Louis wszedł do domu, wiedząc że rozmowa między nim, a Harrym będzie ciężka. Los im nie sprzyjał, a Jason musiał narobić problemów w szkole, kłócąc się z kolegą już po pierwszej godzinie zajęć, co skończyło się lecącą krwią z nosa. Alfa więc musiał zostać dodatkowy dzień w Manchesterze.Nie chciał sobie nawet przypominać ciężkiej rozmowy z emocjonalną omegą. Zdjął swoje wierzchnie rzeczy i od razu pokierował się do sypialni. W torbie miał wczorajszą koszulkę i sweter, wiedział że brunet mimo swojego humoru, będzie potrzebował świeżego zapachu. Wszedł na górę, czując coraz mocniej zapach swojego partnera. Szczerze, przez te dwa dni stęsknił się za swoją rodzinką. Otworzył drzwi od sypialni i spojrzał na łóżko, gdzie wygodnie leżał Harry. Masował swój brzuszek i mamrotał do niego pod nosem, co było w oczach Louisa całkowicie urocze. Stęskniony mimo wszystko brunet łatwo wyczuł zapach, który coraz mocniej się ulatniał z jego gniazda. Gwałtownie uniósł głowę i złapał wzrokiem Louisa.
- Wróciłeś - powiedział tylko, zakrywając wypukłość przed alfą, jego dolna warga była wydęta do przodu.
- Tak, w końcu mogłem. Tęskniłem za wami, bardzo - zbliżył się na kilka kroków do bruneta - Mam dla ciebie koszulkę i sweter, które nosiłem wczoraj. Pomyślałem, że przyda się trochę świeżego zapachu dla ciebie i maleństwa.
- Daj mi - wyciągnął dłonie do przodu, nie zmieniając swojej postawy co do starszego. Pozwolił alby alfa podszedł do ich łóżka i przejął od niego ubrania, zaraz sycząc na niego złowrogo, a dłońmi objął swój ciążowy brzuch.
- Co jest? Czemu tak na mnie reagujesz? - nie rozumiał bruneta i odsunął się na kilka kroków, nie chcąc drażnić mocniej omegi.
- Śmierdzisz nią i jeszcze masz czelność podchodzić do mojego gniazda! - zawołał, układając nowe rzeczy najbliżej swojego nosa - To mój dom i nie pozwolę ci na tą zniewagę!
- Musiałem przejść jej zapachem przez dom, widziałem się z nią dosłownie pięć minut dziś, jak przekazywałem jej Jasona - zmarszczył czoło i powąchał swoją koszulkę, również się krzywiąc.
- Nie tłumacz się tylko zmyj to z siebie Louis - zażądał, puszczając pioruny w swojego alfę, wciąż obejmował protenkcyjnie swój brzuch. Jego dziecko musiało być bezpieczne.
Szatyn bez słowa wszedł do garderoby po czyste ubrania. Nawet nie zamierzał proponować ciuchów, które nie pachniały do końca nim. Szybko przeszedł do łazienki, gdzie wziął prysznic. Pierwszy raz w życiu doświadczył omegi, gotowej nawet do ataku. Brunet za wszelką cenę troszczył się o malucha oraz swoje bezpieczne gniazdo.
Wyszedł do męża w miękkich dresach i prostej białej koszulce. Rzeczy wrzucił w garderobie do kosza na pranie, po czym wrócił do zielonookiego. Harry przed wpuszczeniem go do gniazda, upewnił się, czy Louis już pozbył się tego okropnego zapachu.- Jestem czysty i pachnę neutralnie - zapewnił go - Jak bardzo jesteś na mnie zły? Wiem, że jesteś. Naprawdę mi też się ta sytuacja nie podobała.
- Pomyślmy - udał, że się zastanawia - Zostawiłeś mnie na taki czas, wiedząc że gniazdowanie jest trudne... - zaznaczył - Jak mam się czuć? Szczęśliwy?
- Nie miałem wyboru Harry, Jason nie mógł opuścić szkoły, chodzi do prywatnej i to mogłoby mu zaszkodzić. Briana musiała zostać z mamą, bo miała operacje i potrzebne były dokumenty i zgody - westchnął.
- A może ona to celowo robi, co? - ułożył dłonie na klatce piersiowej - Jak zacznę wcześniej rodzić, to tylko będzie wasza wina - odwrócił się na bok.
- Nie robi tego celowo. Wróciła od razu jak jej mama była po operacji i wzięła opiekę nad Jasonem. Następnym razem wezmę go do Doncaster, a szkołę jakoś nadrobi - sięgnął dłonią do boku młodszego, a następnie przesunął ją na bok brzuszka.
CZYTASZ
You can't fool destiny || Larry
FanfictionA/B/O Harry i Xander to narzeczeni, którzy przeprowadzają się do Doncaster. Harry zostawia całe swoje poprzednie życie, by zacząć od nowa wszystko przy boku narzeczonego. Tam zatrudnia się na płatny staż jako asystent dyrektora klubu sportowego, któ...