Rozdział 23

263 17 19
                                    

Otworzyła oczy skołowana. Czuła sie jakby brała udział w ulicznych walkach. Rozejrzała sie dookoła. Biel otaczała ją z każdej strony. Była w szpitalu. Pożar fabryki majaczył jej w głowie. Ale nie za wiele pamiętała. Dostrzegła siedzącą na fotelu postać. Coś zakuło jej serce. Severide okryty kurtką spał. Uśmiechnęła sie blado pochrapując. Odwróciła wzrok do drzwi gdzie pojawił sie Will. Rudowłosy uśmiechnął sie do niej kiedy dostrzegł, że Stella sie obudziła. Kiedy zamknął cicho drzwi, Kelly poderwał się. Koczował w jej sali od dwu dni. Nie wychodził stamtąd na dłużej niż do łazienki. A tak nie odchodził od łóżka Stelli. 

Dominik spojrzał na panią Kapitan, która była dziwnie milcząca. Całą drogę od jej mieszkania do szpitala na kontrolę nie odezwała sie słowem. Oczywiście, że go to trochę martwiło. Nawet nie trochę. Kiedy próbował ją zagadać odpowiadała pomrukiem. Zmartwiło go to. Od momentu kiedy Severide wybiegł z remizy taka była. Widział jej zaskoczone, przerażone spojrzenie kiedy wszedł do jej sali. I gdy drżącym głosem powiedziała mu co sie stało. Zrozumiał, że dla Lidii, Kelly był już integralną częścią zespołu. I że martwiła sie o niego. 
- Lidka - mruknął zirytowany
- Tak? - niechętnie podniosła głowę kiedy wyczuła napięcie w jego głosie. 
- Co sie z tobą dzieje? Jesteś jakaś dziwnie przygaszona... 
- Wszystko w porządku. Po prostu - westchnęła - Martwię sie o Severde. Miał dać znać, że wylądował ale nic takiego
- Zrozum go. Jego dziewczyna trafiła do szpitala - poklepał ją po ramieniu. Coś ponownie zmiażdżyło jej serce kiedy to usłyszała. Łzy szybko zebrały sie w jej oczach. Ale otarła je zanim Dominik by zauważył. To na prawdę ją bolało. Myślała o tym wszystkim cały dzień. Całe dnie rozmyślała o tym co powinna zrobić. I teraz jej smutek mieszał sie z wściekłością. Była smutna bo okazało się, że Severide ma jednak kogoś. I z tego samego powodu była również wściekła. Bo Kelly Severide okazał się ogromnym dupkiem, który w nosie miał, że ta cała Stella go kochała i z obawami wypuściła go na drugi koniec świata. A on jej wywinął taki numer. Była okropnie, dalej jest, wściekła. Nawet przez głowę przeszło jej by zgłosić wniosek o anulowanie jego wymiany i zadzwonienie do Stelli i powiedzieć jej prawdę. Ale... Ale musiałaby mieć poważny powód żeby porucznika spakować w skrzynkę po bananach i wysłać skąd przybył. A druga sprawa, że jego dziewczyna była w szpitalu. Więc takie nerwy były nie dla niej wskazane. Lidia nawet nie wiedziała co z nią. Nie chciała pogorszyć jej stanu. 
- Tak, tak... Masz rację - rzuciła prostując sie na fotelu pasażera. Nawet nie musiała go prosić o pomoc. Dominik sam zjawił sie rano w jej mieszkaniu i oznajmił, że zawiezie ją na kontrolę. 

Zaśmiała sie cicho słuchając Kelly'ego, który opowiadał jej o pobycie w Polsce. Poczuła sie bardzo miło kiedy powiedział, że wsiadł w pierwszy samolot. Przyleciał tu specjalnie dla niej. Drugą dobrą wiadomością było to, że doktor Rhodes załatał jej płuco. Oznaczało to, że za kilka miesięcy będzie mogła wrócić do remizy. Będzie mogła być dalej strażakiem. 
- A co im powiedziałeś kiedy...
- Że moja dziewczyna trafiła do szpitala - rzucił z szelmowskim uśmiechem. Stella wytrzeszczyła oczy. 
- Co?! A co z tą panią kapitan?
- Oj to tylko małe kłamstwo przecież - mruknął. Ze Stellą już dawno ustalili, że będą sie tylko przyjaźnić. Próbowali być razem ale z tego wychodził tylko większy problem. Nie umieli sie dotrzeć w tej pierwszej fazie. Więc tym bardziej nie stanie sie to później. A oboje mieli dosyć walk z tą drugą stroną. Ona była rozwiedziona, on po kilku nieudanych związkach. 
- Małe? - parsknęła - Jesteś...
-  Inaczej mnie nie puścili by - rzucił prostując sie. Oparł dłoń na jej dłoni. Pokręciła głową. 
- No to opowiadaj mi teraz o tej pani Kapitan - dodała - Bo Krystek nie umiał jej nie chwalić kiedy pytałam go o nią - dodała kręcąc głową. Zmiennik Kelly'ego ujął ich umiejętnością rozładowywania najcięższej atmosfery. Jego sposób opowiadania czegoś sprawiali, że często pękali ze śmiechu. I był na prawdę skarbnicą wiedzy o wszystkim. Widać, że lubił to co robił. Był też ogromnie zaskoczony, że wszyscy w remizie mają drugą pracę. Okazało się, że w Polsce zarobki w straży są o wiele lepsze. Do tego zakochali się w gołąbkach i pierogach. Polska kuchnia dla nich była apetyczna ze względu na umiejętność idealnego wyważenia przypraw. Kelly uśmiechnął sie promiennie i tak samo szybko mina mu zrzedła. To właśnie Lidce powiedział, że jego dziewczyna trafiła do szpitala. Właśnie jej to powiedział. Zamrugał powiekami i otarł twarz. Stella przyglądała mu sie w skupieniu. Zauważyła, że wyraźnie mina mu zrzedła kiedy chciał coś powiedzieć. 

Została sama. Dominik właśnie wyszedł od niej. Złapała za kubek po kawie i skierowała sie kuśtykając do zmywarki. Lubiła swoją ciszę. Ale teraz jej przeszkadzała. Kiedy została sama wszystko do niej wróciło. A nie chciała już o tym myśleć. Nie chciała już być smutna. Chciała zająć czymś głowę. Ale nie tą okropną sytuacją, w którą sie wpakowała. Po pierwszej złamała najważniejszą zasadę - wdała sie w romans z kimś z pracy. To już jej nie napawało zadowoleniem. A do tego okazało się, że porucznik ma dziewczynę. Zabolało ją właśnie drugi raz. Spojrzała na kubek trzymany w dłoni. Drżała jej dłoń. Odrzuciła przemożną ochotę ciśnięcia szkłem w ścianę. Co by jej to dało? Chwilową ulgę, która nie rozwiązałaby jej problemy. Wszystko byłoby łatwiejsze gdyby byłaby pozbawioną sumienia kobietą. Ale to nie jest Lidia. Zatrzymała sie zaskoczona słysząc dzwonek domofonu. Nikogo sie nie spodziewała. A Karolina przecież ma klucze do klatki i mieszkania. Odsunęła sie od zmywarki i pokuśtykała do wyjścia. 
- Halo - mruknęła do słuchawki
- Poczta kwiatowa - męski głos zabrzmiał jej w uszach. Wcisnęła klucz i rozblokowała drzwi. Usłyszała charakterystyczny zgrzyt. Kwiaty? Dla niej? Poczuła sie zaskoczona i skołowana. Oparła sie o  ścianę i czekała na dzwonek. Oparła dłonie na swoich udach. Patrzyła na szafkę na buty w których każda para jest położona idealnie. Jej natręctwo próbowało ją zmusić do tego żeby sprawdziła czy jej buty są idealnie ułożone. Odblokowała drzwi kiedy rozległ sie dzwonek. 
- Co ty tu robisz? - fuknęła widząc w drzwiach swojego byłego męża. Krzysztof na jej widok wyraźnie rozchmurzył sie. Marynarka jak zawsze była zapięta na guziki. Koszula opinała sie na jego klatce piersiowej. Włosy i broda ciągle były idealnie ułożone. 
- Słyszałem co sie stało i postanowiłem sprawdzić czy czegoś nie potrzebujesz - zmierzył ją wzrokiem. Najdłużej wpatrywał sie w jej zabudowaną nogę. Potem spojrzał w jej oczy. Widziała tam znaną jej już czułość i miękkość. Martwił sie o nią nadal. Widział jej zmęczone spojrzenie. 
- Nie, dziękuje - prychnęła 
- Lidia, poczekaj - wsunął  sie do mieszkania. Zaskoczona spojrzała na niego. Zamknął cicho drzwi i stanął naprzeciw niej. Zadarła głowę. Jej były mąż był o głowę od niej wyższy. Ale to nie przeszkadzało jej w czymkolwiek. 
- Proszę cię - jęknęła zrezygnowana - Jestem zmęczona i nie mam siły na kolejne kłótnie - dodała. Mężczyzna spojrzał na nią. Krzyknęła czując jak odrywa sie od podłogi. 
- Dlatego nie jestem tutaj żeby sie z tobą kłócić tylko żeby sie tobą zaopiekować. Powinnaś odpoczywać i nic więcej - oznajmił spokojnie. Zawsze mówił spokojnie. No chyba  że sie kłócili. Wtedy dopiero mogła słuchać jego krzyków i wrzasków. Poczuł jak oparła dłoń na jego karku. Uśmiechnął sie pod nosem i skierował w głąb mieszkania. 

Za karę [Chicago Fire] || ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz