Rozdział 20

305 13 5
                                    

Poranek przyniósł jej lekkie zawroty głowy. Czuła sie jakby wczoraj wypiła niebotyczną ilość alkoholu. Zamrugała powiekami czując jak słońce drażni skórę na jej twarzy. Nie chciała otwierać oczu. Nie chciała wstawać. Było jej tak dobrze, tak komfortowo. Nawet szarpiący ból nogi nie sprawiał jej dyskomfortu. Nic nie mogło sie z tym równać. Chyba potrzebowała czegoś takiego. Chyba musiała sie wyspać. Ostatnie dni były dla niej dosyć dziwne. Poprawiła głowę na poduszkach i niechętnie spojrzała w sufit. O tak, ostatnie dni były bardzo dziwne. Zwłaszcza to co działo sie między nią a porucznikiem. Sama nie wiedziała co o tym myśleć. Nie żeby sie jej to nie podobało. Ale... A jeśli on rzeczywiście zostawił w Chicago swoją dziewczynę? Pierwszy raz w życiu miała taką sytuację. Spotkała kogoś do kogo poczuła jakąś chemię a on najprawdopodobniej jest w związku. Westchnęła cicho. Całe mieszkanie było jakby wymarłe. Nie wiedziała co powinna zrobić w tej sytuacji. W sumie, mleko już sie rozlało. Teraz będzie musiała żyć z brzemieniem, że dotknęła mężczyzny innej kobiety. Ale czy jej to jakoś ciążyło? Nie umiała na to odpowiedzieć. Tylko z drugiej strony czuła lekkie wyrzuty sumienia z zaistniałej sytuacji. Nie wiedziała jednego - czy będzie potrafiła o to zapytać porucznika i porozmawiać z nim szczerze.  
- Boże drogi, Lidia!! - krzyk ściągnął ją na ziemię. Przestraszona dostrzegła w drzwiach swoją przyjaciółkę. Karolina na widok jej reakcji wyraźnie sie rozpromieniła. 
- Czy ten przystojny mężczyzna na kanapie w twoim salonie to właśnie porucznik? - jej gość uśmiechnął sie łobuzersko i wskazała kciukiem za siebie. 

Kelly miał bardzo płytki sen. Nie wiedział dlaczego ale budził go najmniejszy szmer. Musiał zasypiać w otoczeniu kompletnej ciszy. Ale i to nie gwarantowało mu pełnego wyłączenia sie. Teraz zerwał sie na równe nogi słysząc jakby z oddali trzask drzwi. Skołowany rozejrzał sie po salonie. Tak, wiedział już gdzie jest. Szybko zamrugał powiekami i otarł twarz. Musiał być przygotowany na każdą ewentualność. 
- Ooo - usłyszał. Scentrował wzrok na kobiecie, która pojawiła sie w drzwiach od przedpokoju. Brunetka zmarszczyła czoło przyglądając sie mu. Wyglądała na potwornie zaskoczoną jego obecnością. Ale on czuł doskonale to samo. Resztki snu i zmęczenia wyraźnie odpłynęły. Chłonął otoczenie wszystkimi zmysłami. Przyglądał sie przybyszowi. Widział już gdzieś te niebieskie oczy i zadziorny wyraz twarzy. Odwrócił szybko wzrok do zdjęć wiszących na ścianie. No tak. 
- Ekhm... Szukam Lidii - rzuciła z automatu.  Severide spojrzał na nią i wskazał ruchem głowy na drzwi od jej sypialni. Karolinie nie umknął nawet fakt, że na jego czole świecił sie plaster opatrunkowy. Ale z racji, że sama była podatna na urazy nie skomentowała nawet mimiką, tego zabawnie wyglądającego faktu. Wyglądał na trochę skrępowanego obecnością brunetki. 
- Gapcio ze mnie - mruknęła - Jestem Karolina. Ty musisz być Kelly - wyciągnęła rękę w jego kierunku. Zaskoczony uścisnął ją. Poczuł jej ciężki, mocny uścisk. Uśmiechnął sie do niej szeroko. Czyli Karolina słyszała o nim od Lidii. Spoglądał na jej przyjaciółkę. 
- Miło mi - mruknął cicho czując, że w gardle mu zaschło 
- Wiesz co z jej nogą?
- Tylko głębokie rozcięcie, zszyli jej rane i kazali odpoczywać - wyjaśnił. Karolinę aż paliło w środku, żeby go zapytać o wszystko. Jej wrodzona, babska ciekawość jednak musiała sie teraz obejść smakiem. Pani Kapitan i tak wszystko jej opowie dokładnie. Nie chciała wprowadzić Kelly'ego w jeszcze większe zakłopotanie. Widziała jego minę. Ale ona sama nie spodziewała sie tego, że go tu spotka. I to w dodatku śpiącego na kanapie. Jeśli już miałaby wparować to wyobrażała sobie porucznika w łóżku pani Kapitan. Musi to jak najszybciej wyjaśnić z Lidką. 
- To ja w sumie już pójdę - mruknął - Skoro jesteś tu to będziesz pilnować, żeby sie nie przemęczała z tą nogą - dodał łapiąc za koc, którym był okryty. 
- Ahh czyli już dała ci sie we znaki tym jej samosiowaniem? 
- Nie za mocno. Ale sądząc po twoim tonie to problem jest poważny - wyjaśnił rozbawiony. Widać było, że Karolina zupełnie inaczej podchodziła do życia niż Lidia. 
- Ohh... Zapewniam, że najlepsze przed tobą - puściła mu oczko i skierowała sie do sypialni. Nie miała nawet zamiaru pukać. O nie. Czuła sie tutaj jakby to był jej dom. Kelly obserwował ją w skupieniu jak z wysoko podniesioną głową kierowała sie do pokoju pani Kapitan. Uśmiechnął sie słysząc okrzyk 
- Boże drogi, Lidia!! - który był bardzo wyraźny.Po tym trzasnęły drzwi od sypialni. I słyszał tylko dwa, ściszone, damskie głowy które rozumiały sie między sobą. 

Lidia ściągnęła brwi słysząc jak jej przyjaciołka po raz kolejny, ostro zwraca jej uwagę na to, że nie powinna chodzić za dużo. Zignorowała to zupełnie siadając na krześle przy kuchennej wyspie. Pół dnia spędziły leżąc na łóżku i rozmawiając. Karolina miała kilka dni wolnego, które postanowiła spędzić na opiece nad Lidią. Brązowowłosa przyjęła to z lekkim niezadowoleniem. Ale w sumie z dwojga złego lepiej żeby to była Karola. Miała pewne przeczucia, że Kelly'm targało w pewien sposób poczucie winy. Że nie do końca zrozumiał to co mu powiedziała. 
- Ja ci mówię, pewnie boli go to że przez niego masz... 
- Jop, tak może być jak mówisz - ucięła. Karolina wspomniała o tym już trylion razy. Wpatrywała sie w swoją przyjaciółkę i postanowiła wsłuchać sie w jej przejęte opowieści o życiu w trasie. Chciała na prawdę być bardziej beztroska. Ale chyba nie potrafiła. Wszystko z czasem sie zmienia. I ona doskonale o tym wiedziała. Dostała przecież szansę na to, żeby sie zmienić. I postanowiła to zrobić. Czy sie to komuś podoba czy nie. A inni, którzy są najbliżej niej i tak by nie zrozumieli. 

Za karę [Chicago Fire] || ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz