Rozdział 24

267 16 13
                                    

Zmywał naczynia pogrążony we własnych myślach. Zrozumiał właśnie co zrobił dzisiaj. Kiedy tylko przeczytał ten artykuł oraz zobaczył na zdjęciach, Lidię coś w jego wnętrzu trzasnęło. To, że sie rozwiedli nie zmieniło to co do niej czuł. Lidia jako pierwsza kobieta pokazała mu, że są też kobiety dla których mężczyzna nie jest tylko chodzącym portfelem. Odkąd pamiętał chciał zarabiać duże pieniądze i dążył do tego. A kiedy zaczął pokazywać wszystkim co osiągnął pojawiały sie te nieszczere twarze. Był bardzo samotny w świecie w którym miał wszystko. A potem właśnie spotkał panią Kapitan. Kobietę która, pamiętał to doskonale, spojrzała na niego z pogardą kiedy powiedział jej o swoim najnowszym aucie. Wyglądała na totalnie znudzoną jego gadaniem o pieniądzach które wydaje na zakupach. 
- Przepraszam, że ci przerwę - wpadła mu w słowo, kiedy opowiadał o najnowszym aucie na które mógł sobie pozwolić. Scentrował na niej spojrzenie. Jej spojrzenie było szczere i pełne dziwnego wzgardzenia dla jego słów
- Tak? - złapał za kufel piwa. 
- Żalisz sie czy chwalisz? Bo nie wiem czy ci gratulować czy współczuć - te dwa zdania sprawiły, że tego wieczora wyśledził wszystko o pani Frączyk. Zaczął mieć obsesję na jej punkcie. Poznali się przez wspólnych znajomych. Ale to kartoteki szpitalne i policyjne zawierały całą prawdę o Lidii. Prawdę o której ona nie mówiła nigdy. Prawdę której nie wiedział nikt. I pamiętał to jej spojrzenie kiedy wprost o to zapytał. Kiedy zapytał o to dlaczego nawet nie może poklepać jej po ramieniu. Nie liczył oczywiście na to, że już po miesiącu rzuci mu sie na szyje. Widział w niej kobietę o którą należało walczyć. O którą należało dbać. Kobietę, którą musiał uczynić królową. I wtedy po raz pierwszy rozpłakała sie. Widział jak pękła skorupa chłodu, którą wokół siebie zbudowała. Opowiedziała mu o wszystkim kuląc sie w rogu kanapy i ściskając poduszkę pod brodą. Słuchał jej przerażony, smutny. Widział w niej dziecięcą panikę. 
- To przez to co on ci zrobił, zmieniłaś sie? - wydukał ocierając dłonie o uda. Kiedy jakiś mężczyzna krzywdzi kobietę zasługuje na karę. I był wściekły również z tego powodu, że gwałciciel uniknął kary.
- Tak - otarła nos, rękawem i spojrzała na niego. Jej przerażenie było autentyczne. Wtedy po raz pierwszy zatonęła w jego ramionach. Szlochała wtulając głowę w jego klatkę piersiową. Zamknął ją w swoich ramionach. Oparł podbródek na czubku jej głowy starając sie opanować rosnącą wściekłość. To on zaproponował jej terapię. Zaproponował wizyty u specjalisty, który pomógł jej opanować demony przeszłości. A parę miesięcy po tej rozmowie byli już małżeństwem. Bo on sobie nie wyobrażał innej osoby, tylko ją. Na początku było przecież kolorowo, uczyli się żyć ze sobą. A po jakimś czasie zaczęła sie rutyna, kłótnie. I kiedy powiedziała mu o rozwodzie - zgodził się. Bo miał wrażenie, że tego właśnie chciała. Chciała sie uwolnić od tego. Nie miała siły już walczyć. Musiał przyznać sam przed sobą, że on też powoli odpuszczał. A kwartał po rozwodzie z przerażeniem odkrył, że popełnił błąd. Karygodny błąd który wprowadził go w otępienie. Korzystał z każdej możliwości żeby zobaczyć ją nawet przez chwilę. A teraz? Jej wypadek był dla niego idealnym momentem żeby znowu o tym zawalczyć. Wniósł ją do sypialni i kazał odpoczywać. Bez zadawania pytań położył ją na łóżku, otulił kocem i nakazał wołać jeśli czegoś będzie potrzebowała. Zajął sie ogarnięciem jej mieszkania, obiadem i porządkami. 
- A nie powinieneś być w biurze? - spojrzała na niego znad talerza. Lidia nie mogła odmówić swojemu, byłemu mężowi umiejętności gotowania. Krzysiek miał dziwny zmysł jeśli chodzi o doprawienie. On nawet kanapkę przyrządzić tak, że Lidka była wniebowzięta. 
- Będę pracować zdalnie dopóki nie zdejmą ci tego z nogi. Będę spał na kanapie - dodał widząc jej zaskoczone spojrzenie. Powoli przegryzła kawałek kurczaka. 
- Krzysiek... - odłożyła sztućce na talerz i przełknęła to co miała w ustach. Uniósł brew przyglądając sie brązowowłosej w skupieniu. Wyprostowała sie na krześle i spoglądała na niego. 
- Nie musisz, nie powinieneś tu być - wyjaśniła - Nie jesteśmy już małżeństwem. Nie masz już obowiązku o mnie dbać 
- Oczywiście, że mam! - poderwał sie prostując - Zrozumiałem, że to gdy zgodziłem sie na nasz rozwód popełniłem błąd. Bezmyślnie pozbyłem sie największego wsparcia jakie miałem, ciebie. To ty mi pokazałaś, że za każdym wielkim mężczyzną stoi kobieta. To ty udowodniłaś mi, że jeszcze są kobiety dla których mężczyza nie jest tylko chodzącym portfelem. To ty mnie pchałaś w te wszyhstkie pomysły. To ty siedziałaś koło mnie kiedy trochę tego upadło i powtarzałaś, że damy radę. A ja, idiota skończony, zamiast cie zatrzymać to pozwoliłem ci odejść. Bo myślałem, że tego chciałaś - wyrzucił z siebie na jedym wydechu. Wpatrywała sie w niego przerażona a potem podniosła sie i skierowała do sypialni. Teraz stał przy zmywarce i opróżniał ją. I zdał sobie sprawę, że chyba przesadził. Nie powinien mówić jej tego tak otwarcie. Ale z drugiej strony jak nie teraz to kiedy? Musi jej udowodnić, że zasługuje na kolejną szansę. Ciszę i przemyślenia przerwał mu, jej telefon. Odwrócił sie do wyspy i spojrzał na jej komórkę. Brzęczyła nieznośnie systemowym dzwonkiem. Odłożył ścierkę na blat i zamknął drzwi. Wpatrywał sie w jej telefon i drzwi od sypialni na zmianę. Ale otaczała go cisza. Jeśli Lidka zasnęła we własnym łóżku nic nie było w stanie jej obudzić. Taka była właśnie brązowowłosa. Pełna skrajności ale z drugiej strony nie spotkał nigdy tak ciepłej i troskliwej kobiety jak ona. I tym go urzekła. Mógł powiedzieć jej o wszystkim, Lidia słuchała w skupieniu i mówiła dopiero kiedy skończył. Umiała słuchać. Sama zapierała sie, że nie jest taka. Ale była empatyczna. Zawsze dla wszystkich w swoim otoczeniu miała dobrą radę. I nie pozwalała sie nikomu smucić za długo. Osoba postronna nigdy nie pomyślałaby, że Lidia została potwornie skrzywdzona kilka lat wcześniej. Złapał za jej telefon i skierował sie do drzwi od sypialni. Zerknął na wyświetlacz. Słyszał o zmienniku Krystka, który sie pojawił w remizie. Ale w sumie to widział go tylko jeden raz, przelotem. Mężczyzna ściągnął brwi. Skoro porucznik Severide pracował w remizie, wiedział że Lidia jest na zwolnieniu. I nikt z pracy nie powinien jej niepokoić. Ściągnął brwi i wcisnął czerwoną słuchawkę. Odrzucił połączenie i zablokował telefon. Zapukał do drzwi i wszedł do środka. Leżała na boku i kiedy wszedł nieznacznie poruszyła głową. Uśmiechnął sie do niej. 
- Zapomniałaś telefonu - pokazał jej telefon. Dźgnęła sie na łokciach. Próbowała zasnąć. Noga dziwnie zaczęła jej dokuczać. 
- Dziękuje - mruknęła biorąc komórkę od swojego towarzysza. Ostrożnie poruszyła nogą chcąc ją ułożyć w lepszej pozycji. Zerknęła na wyświetlacz. Nic sie nie działo. Odłożyła telefon na bok i spojrzała na mężczyznę. Jego niebieskie oczy patrzyły na nią z troską. Tą samą troską jak zawsze. Barwa jego oczu była ciepła, czysta i piękna. Ostre rysy twarzy idealnie sie zgrywały z tym kolorem. 
- Porozmawiajmy - rzuciła z lekką nutą prośby. Krzysztof oparł sie o wezgłowie jej łóżka. Usiadł obok kiedy gestem mu wskazała miejsce obok niej. Nie umiała tego zinterpretować ale przy nim czuła sie cudownie bezpieczna. Dawał jej takie dziwne poczucie spokoju i stabilizacji. 

Za karę [Chicago Fire] || ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz