22. Wasza miłość jest najważniejsza.

3.2K 221 81
                                    


Harry wrócił do gabinetu z podpisanymi dokumentami, o które prosił Louis. Mieli małe problemy z kanalizacją, ale zostało już wszystko naprawione i omega właśnie niosła kosztorys wraz z fakturą.

- Panowie skończyli pracę i wyszli. Do tego za około godzinę, po naszym lunchu przyjdą moi rodzice - Harry oznajmił, podchodząc do biurka narzeczonego.

- Wszystko jest w porządku, tak? Nie będzie już problemów? Musiałem wypuścić wszystkich wcześniej do domu przez brak wody i dostępu do toalety - marudził - Dobrze, że uwinęli się przed wizytą twoich rodziców.

- Tak, tak. Już woda dociera wszędzie - podał alfie papiery - Ponoć, jakbyśmy czekali z naprawą, to szczelina sprawiłaby wielką powódź w okolicach boiska.

- Cholera, przecież to byłaby katastrofa. Dobrze że sprawa jest opanowana. W przyszłym tygodniu zamówię techników od elektryki, zrobię porządny przegląd stadionu, żeby wszyscy byli bezpieczni - automatycznie zadecydował.

- To aktualnie genialny pomysł - ułożył dłonie na spiętych ramionach alfy - Pójdę nam odgrzać obiad, co? Przed przyjazdem rodziców. Ponoć mają główne projekty zrobione.

- Jasne kochanie, zeskanuję fakturę w tym czasie i prześlę do księgowości - mruknął, musiał mieć wszystko zachowane, a skany nie niszczyły się jak papierowe dokumenty.

- Okej - nachylił się, żeby musnąć żuchwę mężczyzny i zostawił alfę samego w gabinecie.

Omega miała kuchnię dla siebie, ze względu na brak innych pracowników. Nucąc pod nosem przygotowała wszystko, aby mogli zjeść w spokoju, nie spiesząc się. Z parującymi talerzami na tacy, ruszył w stronę gabinetu. Odczuwał coraz mocniejszy głód.

🐾🐾🐾🐾🐾

- Dzień dobry, bardzo miło mi was widzieć. Zapraszam do mojego gabinetu - alfa otworzył drzwi przed małżeństwem, posyłając im profesjonalny uśmiech.

- Cześć Louis. Mam nadzieję, że nasz synek też tu jest. Zdążyłam się stęsknić - Anne mogła sobie pozwolić, na śmielsze słowa mimo sytuacji. Byli prawie rodziną.

- Harry jest w środku, jak najbardziej - potwierdził oraz skinął już poważniej w stronę Desmonda, który jak zwykle zachowywał kamienną minę.

- Cześć wam - brunet jak na zawołanie wydostał się ze swojego biurka - Zdejmijcie proszę wierzchnie rzeczy i siadajcie.

Małżeństwo postąpiło według kroków syna i byli gotowi na właściwe rozmowy. Przyjechali z konkretami, dziś miało zostać wszystko przyklepane.

- Kochanie, może zaproponujemy twoim rodzicom napoje - Louis mruknął, zajmując swoje miejsce w stałym kąciku większych spotkań.

- Herbatę poproszę, wiesz Harry jaką, dla mamy lekką kawę - Desmond powiedział w imieniu swoim oraz Anne.

- Jasne, nie ma sprawy. A ty Lou? Też kawa, czy może wyjątkowo herbata? - uśmiechnął się czule w stronę narzeczonego, przechodząc między fotelami.

- Tym razem nic kochanie - skinął młodszy alfa, odprowadzając Harry'ego wzrokiem do drzwi - Jak minęła państwu podróż?

- Na szczęście nie było korków oraz ruch naprawdę niewielki. Płynny i spokojny przejazd - wyjaśniła Anne.

Desmond skinął na wypowiedź swojej żony, ramieniem obejmując ją.

- Harry jest szczęśliwy - zaskoczył swoich towarzyszy tymi słowami - Nawet jeśli mi to nie pasuje. To jego szczęście jest najważniejsze.

You can't fool destiny || LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz