Rozdział 10

454 17 43
                                    

Jej mieszkanie było jednym z najciekawszych miejsc jakie widział. Jasne, przestronne. Nowoczesny apartament w zielonej dzielnicy Poznania. Stał na ogromnym tarasie i wpatrywał sie w miasto. Widział wieże katedry, płynącą rzekę. Widział już właśnie co miała na myśli, mówiąc o swoim pedantyźmie. Było w mieszkaniu bardzo czysto. Jakby cały dzień spędziła na szorowaniu. Otworzyła mu drzwi ubrana w zwykły dres ze związanymi włosami w kok. I widział jej zrelaksowany uśmiech. W ogromnym salonie królowały nowoczesne meble. Widział na ścianach zawieszone zdjęcia, puchary, medale. Odwrócił głowę kiedy pojawiła sie obok niego z kubkiem kawy. Uśmiechnął sie do niej. Odpowiedziała mu tym samym. 
- Gotowy? 
- I tak mnie to nie ominie - mruknął zrezygnowany. Zaśmiała sie zajmując miejsce przy stoliku, stojącym na tarasie. Widział jak przesunęła po blacie szklanką z sokiem. Usiadł obok niej przysuwając do siebie książki. 
- Piękny widok - podniósł głowę na miasto 
- Dziękuję. Kocham patrzeć na to miasto - wyjaśniła podpierając brodę na dłoni. Spojrzał na nią. Czuł się dziwnie dobrze w jej towarzystwie. 
- Tak, ma coś w sobie - skinął głową - Nawet nie spodziewałem sie tego - oznajmił. Odwróciła głowę na niego. Spoglądał na wieże katedry na Ostrowie Tumskim. Słońce z dala odbijało sie od płynącej Warty. Słyszał hałas z zewnątrz. 
- Czego?
- No tego wszystkiego - wyprostował sie na krześle - Nie wiem, nie umiem nazwać tego czego sie spodziewałem ale kiedy wysiadłem z samolotu, byłem pozytywnie zaskoczony - wskazał ręką na całe otoczenie. Zaśmiała sie cicho odwracając wzrok na miasto. 
- Domyślam się, że obraz Polski jaki kreują w innych krajach jest zupełnie odmienny od rzeczywistości. Często jest pewnie pokazane, że w Polsce jest jeszcze średniowiecze - mruknęła przyglądając sie miastu. 
- Zawsze powtarzali, że wschód Europy to dzikie tereny - wyjaśnił. Widział jak wyprostowała sie i odwróciła w jego kierunku. Wyglądała na zaskoczoną. Uniosła brew
- Wschód?
- No a gdzie jesteśmy? - był zaskoczony jej pytaniem. Poczuł lekkie zwątpienie w swoje słowa. Widział jej zaskoczone spojrzenie. 
- Nigdy nie mów komukolwiek w Polsce, że żyjemy we wschodniej Europie. W Suchowoli, koło Białegostoku jest geograficzny środek Europy. Polska, Słowacja, Czechy, Węgry to kraje Europy Środkowej - wyjaśniła. Poczuła sie dziwnie rozbawiona jego słowami. I tym jak był pewny tego co mówi. Zdała sobie sprawę, że obraz państwa polskiego w innych krajach jest na prawdę zakłamany. Chyba nawet nie chciała wiedzieć jak bardzo wiedza Kelly'ego jest ograniczona. Nie znała go zbyt dobrze by mówić o nim, że jest głupi. A zapoznając sie z jego aktami wiedziała, że ma doczyniena ze specjalistą w swojej dziedzinie. Jego akta imponowały. I nie chciała pogrzebać tego dobrego zdania o poruczniku. 
- Chciałbym to zobaczyć - rzucił 
- Co?
- Ten środek Europy - wyjaśnił spokojnie 
- Chciałbyś zobaczyć Polskę? - uniosła brew. Spojrzał na nią i skinął powoli głową nie odwracając wzroku. 
- Nie ma problemu. Zabierzemy cię na wycieczkę krajoznawczą - uśmiechnęła sie promiennie. Uwielbiała pokazywać obcokrajowcom, Polskę. 
- Zobaczysz i morze i góry i jeziora i stare puszcze. I wszystkie niesamowite miejsca 
- Czytałem też o tym obozie koncentracyjnym, który był w Polsce - oznajmił. Tak, zrobił sobie małe rozeznanie jeśli chodzi o historię kraju nad Wisłą. Zapoznał sie z nią z grubsza ale był pod ogromnym wrażeniem tego co przeszli. Nigdy nie przywiązywał jakoś uwagi do historii danego miejsca ale zaczęlo sie zapoznawania sie z historią Jeżyc, potem całego Poznania a na końcu doszło do liźnięcia historii całego kraju. I chciał to zobaczyć. Doświadczyć tego. 
- Auschwitz na samym końcu. To miejsce wysysa z ciebie wszystkie pozytywne uczucia - wyjaśniła spokojnie.
- Ale po zmianie możemy objechać cały Poznań. Pokażę ci Ostrów, Cytadelę, pomnik Powstańców - przytaknął jej i złapał za książkę. 

Dawno nie śmiała sie tak głośno jak przy Kelly'm, który dalej uczył sie języka polskiego. Widziała małe postępy. Twarde głoski szły mu na prawdę dobrze. Ale kiedy pojawiały się wszystkie zmiękczenia było już trudniej. I widziała co raz bardziej jak Kelly sie szybko denerwował. Kiedy sie boczył, wyglądał jak naburmuszone dziecko, któremu nie kupiono chcianej zabawki. Bawiło ją to z jednej strony, ale z drugiej denerwowało. Porucznik wydawał sie być ambitny i irytowało go to, że coś mu nie szło. Starała sie go uspokoić ale wtedy prychał mamrocząc coś pod nosem. Nie wiedziała jak go uspokoić. Zaskoczony odwrócił sie do niej, czując jak oparła dłoń na jego ramieniu i pogłaskała. Uśmiechnęła sie do niego lekko. Poczuł jej delikatny dotyk. W tym samym momencie zrobiło mu sie niesamowicie gorąco. Wpatrywał sie w jej oczy. Jej obecność go bardzo rozluźniała i wyciszała. Nie umiał tego nazwać. 

Otworzył drzwi słysząc dzwonek. Uśmiechnęła sie szeroko do niego trzymając w dłoni klucze od samochodu oraz telefon. Na nosie miała okulary przeciwsłoneczne. Przekrzywiła głowę widząc go jeszcze nie gotowego do wyjścia. A dzwoniła, że będzie dokładnie o tej i o tej godzinie. 
- Trzy minuty - mruknął znikając w głębi mieszkania. Trochę zagadał sie z Matt'em i zupełnie nie zwrócił uwagi na zbliżający sie czas przybycia pani Kapitan. Jak mu obiecała, tak zapowiedziała mu wycieczkę po mieście. Z jednej strony był tym podekscytowany. I będzie miał okazję spędzić z nią cały dzień. Wsunął na siebie kurtkę kierując sie do niej. Opierała sie o barierkę na klatce przeglądając coś w telefonie. Zamknął drzwi i stanął przed nią. Podniosła wzrok na niego i uśmiechnęła szeroko. 
- Ruszamy? - wskazał na wyjście. Skinęła głową odwracając sie do schodów. 
- Lidia? - zatrzymała sie słysząc ten dziwny głos za sobą. Kelly poprawił kurtkę na sobie i uśmiechnął sie do niej szeroko. 
- Bardzo ładnie dzisiaj wyglądasz - oznajmił po polsku wprawiając ją w osłupienie. Szeroki uśmiech wkroczył na jej twarz. Ale był zupełnie inny niż dotychczas. Taki bardziej miękki. A na jej polikach pojawiły sie rumieńce. 
- Dziękuję - mruknęła. Za każdym razem kiedy Kelly mówił coś po polsku, czuła jak po jej ciele przebiega dreszcz. Kiedy słyszała jego twardy głos czuła jak traci grunt pod nogami. Dotknęła swojego polika. Widział jej reakcję. I spodobało mu się jej zakłopotanie. Widział jej wzrok, który chciał uciec. Widział rumieniec na jej twarzy. Wyglądała niezwykle uroczo. Wyszedł za nią z kamienicy. 
- Kto cię tego nauczył? - poczekała na niego aż stanął obok niej.
- Sam - obrócił głowę szukając jej auta. Brązowowłosa uśmiechnęła sie do niego. 
- Jedziemy tramwajem - wskazała na bimbę*, która wtoczyła sie z hukiem na torowisko. Wytrzeszczył oczy i odwrócił wzrok na nią. Zaśmiała sie widząc jego minę. 

Był padnięty. Po przejściu się po ulicy 28 Czerwca 1956 czuł jak nogi mu wchodząc w tyłek. Teraz siedzieli na błoniach wpatrując sie w płynącą rzekę. Wieczór był ciepły co sprawiło, że obok nich przebywało na prawdę wiele osób. Spojrzał na otoczenie. Długa ścieżka rowerowa ciągnęła wzdłuż brzegu. 
- Wartostrada? - wskazał na drogę. 
- Owszem. Fajnie sie biega po tym - oznajmiła spokojnie przecinając swojego placka ziemniaczanego na pół. Severide spojrzał na nią. Z początku podchodził do tego sceptycznie widząc stoisko ale później musiał przyznać, że smakowało mu to. 
- Jak to się nazywa? 
- Plyndze - wyjaśniła spokojnie - Po poznańsku to plyndze. A po polsku placki ziemniaczane - sprostowała. 
- Czemu tak? Znaczy w Poznaniu to pl...
- Plyndze - ruszyła mu na pomoc. Skinął głową z wdzięcznością
- A po polsku to placki z ziemniaków?
- W Poznaniu mówi sie gwarą - otarła usta, chusteczką i zwinęła ją w kulkę w swoich palcach. Musiał przyznać, że Lidka miała ogromną wiedzę o Poznaniu. Mówiła bardzo spokojnie ale też chciał jej słuchać. Nie zasypywała go informacjami. Mówiła o tych najważniejszych. Widział Cytadelę, Starą Pocztę, Stary dworzec, Ratusz. Nawet podróż komunikacją miejską nie była tragedią. Bawił sie na prawdę świetnie. Spojrzała na niego kiedy usiadł bliżej niej. Nie, nie odsunęła sie od niego. Czuła sie na prawdę doskonale w jego towarzystwie. Odgarnął z jej polika kosmyk włosa. Dreszcz przebiegł po jej ciele kiedy poczuła jego skórę na swojej. Ciepłe palce z ostrożnością i czułością zsunęły jej włosy za ucho. Lekko przymknęła powieki poddając sie tej dziwnej chwili. Severide zachowywał się tak jakby to było coś normalnego. A ona poczuła właśnie jak mimo najszczerszych chęci, odrywa się od siebie i zaczyna tracić głowę. 

---------------
Bimba - po poznańsku tramwaj

Za karę [Chicago Fire] || ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz