21

6.5K 173 59
                                    

Thomas

Zaparkowałem samochód na firmowym parkingu. Z tego co wiem to nie powinno nikogo już w firmie więc na spokojnie wszedłem do budynku, aby nadrobić zaległości dzisiejszego dnia.

Będąc na swoim piętrze usłyszałem, że ktoś jeszcze się krzątał. Ostrożnie szedłem w stronę mojego biura, a głosy stawały się coraz głośniejsze. Doszedłem do rogu, za którym znajdowało się moje biuro i miejsce pracy Julii.

-Co robisz? - usłyszałem za plecami damski głos.

Lekko podskoczyłem ze strachu i szybko odwróciłem się, a za moimi plecami stała moja przyjaciółka.

-Co ty tu jeszcze robisz? - zapytałem ją zdziwiony. 

-Zapytałam pierwsza - uśmiechnęła się zwycięsko.

-Przyszedłem nadrobić robotę - wzruszyłem ramionami, a jej twarz zmieniła się na wściekłą.

-Właśnie, do kurwy! Muszę cie opierdolić! 

-No co jest? - szedłem do swojego biura, a ona wściekła szła za mną.

-Ty się mnie jeszcze pytasz?! To wszystko twoja wina! Gdyby nie ty to on... - przerwało nam otwarcie drzwi w moim biurze, w którym się już znajdowaliśmy. 

-Cześć misiaczkuuu - usłyszałem pisk - pewnie się stęskniłeś, więc przyszłam!

Podbiegła do mnie i mnie przytuliła, a ja spojrzałem na Jul, której mina wyrażała obrzydzenie. 

-Co mówiłaś? - zapytałem jej, ale moja przyjaciółka tylko pokręciła głową i wyszła z biura.

Zastanawiałem się o co chodziło dziewczynie. Przecież nic poważnego nie mogło się stać. Prawda?


-To co kotek? Możemy już iść?

-Przecież dopiero wszedłem do firmy. Posiedzę tutaj do wieczora. Wracaj do domu.

-Ale może wrócisz ze mną - jedną ręką przejechała po moim torsie, a drugą dłonią nawinęła sobie kosmyk włosów.

-Rebecca, powiedziałem coś. Idź do domu - odsunąłem się od niej i siadłem za moim biurkiem.

-Jesteś okropny - i wyszła.

Wyciągnąłem już papiery, które miałem podpisać, ale mój telefon wydał z siebie dźwięk, oznajmiający, że ktoś do mnie dzwoni.

Wziąłem go do ręki, a na ekranie pojawił się numer i zdjęcie mojej babci.

-Dlaczego do cholery nie odpierasz?! Nic dla ciebie nie znaczę! Nawet gdybym umierała to byś nie odebrał! Jesteś okropnym wnuczkiem! Dodzwonisz się prędzej do papieża niż do ciebie! Od swojej kochanicy pewnie po sekundzie odpierasz, ale od biednej, starej, schorowanej i słabej babci to nie! Po co! Na mój pogrzeb też pewnie nie przyjdziesz! A nie czekaj, TY nawet nie będziesz wiedział kiedy umrę bo nie odbierzesz! A spróbuj na ten zasrany pogrzeb przyjść z tą motyką to wstanę i ci jebnę!

-Babciu ale o co chodzi? Źle się czujesz? - tak, pominąłem jej wywody jaki to okropny jestem, bo słyszę to dość często.

-Ja się źle czuję?! To tobie coś się pieprzyło w tym głupim łebie! Jest z tobą ta dziwka? Jeśli tak, to się rozłączam, jeszcze przez telefon dostanę jakiegoś choróbska. 

O kim ona mówi? Przecież nie mówiłem jej nic o Rebecce.

-Ja czuję się dobrze, ale o kim ty mówisz? O Rebecce? - zmarszczyłem brwi.

-A cholera wie jak ona się nazywa. Mówię o tej co wpieprzyła się między ciebie, a Angele.

-Ale skąd ty o niej wiesz? I tak, ona nazywa się Rebecca, babciu.

-Nie obchodzi mnie to jak się nazywa. A wiesz skąd o niej wiem? Angela mi o niej opowiedziała, kiedy była dzisiaj u mnie. Pożegnać się.

Więc dobrze myślałem, ale dlaczego aniołek mówił o niej babci. I chwila? Pożegnać się?

-Jak to się pożegnać? Co ci o niej powiedziała.

-Powiedziała, że masz jakaś kobietę, którą zdążyła poznać ostatnio. Uznała, że jest dla ciebie idealna oraz mówiła, że już nie będzie ci przeszkadzać. Aha, pewnie cie to nie rozchmurzy, ale miała łzy w oczach jak mówiła, że chce żebyś był szczęśliwy. 

-Jak to ją poznała, nie miała jak i jakie przeszkadzać? I dlaczego to brzmi jakby się żegnała? - nic z tego nie rozumiałem.

-Bo to było pożegnanie Thomas. Ona wyjechała.

-Jak to wyjechała?!


Angela


-Więc jesteśmy - auto się zatrzymało, a ja obudziłam się z drzemki.

-Długo spałam? - przeciągnęłam się i zobaczyłam, że mój syn smacznie sobie śpi, a rodzice na mnie patrzą.

-Potrzebowałaś tego snu kochanie - mama ciepło się do mnie uśmiechnęła.

 Opowiedziałam mamie o całej sytuacji, więc wie o każdym szczególe.

-Jesteś gotowa? Możemy wejść do mieszkania? - zapytał spokojnie tata wyłączając silnik.

-Tak - nabrałam więcej powietrza do płuc - Tak, jestem gotowa.

 Po półgodzinie byliśmy już we czwórkę w moim nowym, małym mieszkanku z paręnastoma kartonami.

-Dobra słońce, ja już będę jechał. Jeszcze długa droga przede mną - tata stanął przy mnie.

-Jasne, nie ma sprawy - przytuliłam się do niego - Uważaj na siebie i daj znać jak będziesz na miejscu - dał mi całusa w głowę.

-Jak zawsze kochanie.

-Matt! Chodź pożegnać dziadka! 

 Mój syn szybko przybiegł i mocno przytulił się z mężczyzną.

-Paa dziadku!!

 Poszłam do innego pomieszczenia, aby dać trochę prywatności moim rodzicom.

Po chwili usłyszałam zamykające się drzwi, a zaraz po tym mama pojawiła się w mojej przyszłej kuchni.

-To co kochanie - chwyciła mnie za rękę - Zaczynasz nowe życie.

Spojrzałam na nią z nadzieją na nową oraz dobrą przyszłość dla mnie i dla mojego syna.

-Tak, zaczynam nowe życie. Tylko ja, Matt i wy - podparłam głowę na jej ramieniu.


Zamykam rozdział Arthur i Thomas, a zaczynam życie z jednym mężczyzną, którego kocham nad życie.

Zaczynam dobry i szczęśliwy rozdział z moim synem.

Mam taką nadzieję...




------------

Okej, przepraszam.

Rozdział jest do bani, ale musicie mi to wybaczyć, ostatnio nie jestem w najlepsyzm stanie...

Mam nadzieję, że chociaż w 1% wam się podoba.


Do następnego! 

Please, help meOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz