-Szymon...- powiedziała Asia przerażonym głosem i złapała się za brzuch. Miała łzy w oczach.
Sz-zostaw ją.- warknąłem.
B-niby po co?!- bandyta wzmocnił uścisk.
Sz-Zostaw ją i odłóż nóż! Mówię ostatni raz!- ten wariat cały czas nie odpuszczał. Musiałem strzelić mu w nogę, albo w rękę, ale nie byłem wstanie. Bałem się że zrobię krzywdę Asi. W ostateczności jednak strzeliłem mu w noge. Na szczęście trafiłem i Asi nic się nie stało. Kiedy facet opuścił nóż i upadł na ziemię, Asia odsunela się na bok, a ja szybko z kułem faceta, wezwalem do niego karetkę upewnilem się że kobiecie nic nie jest i podbiegłem do Asi.
Sz-Wszystko w porządku?- złapałem ją w talii.
A-Raczej tak...- powiedziała cicho, a po jej policzku poleciała łza. Otarłem ją kciukiem i do siebie wtulilem.
Sz-Już. Jestem tu. ciii.- próbowałem ją uspokoić. Po 2 min byłam już spokojna.
Sz-Boli Cię coś?
A-Nie nic mi nie jest... chyba...
Sz-ale na pewno?
A-Tak. -zapewniła mnie. W tym momencie do pokoju weszli ratownicy, którzy zajęli się tym Bandytą i kobietą. Lekarz poszedł do nas.
L-Z wami wszystko w porządku?
Sz-Ze mną tak, ale..
A-Szymon przestań. Nic mi nie jest. - upierała się.
Sz-Ale nie zmienia to faktu, że zbadać Cię może. - Asia popatrzyła na mnie błagalnie.
L-A o co chodzi?
A-Jestem w 3 miesiącu ciąży.
L-No to zmienia postać rzeczy.
A-Nie rozumiem.
L-No sumienie i ustawa nakazuje mi cie chociaż zbadać.
A-Ale ja się czuję świetnie.
Sz-Asiu... Proszę..
L-To dla dobra Pani i dziecka.
A-Dobrze.- zgodziła się nie chętnie i z oburzeniem.
L-Proszę usiąść. - lekarz zaczął. Asia usiadła. Lekarz ją zbadał i po 10 minutach powiedział
L-Jak dla mnie wszystko w porządku, ale 100% pewności możemy mieć dopiero po USG w szpitalu.
A-czyli kazecie mi tam jechać?!
Sz-Asia spokojnie.- powiedziałem i usiadłem obok łapiac ja za rękę.
L-Nie zabierzemy Pani się szpitala ani nie kazemy tam jechać, aczkolwiek jeśli jakkolwiek źle się Pani poczuje proszę się zgłosić na izbę przyjęć.
A-Dobrze.
L-My zabierzemy tego faceta do miejskiego, jakbyście tam jechali to przemyslcie czy nie..
A-Nic mnie nie boli.
Sz-Asiu..
A-Szymon.
L-Dobra, my jedziemy.
SziA-Narazie.- karetka pojechała my przsluchalismy tą kobietę i zglosiliśmy zdarzenie Jackowi. On tak samo jak ja uważał że Asia powinna pojechać na te badania do szpitala. W ostateczności pojechaliśmy tam, ale przesłuchać tego gościa.
************************************
I jak wam się podobaja rozdzialy?? Dajcie znac!
Do zobaczenia!
~Sol
CZYTASZ
☆Asia i Szymon-Historia jak ze snów☆ |ZAKOŃCZONA|
RomanceOto moja historia o Dwóch policjantach z Policjantek i policjantów Asi Zatońskiej i Szymonie Zielińskim. Profesjonalista jeśli chodzi o pisanie książek nie jestem więc proszę o wyrozumiałość...Zapraszam do czytania i życzę miłej lektury...