Rozdział 34

220 13 2
                                    

Mężczyzna wpatrywał się w osobę siedzącą obok. Zaskoczony odwrócił wzrok na kierowcę. Ale nie zastał tam Jakuba. Obaj byli dla niego kimś zupełnie obcym. Zacisnął palce na neseserze. Mężczyzna siedzący za kierowcą roześmiał sie w głos. 
- Zawsze wydawało mi się, że pan prokurator nie jest tak płochliwy
- Kim jesteś i czego chcesz? - mruknął. Ojciec Lidki wpatrywał sie w gościa czując rosnącą niechęć do bycia tutaj. 
- Jestem przyjacielem. I chcę zaproponować panu współpracę - wyjaśnił wyjmując z kieszeni marynarki telefon. 
- Współpracę? - wyraźnie ożywił się. Wiedział, że musi być bardzo ostrożny. Widział człowieka pierwszy raz na oczy. 
- Tak, współpracę. Współpracę która przyniesie nam obu korzyść - przybysz odblokował swój telefon i zaczął stukać w wyświetlacz. Prokurator uniósł brew. 
- Jakiego rodzaju korzyść? Nie wiem do czego pan zmierza. Jeśli to panu umknęło to jestem prokuratorem... 
- Dla pana nawet podwójną. Dostanie pan pieniądze i swoją córkę z powrotem - mężczyzna przerwał mu i odwrócił wyświetlacz do mężczyzny.  Prokurator dostrzegł nagranie z kamery. Wpatrywał sie w kobietę, która siedziała w rogu pokoju przykuta do ściany łańcuchem. Mokre od łez poliki sprawiły, że poczuł rosnącą wściekłość. Ale oczywiście nie mógł pokazać tego. Zwłaszcza temu mężczyźnie. 
- Ale to nie jest moja córka - oznajmił spokojnie podnosząc zimne oczy na przybysza. Ten wyraźnie, przez krótką chwilę zwątpił. Uniósł brew przyglądając się mężczyźnie. 

Krzysiek rozejrzał sie nerwowo po ulicy naciągając kaptur mocniej na swoją głowę. W końcu znalazł kogoś, kto za odpowiednią cenę zgodził sie dać mu jakieś wskazówki. Oczywiście, że swoim wzrostem oraz budową wyróżniał sie w tłumie. Nie spał od kilku dni więc garbienie sie nie sprawiało mu problemu. Podkrążone i przekrwione oczy sprawiały, że wyglądał jak na heroinowym głodzie. Ale musiał znaleźć Lidkę. Nie wiedział co jej powie.  Nie dbał o to. Ważne było żeby znaleźć ją żywą. Myśl, że ona gdzieś tam jest sprawiała mu ogromny ból. Nie upilnował jej. To była jego wina. Ciągle to sobie powtarzał. Bo gdyby rano odwołał klienta jak wstępnie planował, Lidka byłaby w domu. Nie umiał sie pozbyć tego dziwnego przeświadczenia. To jego wina. I on o tym doskonale wiedział. Ponownie rozejrzał sie dookoła i nacisnął klamkę. Wszedł do baru. Gwar rozmów zagłuszył jego myśli. Rozejrzał sie po zebranych. Siedzieli przy solidnych, dębowych stołach pijąc piwo i rozmawiając. W kącie siedział człowiek który na niego czekał. Pojawienie sie bruneta zupełnie nie wytrąciło z równowagi harmonii jaka tu działała. Powoli skierował sie do mężczyzny. Bez słowa zajął miejsce naprzeciw. 
- Najpierw pieniądze - mruknął do przybysza. Krzysiek wyjął z kieszeni telefon i kilkoma kliknięciami zalogował się. 
- Ile?
- Cztery, jak sie umawialiśmy - oznajmił spokojnie. Dla Krzysztofa nie było ceny maksymalnej jeśli chodziło o Lidkę. Musiał ją znaleźć. Musiała być bezpieczna. Nie mógł zostawić wszystkiego w rękach jej ojca. W sumie z tego co mówili to prokurator nie potrafił jej znaleźć. Musiał wziąć sprawy w swoje ręce. Musiał ją znaleźć. 
- Bitcoiny są już u ciebie - mruknął odwracając wyświetlacz w jego stronę. Mężczyzna wskazał głową na bar. Krzysiek odwrócił wzrok i spojrzał na kobietę, która siedziała samotnie nad kuflem piwa. 
- To Kalina. Jedna z nich. Mówi się, że nowa ekipa przeniosła sie tutaj z Katowic albo Gdańska. Ale mają potężne wpływy. Mają swoją metę w Przeźmierowie - oznajmił mężczyzna. Krzysiek zerwał sie z miejsca i podszedł do kobiety. Był wściekły i nie miał czasu na rozciąganie wszystkiego w czasie. Liczyło sie znaleźć Lidkę. Każda kolejna minuta przybliżała ją do śmierci. 

Kobieta siedząca na krześle jęknęła przerażona. Mężczyzna poznany w barze był psychopatą. Poczuła jak rozgrzana igła wbija sie w jej kark. Sznur, którym miała związane ręce i nogi, wrzynał sie boleśnie w jej skórę. 
- Ponawiam - wycedził - Gdzie trzymacie córkę prokuratora - jego ciemne oczy przypominały jej oczy demona. Nie wyrażały nic więcej niż obojętność. Wachlarz tortur leżał na szpitalnym stoliku niedaleko niej. Czuła rosnące przerażenie. Ale wiedziała, że nie może nic powiedzieć.
- Pierdol się! - syknęła. Wrzasnęła czując jak igła zagłębia sie mocniej w jej karku. Czuła rosnące otumanienie. A potem ból. Ból który z impetem pojawił sie w jej głowie. Zrobiło sie jej niedobrze. Mężczyzna jej nie odpuści. 
- Gdzie trzymacie córkę prokuratora? - wycedził do jej ucha. Miała wrażenie, że jego głos jest okropnie głośny. Sprawiał jej ból. Potężny ból. Poczuła jak coś płynie po wnętrzu jej ucha. Zadrżała. 

Drzwi od jej więzienia otworzyły sie  z hukiem. Bolały ją plecy, twarz i brzuch. Nie mogła wybaczyć sobie tego, że znowu dała sie pojmać. Była tak blisko żeby uciec. Była tak niemożliwie blisko do swojej wolności. Łańcuch był tak długi że mogła tylko albo siedzieć albo klęczeć. Nie mogła sie podnieść. Poderwała sie z miejsca. Ostry ból w klatce piersiowej sprawił, że jest jej niedobrze. Wszystko co miała w żołądku podeszło jej do gardła. 
- Twój tatusiek powiedział, że nie jesteś jego córką. Jesteś więc nam zbędna - mruknął mężczyzna wyciągając z kieszeni rękawiczki. Widziała jego twarz. Widziała go kiedyś w ratuszu. Rozmawiał z przedstawicielem policji. Miała pamięć do twarzy. Zrobiło sie jej słabo. Jego zdanie zadzwoniło jej w uszach. Jak to możliwe?! Łzy przerażenia wpłynęły na jej poliki. Mężczyzna wyciągnął z kabury broń. Brązowowłosej zrobiło sie słabo. Wiedziała, że zginie. Była im niepotrzebna. Jej ojciec sie wyparł ich więzów. To co ona mogła na to poradzić? Ale może tak będzie lepiej? Wiedziała, że wrogowie jej ojca i tak będą za nią chodzić. Przez te wszystkie lata nauczyła sie wyłapywać jakichś obserwatorów w swoim otoczeniu. Mężczyzna zrobił krok w jej kierunku. Kucnął przed nią i odgarnął z jej czoła, włosy. 
- Powiedz mi tylko jak sprawiłaś, że twój ojciec, ten zapyziały prokurator, zgodził sie żebyś wyszła za mąż za mężczyznę który był twoim ochroniarzem? 
- O... O czym ty mówisz? - wymamrotała 
- No nie mów, że nie wiedziałaś że twój mąż pracował dla twojego ojca. Wszyscy dookoła o tym wiedzieli - przyglądał jej twarzy. Widział, że zrobiła sie jeszcze bardziej blada. Czyli ona na prawdę nie miała pojęcia? Widział niedowierzanie w jej oczach. Łzy ciężkie jak groch spływały po jej polikach. Mężczyzna przyglądał sie jej w skupieniu przekrzywiając głowę. Dlaczego on ją tak dręczył? W końcu odsunął sie od niej i wyprostował. Zamknęła oczy czując rosnące przerażenie. Szczęk odbezpieczanej broni zabrzmiał jak dzwon kiedy wprowadzano skazańca na szubienicę. Rozległ sie głuchy łoskot wystrzału. Skrzywiła sie bardziej. Na jej głowę spadło kilka kawałków szyby. Kolejnym odgłosem był hałas spadającego ciała. Kilka sekund później usłyszała kroki. 
- Lidka - cichy szept Krzyśka był chyba marą. Ciepłe dłonie oparły sie na jej polikach. Otworzyła oczy. 
- Krzy... Krzysiek - rozpłakała sie 

Prokurator poczuł jak robi mu sie słabo. Wpatrywał sie w mężczyznę, który wszedł do pokoju gdzie przetrzymywana była Lidka. Coś zakuło go w klatce piersiowej. Zrozumiał własnie, że mężczyzna przyszedł do niej by ją tylko zabić. On wydał na nią wyrok śmierci. Zrobiło mu sie niedobrze. Ale nie miał pewności, że nie zabiją jej kiedy powie, że jest jego córką. Mężczyzna który trzymał telefon w dłoni uśmiechał sie łakomie. Wiedział doskonale, że mężczyzna w końcu pęknie. Słyszeli, że jego córka to dla niego największy skarb. I byłby dla niej zrobić wszystko. Słyszeli rozmowę, a raczej monolog mężczyzny, kiedy pogłaskał ją po poliku. Prokurator czuł jak ból w klatce piersiowej rośnie. Zaschło mu w gardle. Wiedział co zaraz nastąpi. Widział jak mężczyzna wyprostował sie i odbezpieczył broń. Prokurator podniósł wzrok na swojego towarzysza. Ten nie zmienił wyrazu twarzy.  Był pewien, że prokurator zaraz to przerwie. Huk wystrzału rozległ sie w aucie. Prokurator poczuł jak do jego oczu napływają łzy. Zabił swoją córkę. Coś szarpnęło jego wnętrzem. 
- Lidka! - męski głos był mu znajomy. Zaskoczony wrócił wzrokiem do telefonu. Krzysiek pochylał sie nad jego córką. 
- Krzy... Krzysiek - rozpłakała sie. Jej szloch był bardzo rozdzierający.
- Co u licha?! - mężczyzna zabrał telefon od prokuratora. 

--------------------------
Wybaczcie mi ten chaos na końcu. Zbliżamy się do końca 😅

Za karę [Chicago Fire] || ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz