Rozdział 19

325 16 26
                                    

Uśmiechnęła sie do Dominika, który stanął w drzwiach. Odłożyła książkę na bok i poprawiła włosy. Mężczyzna wkroczył do środka w towarzystwie małego chłopca. Dziecko na widok pani Kapitan pisnął i podbiegł do łóżka. Nieporadnie próbował wskoczyć na wysoki mebel. Pięciolatek był oczkiem w głowie ciotki. Z jej pomocą znalazł sie na materacu. Roześmiała sie w głos kiedy przytulił ją. 
- Tata powiedział, że byłaś superbohaterem - oznajmił 
- Tak powiedział? - pogładziła go po plecach. Chłopiec usadowił sie obok niej i przytulił. Ciocia Lidia była dla niego najlepszą ciocią na świecie. Uwielbiał spędzać u niej noce. Pozwalała mu na wiele co było ich tajemnicą. 
- Tak, i że będzie przez jakiś czas musiał cie zastępować - oznajmił spokojnie - Bo superbohater też musi iść na urlop? - roześmiała sie w głos i przytuliła go ostrożnie. Łukasz był jej oczkiem w głowie. Traktowała go jak swoje dziecko. I kiedy Dominik poprosił ją o zostanie matką chrzestną nawet sie nie zastanawiała. Postanowiła rozpieszczać tego chłopca całe jego życie. 
- Tak, odpoczynek każdemu sie należy - wyjaśniła spokojnie i spojrzała na jego ojca. Dominik zaśmiał sie siadając na krześle. Spojrzał na chłopca i uśmiechnął sie ciepło. 
- Wiesz kiedy wychodzisz? 
- Prawdopodobnie jutro. Dostałam drugą dawkę przeciw tężcowi i zobaczymy jak na to zareaguje - oznajmiła spokojnie gładząc chłopca po ramieniu. 
- To Michalina po ciebie przyjedzie, kazała ci przekazać - wyjaśnił. Spojrzała na niego podejrzliwie. Mężczyzna zaśmiał sie tylko. Traktowali Lidię jakby była członkiem ich rodziny. A jego żona uwielbiała rozmawiać z nią o wyposażeniu wnętrz. 
- Tylko niech mnie zawiezie do domu a nie do was - zaśmiała sie cicho - Wiadomo co z Severide? 
- Właśnie go Olek zabiera do domu. Poczuł sie lepiej więc go wypuścili. Też kilka zmian będzie musiał siedzieć w domu - wyjaśnił - Ale papierkowymi sprawami sam sie zajmę, ty musisz odpoczywać - dodał widząc skupienie na twarzy brązowowłosej. Zaśmiała sie cicho słysząc jak szybko to wszystko powiedział. Wiedziała, że remiza będzie w dobrych rękach. Dominik był równie spokojny co ona. I tak samo wiedział gdzie są potrzebne zmiany. Wszystkich traktował równo i sprawiedliwie. Przeżyje te pare tygodni bez remizy z czystym sumieniem. Nie będzie musiała sie stresować, że coś sie może stać. Te czasy kiedy sie tym stresowała ma dawno za sobą. Kiedy miał ją zastępować po raz pierwszy, cały tydzień urlopu wisiała na telefonie. Musiała mieć wszystko pod kontrolą. Ale teraz już, przez te parę lat, nabrała do Dominika pełnego zaufania. I już sie nie bała, że jak wróci do remizy to nie będzie czego zbierać. 

Uśmiechnął sie do niej szeroko kiedy otworzyła drzwi. Odpowiedziała mu tym samym. Do domu wróciła parę godzin temu. Nawet nie spodziewała się, że Kelly przyjedzie. Od rozmowy w szpitalu nawet sie z nią nie kontaktował. Podpierając sie o kuli cofnęła ostrożnie. Wsunął sie do mieszkania. Spojrzała na niego ponownie i zaśmiała cicho.
- Co jest? 
- Masz plasterek - dotknęła swojego czoła. Kelly roześmiał sie w głos. Zamknął za sobą drzwi. Wrzasnęła przestraszona kiedy wprawnym ruchem podniósł ją. Kule z trzaskiem opadły na podłogę. 
- Mam plasterek ale radzę sobie świetnie - wyjaśnił kierując sie w głąb jej mieszkania. 
- Co ty robisz?
- Nie możesz sie przemęczać - dodał sadzając ją na kanapie. Roześmiała sie w głos. Poczuła jak pocałował jej czoło. Coś w jej wnętrzu ostrożnie drgnęło. Nie powinien tego robić. Albo nie powinien robić tego w taki sposób. 
- Ale ja sie nie przemęczam - oznajmiła spokojnie ignorując drżące dłonie. 
- To dobrze - usiadł obok niej - Jak sie czujesz? - oparł rękę na oparciu kanapy. Zaśmiała sie ponownie kiedy na niego spojrzała. Ściągnął brwi. Z tym plastrem na czole wyglądał bardzo zabawnie. Nie potrafiła sie nie śmiać widząc biały kawałek materiału na jego skórze. Wyglądał jakby rosło mu tam trzecie oko.
- Przepraszam ale z tym plastrem wyglądasz zabawnie - oparła wierzch dłoni na swoich ustach. Zaśmiał sie nerwowo. Nie lubił kiedy ktoś sie z niego nabijał. Ściągnął brwi. Nie mógł sie obrazić na nią. W końcu wszystko co sie stało to tylko i wyłącznie jego wina. Chociaż nikt tego nie mówił głośno on to doskonale wiedział. Jeszcze kiedy był w szpitalu słyszał jakąś nerwową rozmowę Dominika z mężczyzną, który przedstawił mu się jako komendant miejski. Nie rozumiał ich, mówili za szybko by cokolwiek zrozumieć. Ale czuł wewnątrz siebie, że mówią o nim, o tym dlaczego i on i Lidia są w szpitalu. 
- Ściągnę go zaraz - fuknął. Poczuł jak złapała jego dłoń. Zacisnął palce patrząc na nią. 
- Nie waż się - pokręciła głową ściągając brwi. Patrzyła na niego w skupieniu. Uśmiechnął sie do niej szeroko. 
- Dobrze, nie będę - zapewnił. Jednak  nie puścił jej dłoni. Lidii też to nie przeszkadzało. Czuła sie spokojniej czując jego mocny uścisk. 
- Ale nie powiedziałaś jak sie czujesz - oznajmił
- Dobrze. Trochę mnie ciągnie ale to normalne przy szesnastu szwach - oznajmiła 
- Przepraszam, to moja wina 
- Przestań. Wyjaśniliśmi to sobie wczoraj. Zrobiłabym to dla każdego z was - potrząsnęła głową. Jej włosy wtedy miękko otulały jej twarz. O ile były rozpuszczone. Przyglądał sie jej w skupieniu. Wyglądała na prawdę uroczo dzisiaj. Widział na jej twarzy lekkie zmęczenie. Ale ostatnie dni były ciężkie i dla niego i dla niej. I to w sumie była bardziej jego wina niż jej. 

Ocknął sie nagle. Rozejrzał nieprzytomnie po pomieszczeniu.  Zasnął. Nawet nie wiedział kiedy. Siedzieli na kanapie i oglądali film. Pudełka od pizzy leżały na stoliku. Sam nie wiedział czemu to zaproponował. Ale musiał mieć pewność, że wszystko z nią w porządku. Teraz spała z głową na jego klatce piersiowej. Czuł jak obejmowała go w pasie. Noga leżała dalej na pufie przy kanapie. Odwrócił wzrok w poszukiwaniu zegarka. Telewizor musiał sie sam wyłączyć z powodu długiej bezczynności. Złapał za swój telefon. Parę minut po pierwszej w nocy. Poruszył sie ostrożnie. Lidia nawet nie drgnęła. Wiedział, że zapewniała go iż to nie jest jego wina ale nie umiał sie pozbyć tych dziwnych wyrzutów sumienia. Ostrożnie aż stanowczo odsunął sie od niej. Osłupiały wpatrywał sie jak odwróciła sie w drugą stronę i spała dalej. Dziwne, że nie obudziła sie. Miała aż tak twardy sen? Podniósł sie i poczuł jak jego kręgosłup strzyknął boleśnie. Przeciągnął sie i otarł zaspaną twarz. Spoglądał na miasto. Wiedział już co miała na myśli mówiąc mu, że jest magiczne. Wpatrywał sie oczarowany w widok za oknem. Miasto spało ale było rozświetlone milionem świateł. Wpatrywał sie w wysokie budynki, niskie budynki. Wpatrywał sie w poświatę lamp ulicznych i reklam. Był tym oczarowany. Odwrócił sie w poszukiwaniu drzwi od jej sypialni. Miejsce gdzie spała było niepodobne do niej. Oprócz łóżka nie było tam nic więcej. Ogromne łóżko stojące naprzeciw okna. Miała dziwną słabość do widoków. Całe jej mieszkanie było jasne, pełne światła. Kiedy podniósł ją wyglądała jakby umarła. Nie drgnęła jej nawet powieka. Spała twardo. Tylko jej poruszająca sie klatka piersiowa upewniała go, że Lidia po prostu śpi. Ostrożnie położył ją na materacu i otulił kołdrą. Pod nogę wsunął poduszkę i spojrzał na nią. Coś zacisnęło sie na jego wnętrzu kiedy wpatrywał sie w nią. Była kimś o kogo musiał sie troszczyć. 

Za karę [Chicago Fire] || ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz