28. Asystent jest również moim mężem.

3.2K 218 149
                                    

Ktoś lubi zazdrosnego Louisa?

Młode małżeństwo w pewnym sensie odetchnęło, kiedy ich dom zrobił się pusty. Nie musieli na każdym kroku upewniać się, czy ktoś czegoś nie potrzebuje. Mogli w końcu odpocząć i nacieszyć się sobą oraz swoim nowym życiem. Nie szczędzili sobie czułości, wciąż czując tą więź stworzoną przy ugryzieniu. Takie odczucia mogli mieć przez jakiś czas. Harry nawet spostrzegł, że jego alfa zrobił się mocniej zaborczy niż zazwyczaj. Louis nie potrafił trzymać rąk przy sobie, gdziekolwiek by nie byli. Chociażby przechodzili obok siebie musiał go zaczepić i dostać szybkiego buziaka. To był czas ich sielanki.

- No już panie alfo - Harry chichotał, na wkarające się dłonie pod jego koszulkę - Jeszcze nic nie widać! Macasz i macasz mój brzuszek.

- Kiedyś w końcu wyczuje, że jest inny. Będę niecierpliwy niczym Jason na młodszego brata - zaśmiał się radośnie, nie przerywając swoich ruchów.

- Najpierw niech mój zapach się zmieni - przewrócił oczami czule, delikatnie się sponając na temat dziecka swojego męża.

- To tez kontroluje, z samego rana i wieczorem dla pewności - wyznał - Za bardzo naciskam? Wiesz kochanie, że dzięki połączeniu dużo lepiej odczytuje twoje emocje? Zablokowałeś się.

- Tu nie chodzi o to - westchnął, wiedząc że przegrał - Kocham tą twoją stronę. Uwielbiam, kiedy mnie tak tulisz i sprawdzasz mój brzuszek.

- W takim razie o co chodzi Harry? Czuję, że coś cię męczy - spojrzał na męża, oczekując szczerości z jego strony.

- Miałem dość... Ciekawą wymianę zdań z Brianą. Miałeś rację, ona się nie zmieniła - pokręcił głowę i przeszedł z Louisem do salonu, na kanapę.

- Nie zmieniła się pod jakim względem? - usiadł wygodnie, jednocześnie będąc bardzo blisko omegi, obaj tego potrzebowali.

- Pamiętasz jak szukałem koca? - a kiedy Louis kiwnął, kontynuował - Znalazłem Brianę samą w sali kinowej. Przestraszyła mnie. Zostawiła samego Jasona w sypialni, a sama "zwiedzała" nasz dom.

- Chodziła po naszym domu? Co robiła w sali kinowej? Powinna pilnować Jasona w sypialni - zmarszczył czoło i słuchał uważnie męża.

- Śmiem twierdzić, że w pewnym sensie nam zazdrościła, a w innym pewnie wyobrażała sobie życie tutaj - wzruszył ramionami - Troszkę wytykała to, jak mieszkamy i jak drogie ozdoby mam na palcach.

- Co ją to obchodzi. Wydaje moje pieniądze na co tylko chce. Właściwie to już nasze pieniądze. Jeśli chce żebyś nosił drogi sygnet kupię go i dam, nic jej do tego - poddenerwował się.

- To nie koniec kochanie - złapał dłoń Louisa i spojrzał uspakajająco w jego niebieskie oczy - Zaczął się temat przyszłości oraz edukacji szczeniąt.

- Szczeniąt? W sensie Jasona czy naszego maleństwa? - nie podobał mu się temat na jaki wchodzili.

- Mówiła o tym, że Jason ma zapewnione godne warunki i tak dalej, ja się zgodziłem z tym, mówiąc że każde dziecko będzie miało takie same... - wypuścił ciężko oddech - Zeszła też na zarobki twojej firmy, mówiąc, że jej syn, jako pierworodny otrzyma twoją firmę. Tak zrozumiem. Ja jej odpowiedziałem, że to tylko twoja decyzja, co i jak zrobisz... Ale była uparta. Wyraźnie zależy jej na twoim majątku - nie nazywał tych pieniędzy ich, ponieważ to Louis włożył masę pracy w zarobienie ich.

- Kocham Jasona, oczywiście że ma zapewnione u mnie godne warunki do rozwoju. Prywatne placówki edukacyjne i do tego alimenty. Nigdy nie mówiłem Brianie o drużynie. Przejmie ją pierwszy alfa, który się urodzi. To jest moja decyzja kochanie - powiedział zgodnie ze swoim sumieniem.

You can't fool destiny || LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz