Coraz bliżej końca 👀
Louis znalazł idealne miejsce na ich mały rodzinny wypad. Cisza, spokój, brak zasięgu, dzięki czemu ich telefony nie odzywały się. Powietrze było dużo zdrowsze dla dzieciaków i wszyscy razem odpoczywali. Byli na jednej z farm, blisko zwierząt.
Mili właściciele przeszli się z nimi i pokazali dzieciom, a raczej bardziej Jasonowi, wszystkie zwierzęta. Beta w pewnym momencie nie wiedział na czym się skupić. Chciał na raz wszystkie stworzenia dotknąć, nakarmić, pogłaskać, wyczesać i wiele, wiele innych. Louis nie mógł się nie zaśmiać lekko, obiecując dziecku, że przed nimi dużo czasu na takie aktywności.
- Och syneczku, to tylko konik. Nie ma się czego bać Arran - Harry mocniej zagarnął w swoje ramiona szczeniaka, który płakał przez przestraszenie się.
Klacz po prostu wydała dźwięk, co zadziałało na emocje małego dziecka.
Na przekór temu, Jason podszedł do zwierzęcia i wyciągnął rękę, aby dotknąć nosa konia. Zachichotał na bardzo miękką skórę i łaskoczące go wąsy. Na szczęście byli odgrodzeni od pastwiska, wiec małżeństwo mogło być spokojne o swoje dziecko. Uspokojenie małego alfy chwilę potrwało. A raczej stało się to wtedy, kiedy odeszli od zwierząt i Arran czuł się bezpieczniej.
- Zwierzęta to nie jego działka - stwierdził Louis, cały czas trzymając wzrok na Jasonie, chłopiec miał zbyt wiele energii.
- Jest jeszcze malutki - bronił swoją latorośl, całując krótko czoło synka - Daj mu troszkę czasu. Przestanie się bać, w końcu nie ma czego.
- Przecież wiem skarbie, tylko żartowałem - mruknął - On się dopiero uczy świata i rzeczywiście konie wydają z siebie bardzo głośne dźwięki.
- Przperaszam, moja omega... Chcę bronić szczenięta, mocniej niż zwykle - skrzywił się, czując jak pulchne palce zaczynają ciągać z zaciekawieniem za jego loczki - Ari, mamusię to boli.
- Nie przepraszaj Harreh, jest w porządku. Daj mi łobuza, bo zaraz wyrwie ci wszystkie włosy - wyciągnął ręce w stronę synka.
- I byś tęsknił za moimi loczkami - zauważył ze śmiechem, podając mu Arrana - Jason, wracaj do nas - zawołał, łapiąc wzrokiem biegające już dość daleko dziecko.
- Podziwiam twoją podzielność uwagi, zdążyłem zainteresować się przez chwile młodszym, a tamten już gdzieś daleko - westchnął.
- Matki już chyba tak mają Lou - wystawił dłoń do przodu - No dalej Jason, daj mi swoją łapkę skarbie. Zaraz obiad, czas wrócić do domku.
- Nie głodny, mogę zostać? -
spytał z nadzieją, a jego oczy błyszczały bardzo wyraźnie.- Nie kochanie. Zjesz ile będziesz mógł i później jeszcze wyjdziemy - obiecał Harry - Nie próbuj się kłócić, słuchaj mamy - palcem smyrchnął nosek blondynka.
- Tata... - próbował dziecinnym sposobem dostać się do tęgo co chciał.
- Słyszałeś co mama powiedziała? Później jeszcze wyjdziemy na dwór - obiecał.
Beta tupnął nogą i wyciągnął dolną wargę do przodu, pokazując tym swoje niezadowolenie. Mimo swojego zachowania, trzymał mocno dłoń mamy. Louis pokręcił głową, bo to było typowe zagranie ze strony szczenięcia. Jeden rodzic nie pozwala to trzeba spytać drugiego, musieli uważać, aby grać do jednej bramki.
🐾🐾🐾🐾
- Przepraszam na chwilę - Harry odsunął krzesło, przerywając swój posiłek i ruszył dość szybko do łazienki. Czuł, jak robi mu się niedobrze i to przez zapach sosu.
CZYTASZ
You can't fool destiny || Larry
Fiksi PenggemarA/B/O Harry i Xander to narzeczeni, którzy przeprowadzają się do Doncaster. Harry zostawia całe swoje poprzednie życie, by zacząć od nowa wszystko przy boku narzeczonego. Tam zatrudnia się na płatny staż jako asystent dyrektora klubu sportowego, któ...