Gorączka Harry'ego przyszła punktualnie. Brunet przygotował się na nią mentalnie, jednak jego wilk o wiele mocniej cierpiał. Nie rozumiał tego. Każda godzina wydawała się wiekiem. Nie potrafił się czasem podnieść z łóżka. Felicite była dla niego zbawieniem w tym czasie. Przynosiła mu jedzenie oraz wodę, aby pozostał przy siłach. Była omegą, więc wiedziała co jest potrzebne w takim czasie. Będzie musiał odwdzięczyć się kobiecie.Mógłby brać leki wstrzymujące gorączkę, jednak nie chciał ryzykować. Od zawsze miał w głowie pragnienie dużej, zdrowej rodziny. Jego wilk po prostu nie pozwalał mu się 'truć'. Za dużo czytał o omegach, które potem latami starały się o szczenięta. Szanował swój organizm i o takich rzeczach powinien decydować razem ze swoim alfą. Ta myśl była dużo łatwiejsza niż spodziewał się jeszcze wcześniej.
Dni udręki skończyły się na szczęście dzień wcześniej i spokojnie mógł wrócić do pracy jeszcze w tym samym tygodniu. Skłamałby mówiąc, że nie tęsknił za pracą. Lubił to ci robił i miał słabość do ludzi w firmie.
Z uśmiechem dotarł do biura przed czasem. Przywitał się z każdym, kogo spotkał po drodze i nawet porozmawiał chwilę. Czuł się, jakby wiele dni nie było go, tracąc przy tym dużo firmowych wydarzeń. W końcu dotarł do gabinetu Louisa i zarazem jego. Czuł dziwny ucisk w żołądku, nie wiedział z czym on się miał, jednak był zadowolony na myśl zobaczenia alfy. Zapukał dla niepoznaki i słysząc znajomy, dość ciężki tego dnia głos, dostał się do środka.
- Dzień dobry szefie - wyświergotał, niemalże łapiąc zaskoczony wzrok niebieskich oczu.
- Harry? Masz jeszcze dziś urlop - zmarszczył czoło i spojrzał w kalendarz, chcąc się upewnić, że niczego nie pomylił.
- Już mnie wyganiasz? Dopiero przyszedłem - wydął dolną wargę i oparł swój tyłek na biurku - A może masz lepszego asystenta? Kogo mam odgryźć?
- Ktoś tu ma dobry humor - mruknął, a do jego nosa dotarł zapach Harry'ego pomieszany z końcówką jego gorączki, jego wilk wyrywał się do niego.
- Wróciłem do pracy po wyczerpujących dniach. Czuję się jak nowonarodzony - spiął swoje włosy w wysokiego koka, kompletnie nie łapiąc spięcia alfy.
- Tak. To dobrze - chrząknął - Jest naprawdę dużo pracy - mamrotał, unikając wzroku młodszego.
- Czyli ratuję sytuację - Odnalazł swój dziennik i ruszył w stronę alfy - Musisz mi powiedzieć, co mam robić - stanął przy biurku mężczyzny. Zabrał z jego blatu wolny długopis.
- Trzeba sprawdzić maile i odznaczyć, które stoiska potwierdziły obecność na dniu Donny. To już za tydzień - oczy szatyna pociemniały i skupiły się na Stylesie.
- Okej, coś co dam radę bez problemu zrobić. Coś jeszcze Louis? - uniósł swój błyszczący wzrok na mężczyznę, przejeżdżając dłonią trzymającą długopis, po swoim udzie.
- Och pieprzyć to - wstał z krzesła, po czym podszedł do Harry'ego, chwycił go za talię i posadził na swoim biurku.
Ułożył swoje dłonie na kolanach omegi i rozszerzył je, dzięki czemu mógł przybliżyć się do niego i połączyć ich usta. Harry jęknął zaskoczony, układając swoje dłonie na klatce piersiowej mężczyzny.
Przez chwilę nie wiedział co zrobić, ale pozytywna reakcja omegi pozwoliła mu kontynuować pieszczotę. Harry przejechał w górę dłońmi, pozwalając z westchnięciem, aby Tomlinson pogłębił ich pocałunek.
Tomlinson był dosłownie opanowany przez zapach Harry'ego. Potrzebował go więcej i więcej, a ich wilki łasiły się do siebie. Żaden z nich tak naprawdę nie spodziewał się tego co się stało.
CZYTASZ
You can't fool destiny || Larry
ФанфикA/B/O Harry i Xander to narzeczeni, którzy przeprowadzają się do Doncaster. Harry zostawia całe swoje poprzednie życie, by zacząć od nowa wszystko przy boku narzeczonego. Tam zatrudnia się na płatny staż jako asystent dyrektora klubu sportowego, któ...