38. Zwykły dzień? II

240 8 0
                                    

spojrzałem z miłością na moją ukochaną. Zapytaliśmy jeszcze o opiekę nad Madzia. Nagle pojawił się Jacek....
************************************
J-Aśka! Szymon! Mamy problem!
Sz-Co jest?
J-Dzwonili ze szpitala. Jakąś godzine temu ktoś napadł na pana Dariusza w parku zachodnim.
A-O cholera...
J-Jest w tej chwili operowany.
Sz-A wiadomo w jakim jest stanie?
J-Ponoc poważnym. Jedźcie do szpitala rejonowego tam wam wiecej powiedzą.
A-Okej.- westchnąliśmy i po pożegnaniu i wzięciu rzeczy z prewencyjnego pojechaliśmy do szpitala. Tam dowiedzieliśmy się więcej na temat stanu pana Dariusza. Ponieważ był operowany nic więcej w szpitalu zrobić nie mogliśmy. Zglosiliśmy wszystko Jackowi i wróciliśmy na patrol.

A-Myslisz, że to włamanie było celowe?
Sz-Teraz, sam nie wiem... może był świadkiem czegoś, czego "nie powinien".
A-Może... miejmy nadzieje, że monitoring coś da.
Sz-No tak...- złapałem Asie za rękę.
A-Co jest?
Sz-Po prostu... nie moge w to uwierzyć.
A-W co?
Sz-Ze jesteś moją żoną.
A-To uwierz i zacznij się przyzwyczajać, bo ja do nikogo innego się nie wybieram.- dostałem od niej buziaka w policzek.
Sz-Bede miał jeszcze całe życie na przyzwyczajenie się... głównie do tego, że w końcu mam cie tylko dla siebie...
A-Tylko dla siebie?
Sz-Dobra, przyjaciele i rodzina też.- zaśmialiśmy się. Ten moment przerwał dyżurny.

J-00 dla 07.- zaczął poważnie.
A-Zgłaszam 7. Co tam Jacku?
J-Sprawą Pana Darka przejmują kryminalni.
A-Dlaczego? Cos sie stalo?
J-Dzwonili ze szpitala... z powodu zbyt dużego krwotoku... pan darek zmarł na stole...
A-Czyli... mamy trupa?
J-No niestety...
A- Okej, przyjęłam.
J- Jedzcie dalej na patrol.
A- Dobra. Bez odbioru.

2 godziny później

Wróciliśmy na komendę powypełniać papiery. Poza sprawą kradzieży w sklepie i kradzieży, napadu i niefortunnej śmierci mieliśmy tylko parę mandatów. Nagle do pokoju wszedł Konrad. (zmiana tego kto mówi na KM)

KM- Cześć.
A- A, Y, hej...
KM- Coś mało mówni jesteście...
Sz- ...
KM- Halo? Powiecie coś?
KM- Tak ogółem to dlatego, że mój wydział prowadzi sprawę pana Darka... Renata mnie odesłała do was.
A- A... Aha...
Sz- Może usiądziesz..? - spytałem niepewnie przypominając sobie kiedy to dowiedzieliśmy się o porwaniu Madzi...

KM- Powiecie mi co wiecie czy będziecie milczeć tak dalej? - wyrwał mnie i Asie zzamyśleń, siedząc na krześle obok mojego biurka przodem do drzwi.
Sz- Ymm... Tak... Ja... Właśnie kończyłem raport z tej sprawy, więc...
KM- Mogę?- pokazał na mój raport.
Sz- Tak, tak jasne...- podałem mu go, a Konrad zaczął go czytać.

KM- Czyli nic się od niego nie dowiedzieliście!
A- Nie, nic nie podejrzewał... A przynajmniej nic nam nie powiedział...
KM- No tak.. oddaje raport... - położył papier spowrotem przede mną i wstał...

KM- To chyba wszystko jeśli chodzi o sprawe... A tak bardziej prywatnie... to... może... wpadlibyście do mnie w niedziele na obiad... chciałbym jakoś poprawić trochę stosunki...
A- Okej...
KM- To super... i... przepraszam... Ja... może już pójde... - Konrad wyszedł, a Asia siedziała przez dłuższy czas w bliżej nie określony punkt. Wstałem i potrzedłem do niej... Wziąłem krzesło i usiadłem obok niej. Złapałem ją za ręke, a druga objąłem.

Sz- Hej, kochanie... co jest? - spytałem zciszonym głosem.
A- Co?
Sz- O czym tak myślisz?
A- O... Wszystkim...
Sz- Coś nie tak?
A- Nie wiem jakoś tak... dziwnie.
Sz- Hej będzie dobrze. - te chwile przerwał mój telefon. Wziąłem ją za ręke i odebrałem.

Sz- Halo?
?- Dzień Dobry z tej strony Katarzyna Malecz opiekunka ze żłobka.
Sz- Dzień dobry?
Op.- Dzwonie w sprawie pana córki... - spiąłem się co zauwarzyła Asia i spojrzała na mnie pytająco.
Sz- A co się stało?
Op- Państwa córka się chyba rozchorowała... Jest strasznie rozpalona. Dobrze by było gdyby pan, pańska żona lub ktokolwiek inny upoważniony odebrał ją.
Sz-Jasne, dziękuję.
Op- Do widzenia.
Sz- Do widzenia... - rozłączyłem się i odłożyłem telefon.

A- Co jest?
Sz- To opiekunka ze żłobka...
A- Coś się stało?
Sz- Madzia najprawdopodobniej sie rozchorowała, bo jest rozpalona, prosiła, żeby ktoś ją odebrał.
A- No to... nie wiem... twój ojciec?
Sz- Nie, pracuje...
A- Eh.. to może Konrad?
Sz- Jesteś pewna?
A- A mamy inne wyjście?
Sz- No nie... - poszliśmy go o to zapytać. Na szczęście jeszcze nie opuścił komendy. Zgodził się bez problemu. Spytał też czy nie odwieść jej do lekarza. Stwierdziliśmy, że to wcale nie taki zły pomysł. Konrad pojechał po naszą córkę, a my zmartwieni wróciliśmy do pracy i po krótkiej chwili dostaliśmy wezwanie.
************************************

☆Asia i Szymon-Historia jak ze snów☆ |ZAKOŃCZONA|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz