36. Czekaj, jesteś tu sam?

2.8K 222 124
                                    

Brunet odebrał połączenie od Briany, gdzie od razu pojawił się na ekranie Jason. Przełożył laptopa i ułożył go w stronę swojego męża.

- Cześć wilczku, wiemy, że za nam tęsknisz, ale tata całe dnie musi leżeć w łóżku - Harry wytłumaczył, szturchając bok szatyna, aby go wybudzić z drzemki.

- Co? - rozbudził się Louis i spojrzał najpierw na Harry'ego, a chwile później na ekran gdzie zobaczył swojego syna - Jason? Cześć kochanie, tatuś tęskni za tobą.

- Tata, Harry - chłopiec pomachał podekscytowany w ich stronę - Kiedy tatuś będziesz bez kuku? Tęsknię!

- Mam na nodze specjalne urządzenie i będę chodził na ćwiczenia, żeby kuku nie bolało i było wszystko w porządku. Też za tobą tęsknie - miał ochotę zaprosić syna do nich, ale to by oznaczało więcej pracy dla Harry'ego, a właśnie tego chcieli uniknąć.

- Niefajnie - pasmutniał i delikatnie się zgarbił - Masz pana misia! - ożywił się, zauważając maskotkę koło ramienia Tomlinsona.

- Mam, przypomina mi o tobie i dodaje otuchy. To mój ulubiony pan miś - przyznał Louis i sięgnął po pluszaka, przytulając go.

- Tata pilnuje go jak oczka w głowie, bo w końcu dostał go od ciebie - Harry czule poprawił włosy męża, które po drzemce były mocno potargane.

- Jak w przedszkolu? Wszystko w porządku? Jesteś grzeczny i uczysz się nowych rzeczy? - dopytał szatyn.

- Tak! Umiem liczyć do dwudziestu! - zawołał zadowolony z siebie - I-I znam alfabet! - na drobne usteczka powrócił uśmiech.

- Super! Pochwalisz mi się jak się zobaczymy - na ustach alfy zawitał uśmiech

- Kocham tatę i Harry'ego - Jason posłał im buziaka, zaraz uniósł wzrok słysząc coś, co oni nie - Muszę iść papa tata, Hazza! - i tyle widzieli chłopca.

- Co? Jason... - alfa zmarszczył czoło - Co to było Harry? Zaraz zadzwonię do Briany, nie podobało mi się to.

- Nie wiem kochanie - zmartwił się, łapiąc za laptopa i mimo wszystko próbując się skontaktować z Brianą. Na marne.

Louis sięgnął po telefon i wybrał jej numer, nie powinni tak kończyć połączenia. Alfa nie mógł się nawet pożegnać z własnym dzieckiem. Briana odebrała od niego połączenie, ale Harry nic nie rozumiał.

Ci od razu zaczęli się kłócić, a słowa tak szybko wypływały z ust Louisa, że Harry gubił się w jego słodkim akcencie. Louis oddychał szybko i w końcu rozłączył się. Miał ochotę rzucić telefonem, ale ledwie się powstrzymał, miał w nim za dużo ważnych rzeczy.

- Skarbie? - Harry złapał dłonie szatyna w swoje ręce - Kochanie, co mówiła? Co się stało?

- Nie spodobało jej się, że Jason powiedział że cię kocha. Oczywiście zaczęła snuć teorie, że chce jej go odebrać i inne pierdoły - warknął.

- Och... - zmarszczył brwi, czując dziwnie ukłócie w środku - Nie może zabronić dziecku posiadać uczuć. One są najszczersze.

- Wiem, ale ona jest durna... Przepraszam, że mówię w ten sposób o matce mojego dziecka, ale do kurwy to tylko dziecko. Potem będzie bał się mówić o uczuciach - był wkurzony.

- Musisz z nią porozmawiać albo nie wiem... On jest taki kochany, ona nie może go zniszczyć przez swoje widzimisie - przyłożył dłonie do brzucha, ich złączone. Nigdy nie zrobiłby czegoś takiego ich szczenięciu.

- Przecież nie zabiorę jej dziecka, ona jest matką. On jej potrzebuje, tak samo jak mnie. Ty tez jesteś ważny w tym wszystkim, Brad też, bo z tego co widzę jest u nich w domu większość czasu - oddychał głęboko.

You can't fool destiny || LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz