Rozdział 30

241 15 2
                                    

Wpatrywał się w swój telefon. Walczył ze sobą. Stella wymusiła na nim obietnicę, że do niej zadzwoni. Wyszedł z remizy prawie do samej ulicy. Nie chciał żeby ktokolwiek słyszał do kogo dzwoni. Nie chciał by ktoś wiedział do kogo chciał zadzwonić. Wciągnał głęboki wdech w płuca układając sobie w głowie to co jej powie. Nie był do końca przekonany o tym czy powinien. W sumie nie miało to sensu. Ale był jej to winien. Musiał jej to opowiedzieć. Nie zasługiwała na to żeby ich dalsza współpraca przebiegała w cieniu kłamstwa. I nie liczył nawet na to, że rzuci mu sie na szyje. Nie wiedział czy chciał tego. Wcisnął palcem numer do pani Kapitan. Zacisnął zęby. On i tak zaraz wróci do Chicago. Ale jego rozmiękłość sprawiła, że nie mógł jej oszukiwać. Przy niej nawet nie umiał pokazywać tego ja, które pokazywał w Chicago. Usłyszał dźwięk nawiązywanego połączenia. Właśnie nie ma odwrotu. 

Siedziała w taksówce jadąc do szpitala. Krzysztof nie mógł jej zawieźć. Z jednej strony była tym rozczarowana ale z drugiej rozumiała, że jego praca jest jaka jest. Nie boczyła sie na niego. Dzisiaj powinna w końcu pozbyć sie tej nieszczęsnej szyny. Nie mogła sie doczekać aż wróci do pracy. Przed tym czekała ją oczywiście krótka rehabilitacja. Ale rana goiła sie doskonale. Wpatrywała sie w mijane miasto. Kochała tutaj mieszkać. Kochała tu każdy zakamarek. Dzięki swojej matce poznała to miasto od A do Z. Zapoznała sie z historią. To właśnie Mama zaszczepiła w niej miłość do swojej ojczyzny i do miasta. Wykładała prawo historyczne i ciągle w jej domu były książki o historii. Jako mała dziewczynka uwielbiała na noc czytać mitologię słowiańską. W wolne dni mama zabierała ją na wycieczki po mieście. Lidia odkąd pamięta, czuła dumę kiedy mówiła, że pochodzi z Polski. I to z miasta gdzie wszystko sie zaczęło. Odwróciła wzrok na telefon, który rozdzwonił się. 
- Severide - wymamrotała czując jak serce wali jej boleśnie w żebra. Pamiętała jak zadzwoniła do niej Stella i powiedziała wszystko. Pamiętała, że obiecała jej że porozmawia z Kelly'm kiedy ten wróci. Ale teraz to wszystko było bez znaczenia. Początkowy ból po tym co jej powiedział zmalał do zera. Miała w swoim życiu ponownie miłość swojego życia. I nie boczyła sie na porucznika. Teraz to co ich łączyło było bez znaczenia. Pozostał tylko niesmak z powodu tego, że spała z nim kiedy on w Stanach zostawił swoją partnerkę. To powinna z nim wyjaśnić. 
- Dzień dobry - słyszała jego przytłumiony głos - Jak sie czujesz?
- Świetnie - dostrzegła zza zakrętu wyłaniający się budynek szpitala - Właśnie jadę na zdjęcie szyny i szwów - dodała.
- Niedługo wrócisz do pracy?
- Mam taką nadzieję. A jak było w Stanach? Z twoją dziewczyną wszystko w porządku? - zagryzła wargę obserwując ulicę. Severide czuł, że zaraz zwymiotuje. Jej głos był zupełnie normalny. Nie wyczuwał w nim żadnego zrezygnowania czy złości. Jakby jej to w ogóle nie ruszyło. 
- Co do tego - przełknął ślinę - Powinienem ci to wyjaśnić. Może jutro spotkamy się? Muszę ci powiedzieć całą prawdę - wymamrotał. 
- Ale jaką prawdę? - uniosła brew czując jak taksówka zatrzymuje się. Przycisnęła telefon do ucha za pomocą ramienia i zaczęła szukać pieniędzy. Mężczyzna uśmiechnął sie do niej szeroko. Wysiadł z samochodu i widziała kątem oka jak podchodzi do jej drzwi żeby jej pomóc. 

Mężczyźni wysiedli z samochodu kiedy stanęli na parkingu za taksówką. Widzieli jak taksówkarz wysiada ze swojego miejsca i podchodzi do drzwi od strony pasażera. Ze schowka wyciągnęli kominiarki i wyszli na ulicę. Podeszli do mężczyzny zdecydowanym ruchem. Pasażer trzymał w dłoniach czarny, materiałowy worek. Taksówkarz zatrzymał sie widząc dwójkę mężczyzn w kominiarkach. Zmniejszyli dystans między swoim samochodem a taksówką. 
- Odsuń się bo inaczej dostaniesz - warknął jeden z nich. 
- Co tu się... - taksówkarz urwał kiedy cios w kark ogłuszył go skutecznie. Z trzaskiem osunął sie na chodnik. Drugi z mężczyzn otworzył drzwi i spojrzał na Lidkę, która zdezorientowana wpatrywała sie w jego oczy. Jej tęczówki zrobiły się okrągłe z zaskoczenia. Cała krew odpłynęła z jej twarzy. Napastnik szybkim ruchem założył jej worek na głowę. 
- Co się dzieje?! - pisnęła - Puść mnie!! - spanikowała kiedy otoczyła ją ciemność. Ostry, piekący ból w nodze nastąpił sekundę wcześniej niż ukłucie na szyi. Mężczyzna poderwał ją gwałtownie zrażając uszkodzoną nogę. Zrobiło sie jej gorąco. Nagle jej język zdrętwiał. Ostatnie co zapamiętała to szum miasta. 

Kelly kajał się mówiąc Lidce o tym, że Stella nie była jego dziewczyną. Że była jego przyjaciółką. Ale zapewniał ją, że chce powiedzieć jej o tym osobiście. Słyszał jej oddech. 
- Co się dzieje?! - usłyszał jej pisk i jakiś dziwny hałas w tle. Zamilkł nasłuchując. Ktoś szamotał sie z kobietą 
- Puść mnie!! - słyszał ten ton prędzej. Wtedy kiedy ta nieszczęsna ciężarówka leciała na niego. Ten sam, spanikowany głos pani Kapitan. Potem nastapił trzask jakby telefon spadł na podłogę. 
- Lidka, co sie dzieje?! - poderwał się. Coś uderzyło go w żołądek. W telefonie nastąpiła głucha cisza. Słyszał szum i jakiś trzask. Jej krzyk pełen bólu był ostatnim co usłyszał. O co tu chodzi?! Odsunął telefon od ucha. Połączsenie dalej trwało. A on nie wiedział co miał zrobić. 
- Lidka, mów do mnie. Lidka jesteś tam? - na pięcie odwrócił sie do remizy. Jej głos nie napawał go optymizmem. Musiało coś sie jej stać. A on nie wiedział do kogo sie zwrócić. Ciągle krzyczał coś do telefonu. Nie mógł przerwać połączenia. Wpadł do remizy i pędem skierował sie do biura, gdzie siedział Dominik. Strażak na widok porucznika odłożył długopis. 
- Co jest?
- Coś sie stało Lidce - oznajmił. Widział jak z twarzy zastępcy pani Kapitan odpływa krew. Zerwał sie z miejsca. 
- O czym ty mówisz?! 
- Rozmawiałem z nią przed chwilą. Chciałem sie zapytać czy nie potrzebuje pomocy. I mówiła, że jedzie do szpitala zdjąć szynę a po chwili zaczęła krzyczeć a telefon upadł. Tak mi się wydaje, że upadł. Ktoś musiał ją zaatakować - wyjaśnił. Nie powiedział prawdy Dominikowi o czym rozmawiali. Ale widział, że mężczyzna mu uwierzył. Widział jak usiadł na krześle ponownie. Widział jak oparł dłoń na swojej twarzy. 
- Zadzwonię na posterunek i poproszę żeby ją sprawdzili. Nic więcej nie możemy zrobić - oznajmił spokojnie. Kelly poczuł jakby ktoś zdzielił go w twarz. 
- A może sami tam pojedziemy? Przecież wiesz do którego szpitala pojechała - Sev miał wrażenie, że to sie nie dzieje na prawdę. Dominik spojrzał na niego. 

Za karę [Chicago Fire] || ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz