47

4.6K 140 34
                                    

Angela

Dzisiaj mijają dwa tygodnie od kiedy zostałam porwana. Moje ciało nie wygląda za dobrze. Jestem blada, cała w siniakach i obtarcia, no i  schudłam. Co się dziwić, Michael karmi mnie dość małymi porcjami i rzadko. 

Mam tutaj już schemat dnia. Wstaję rano, koło ósmej na śniadanie, mężczyzna wychodzi do pracy, ja zostaję w domu sama z listą obowiązków. Kiedy nie dam razy ich zrobić, dostaję mi się za to. Koło godziny 17, mój porywacz wraca do domu i sprawdza co zrobiłam. Michael jest bardzo wybuchowy, w jednej sekundzie potrafi się śmiać, a w drugiej krzyczy. 

-Słońce! Wróciłem! - usłyszałam trzask drzwi i ściągane buty.

Kurwa zapomniałam powiesić nowe firany.

Stałam przerażona w kuchni.

On mnie zabije.

-I jak tam? Wszystko zrobione? - podszedł do mnie i dał mi buziaka w czoło.

-Noo.

-Czego znowu nie zrobiłaś?

-Zapomniałam powiesić firanki - wyszeptałam i spuściłam wzrok na ziemię.

-Co?! Boże, jak można być takim nieudacznikiem! Jesteś beznadziejna! - zamachnął się.

-Ała! - pisnęłam z bólu.

                                                                                          ***

Kolejny tydzień minął. Jestem coraz słabsza. Nie mam już na nic sił.

Błagam, chcę do moich mężczyzn.

-Ile razy ci mówiłem! -wzdrygnęłam się - Jak możesz być tak tępa?! Mówiłem ci tysiąc razy, że moje koszule masz prać osobno! Czy ty nic nie potrafisz zrobić?! 

Zamach ręką. 

Przeszywający ból.

Mój pisk.

Upadek.

Kopnięcie. Jedno, drugie, trzecie.

Ogromny ból.

Mój płacz i błaganie, żeby przestał.

Jego dłonie na moim ciele.

Jego śmiech.

Ciemność.

                                                                                            ***

Jestem w tym cholernym domu już miesiąc, nie myślę o niczym innym jak śmierci. Jestem już na to za słaba, jestem dziennie bita i zmuszana do ciężkich prac. Nie jestem już w stanie tego robić, nie jestem w stanie żyć. Jedyne co mnie przytrzymuje przy życiu to nadzieja na zobaczenie Thomasa i mojego kochanego synka.

Ciekawe czy mnie szukają...

Mój gnębiciel za chwilę powinien wrócić do domu.

Dzisiaj na szczęście zrobiłam wszystko co powinnam.

-Cześć kochanie, wróciłem! - stanęłam trzy metry przed nim.

-Cześć - powiedziałam cicho.

-Ojoj co jest? Źle się czujesz? Słabo wyglądasz - podszedł do mnie zmartwiony.

-Nic mi nie ma, spokojnie. 

-No dobrze - ominął mnie i wyłożył swoje wszystkie rzeczy na stolik.

Please, help meOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz