Harry znał te klimaty z imprez, na które wyciągali go rodzice. Dużo elegancko ubranych ludzi, jedzenie w formie przekąsek, kieliszki z rożnego rodzaju alkoholami na tacach w rękach kelnerów. Louis dosłownie błagał go, aby z nim poszedł na ten bankiet. Nie mógł powiedzieć mu nie. Zwłaszcza, że znał najgorsze lalunie z takich imprez. Te, które czekały jedynie na wolnego knota. Do tego, nie przystało mu puszczać alfy samego. To ich pierwsze oficjalne wyjście, jako przeznaczeni.
- Jestem. Mamy stolik numer sześć, ale to dopiero kiedy będzie aukcja. Teraz możemy się rozejrzeć i pewnie porozmawiać z kilkoma osobami, może i to bankiet charytatywny, ale też dobra promocja - alfa złapał omegę pod ramię, przez co ta się uroczo uśmiechnęła w stronę przeznaczonego.
- W takim razie, przejdźmy się kochanie - czując zapach Louisa przy swoim nosie, nie denerwował się aż zanadto.
Harry poznał kilka osób, które na szczęście były naprawdę miłe. Większość to były małżeństwa, jednak Tomlinson dumnie przestawiał go jako swojego przeznaczonego. Widział też zazdrosne wzroki, ponieważ od dawna było wiadome to, jak młode omegi reagowały na samego Louisa Tomlinsona. Byłego piłkarza, z dobrym majątkiem oraz wyglądem.
- Nie jest nawet tak źle - brunet wyszeptał do ucha szatyna.
- Prawda? Też mam takie wrażenie. Co powiesz na wino? Myślę, że najgorsze już za nami - rozglądał się za kelnerem z alkoholem - Zjemy coś nowego, może będzie dobre, chociaż wkurzają mnie te malutkie porcje na takich bankietach.
- Jesteś alfą, twoje zapotrzebowanie jest większe - rozumiał zdanie Louisa - Wino brzmi dobrze, ale nie chcę się upić, przystanę na jednym kieliszku.
- No jasne, dobrze że nocujemy tu obok i sam mogę napić się wina - skinął alfa i w końcu udało mu się sięgnąć z tacy białe, półsłodkie wino.
Harry przyjął kieliszek i ucałował policzek alfy w podziękowaniu. Przechadzali się dalej, pijąc powoli. Zmarszczył nos, czując znajome zapachy. Spojrzał w tamtą stronę i niemal nie wypluł resztki wina.
- Moi rodzice Louis - zatrzymał się, spoglądając panicznie w niebieskie oczy.
- Cholera. Nawet nie pomyślałem, że mogą być w takim miejscu. Jednak jesteśmy w połowie drogi między Donny, a Londynem - uświadomił sobie - Coś chcesz z tym zrobić?
- Tak. Podejdźmy - postanowił, czując odrobinę siły i pociągnął partnera w stronę swoich rodziców. Stanęli za ich plecami. Omega chrząknęła - Tato? Mamo?
- Harry? - oczy Anne mimo wszystko zabłyszczały na widok syna, kiedy się obrócili - Nie spodziewałam się ciebie w takim miejscu, ale miło cię widzieć po takiej przerwie.
- Louis został zaproszony - wskazał na szatyna z niepewnym uśmiechem - Jest moim przeznaczonym. Lou? To moi rodzice. Anne i Desmond.
- Dzień dobry. Miło mi państwa poznać. Louis Tomlinson - wyciągnął rękę i uściskał te należące do nich - Będziemy z resztą mieli okazję współpracować przy wymianie krzesełek na stadionie w Doncaster.
- Och... To spore zaskoczenie - brunetka spojrzała na swojego męża, który wciąż analizował sytuację.
- Nie jestem od dość dawna z Xanderem, jak widzicie - Harry ledwo powstrzymał się od przewrócenia oczami.
- To nie był partner dla ciebie Harry, mówiłem od samego porządku. Jednak to nie miejsce na takie rozmowy. Panie Tomlinson, jest pan dyrektorem Doncaster Rovers? - Desmond uniósł brew.
- Jestem. Od lat - potwierdził, układając dłoń na biodrze Harry'ego - Mam nadzieję, że nasze stosunki będą dobre, oprócz tych formalnych.
![](https://img.wattpad.com/cover/221266827-288-k915804.jpg)
CZYTASZ
You can't fool destiny || Larry
FanficA/B/O Harry i Xander to narzeczeni, którzy przeprowadzają się do Doncaster. Harry zostawia całe swoje poprzednie życie, by zacząć od nowa wszystko przy boku narzeczonego. Tam zatrudnia się na płatny staż jako asystent dyrektora klubu sportowego, któ...