16. Podpisałem ofertę twoich rodziców.

3.4K 229 86
                                    

Louis wysiadł z samochodu i od razu pokierował się do znanego sobie bloku. Miał masę dobrej energii, którą potrzebował podzielić się ze swoją omegą. Zostawił nawet windę i dosłownie wbiegł po schodach na odpowiednie piętro. Zapukał do drzwi i czekał, aż ktoś mu otworzy.

- Coraz ciekawiej się robi - powiedziała Felicite, otwierając drzwi i widząc swojego brata na klatce schodowej - Są w sypialni Harry'ego - skąd dochodziły donośne głosy.

- Powiedziałem nie i koniec. Nie chcę organizować niczego dla ciebie i twoich rodziców. Nie mam na to czasu...

- Nie mów, że on tutaj przyszedł i siedzi z Harrym w jednym pomieszczeniu - niebieskie oczy zrobiły się wręcz granatowe, momentalnie też Louis wszedł do mieszkania, żeby zareagować.

- Właśnie to robi, od dobrych dwudziestu minut - młodsza Tomlinson ruszyła za swoim bratem.

- Przecież to tylko jeden dzień. Przyda ci się kasa, a moi rodzice będą zadowoleni - głos Xandera się wybił ze wszystkiego.

- Nie dotykaj. Wiesz co o tym myślę - Styles uniósł głos, Louis wchodząc do sypialni zaważył jak młodszy odsunął się od bety - I nie łap mnie za dłonie, nie jesteśmy razem.

- Nie słyszałeś, że on nie chce, żeby go dotykać? Jeśli potrzebujesz, mogę wytłumaczyć ci to bardziej dosadnie - huknął Louis, nie obchodziło go, że prawdopodobnie robi scenę przy wszystkich.

Jego wilk się najeżył i nie akceptował tego co się działo, bety nie powinno tam być.

- Czekaj, co tu twój szef robi... - Xander odsunął się od swojego byłego narzeczonego.

- Louis to mój przeznaczony. Nie, nie zdradzałem cię z nim. Później to zrozumiałem - podszedł do Louisa i złapał jego dłoń. Nie był nawet zdziwiony, że mężczyzna zaraz go schował w swoich ramionach.

- Od kiedy wierzysz w tą całą sprawę z przeznaczonymi? - rozbawiony założył ręce na klatkę piersiową - Nigdy w to nie wierzyłeś, postawiłeś się nawet swoim rodzicom w tym temacie.

- Jak widzisz... Ludzie rozumieją swoje błędy. Natura wygrała. Z resztą co mam ci tłumaczyć. Zapomniałeś o Blance? - bawił się palcami Tomlinsona. Czuł, jak szatyn powarkuje pod nosem. A raczej bestia w jego głębi.

- Nie rozmawiamy o niej Harry, po prostu zdziwiłem się. Pomyśl o tym co ci powiedziałem, to dobry biznes. O finansach już ci wspomniałem - patrzył na parę.

- To to samo! Ale zawsze mówisz, nie rozmawiajmy o niej. Co, nagle zacząłeś tak o nią dbać? - zasyczał, czując złość - Nie przyjmuję tego, koniec kropka. Znajdź sobie jakąś firmę i zostaw mnie w spokoju.

- Wyjdź stąd dopóki jestem miły. Liczę do dziesięciu i nie będzie tak spokojnie. Osobiście cię z stąd wyrzucę - wyciągnął bruneta z jego sypialni robić miejsce do wyjścia becie - Jeden...

- Zmieniłeś się Harry. Otwórz oczy, zanim będzie za późno... - poradził Ritz, zostawiając ich samych. Wyszedł z mieszkania, trzaskając za sobą drzwiami.

- Kutas - warknął alfa i mocniej przyciągnął młodszego do swojej piersi, potrzebując jego zapachu w jak największej ilości.

- No już. Masz w sobie wyczucie, co? - przylegał plecami do starszego - Uspokój się Louis. Nie ma go, nie ma co się denerwować.

- Z Skąd on tutaj się wziął Harry? Jak Fizzy mi otworzyła i usłyszałem go... Cały mój dobry humor wyparował - wypuścił wstrzymywane powietrze.

- Pomógł mi wtedy w przeprowadzce - przekręcił się w stronę twarzy Tomlinsona i dyskretnie pokazał Fizzy, aby ich zostawiła - A dziś go coś wzięło na przyjście. Strasznie się uparł na ten event.

You can't fool destiny || LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz