9. Łączył pożyteczne z praktycznym.

4.3K 251 188
                                    



Gorączka Harry'ego przyszła punktualnie. Brunet przygotował się na nią mentalnie, jednak jego wilk o wiele mocniej cierpiał. Nie rozumiał tego. Każda godzina wydawała się wiekiem. Nie potrafił się czasem podnieść z łóżka. Felicite była dla niego zbawieniem w tym czasie. Przynosiła mu jedzenie oraz wodę, aby pozostał przy siłach. Była omegą, więc wiedziała co jest potrzebne w takim czasie. Będzie musiał odwdzięczyć się kobiecie.

Mógłby brać leki wstrzymujące gorączkę, jednak nie chciał ryzykować. Od zawsze miał w głowie pragnienie dużej, zdrowej rodziny. Jego wilk po prostu nie pozwalał mu się 'truć'. Za dużo czytał o omegach, które potem latami starały się o szczenięta. Szanował swój organizm i o takich rzeczach powinien decydować razem ze swoim alfą. Ta myśl była dużo łatwiejsza niż spodziewał się jeszcze wcześniej.

Dni udręki skończyły się na szczęście dzień wcześniej i spokojnie mógł wrócić do pracy jeszcze w tym samym tygodniu. Skłamałby mówiąc, że nie tęsknił za pracą. Lubił to ci robił i miał słabość do ludzi w firmie.

Z uśmiechem dotarł do biura przed czasem. Przywitał się z każdym, kogo spotkał po drodze i nawet porozmawiał chwilę. Czuł się, jakby wiele dni nie było go, tracąc przy tym dużo firmowych wydarzeń. W końcu dotarł do gabinetu Louisa i zarazem jego. Czuł dziwny ucisk w żołądku, nie wiedział z czym on się miał, jednak był zadowolony na myśl zobaczenia alfy. Zapukał dla niepoznaki i słysząc znajomy, dość ciężki tego dnia głos, dostał się do środka.

- Dzień dobry szefie - wyświergotał, niemalże łapiąc zaskoczony wzrok niebieskich oczu.

- Harry? Masz jeszcze dziś urlop - zmarszczył czoło i spojrzał w kalendarz, chcąc się upewnić, że niczego nie pomylił.

- Już mnie wyganiasz? Dopiero przyszedłem - wydął dolną wargę i oparł swój tyłek na biurku - A może masz lepszego asystenta? Kogo mam odgryźć?

- Ktoś tu ma dobry humor - mruknął, a do jego nosa dotarł zapach Harry'ego pomieszany z końcówką jego gorączki, jego wilk wyrywał się do niego.

- Wróciłem do pracy po wyczerpujących dniach. Czuję się jak nowonarodzony - spiął swoje włosy w wysokiego koka, kompletnie nie łapiąc spięcia alfy.

- Tak. To dobrze - chrząknął - Jest naprawdę dużo pracy - mamrotał, unikając wzroku młodszego.

- Czyli ratuję sytuację - Odnalazł swój dziennik i ruszył w stronę alfy - Musisz mi powiedzieć, co mam robić - stanął przy biurku mężczyzny. Zabrał z jego blatu wolny długopis.

- Trzeba sprawdzić maile i odznaczyć, które stoiska potwierdziły obecność na dniu Donny. To już za tydzień - oczy szatyna pociemniały i skupiły się na Stylesie.

- Okej, coś co dam radę bez problemu zrobić. Coś jeszcze Louis? - uniósł swój błyszczący wzrok na mężczyznę, przejeżdżając dłonią trzymającą długopis, po swoim udzie.

- Och pieprzyć to - wstał z krzesła, po czym podszedł do Harry'ego, chwycił go za talię i posadził na swoim biurku.

Ułożył swoje dłonie na kolanach omegi i rozszerzył je, dzięki czemu mógł przybliżyć się do niego i połączyć ich usta. Harry jęknął zaskoczony, układając swoje dłonie na klatce piersiowej mężczyzny.

Przez chwilę nie wiedział co zrobić, ale pozytywna reakcja omegi pozwoliła mu kontynuować pieszczotę. Harry przejechał w górę dłońmi, pozwalając z westchnięciem, aby Tomlinson pogłębił ich pocałunek.

Tomlinson był dosłownie opanowany przez zapach Harry'ego. Potrzebował go więcej i więcej, a ich wilki łasiły się do siebie. Żaden z nich tak naprawdę nie spodziewał się tego co się stało.

You can't fool destiny || LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz