Trochę się tu dzieje i wychodzi na jaw 👀
Harry zmarszczył brwi, budząc się w końcu wypoczętym. Ruja spędzona z alfą pokazała mu, jak mało ważny był przy tym sen albo jedzenie, czy picie. Wydostał się z ogromnego łóżka, a zarazem z silnych ramion Louisa. Nagi, mocno obolały w dolnych partiach ciała ruszył do łazienki. Potrzebował odświeżenia, czuł że dosłownie cały cuchnie seksem.
Dostał się pod obłożony kafelkami prysznic. Mogłyby tam wejść z cztery osoby, a wciąż byłoby sporo miejsca. Pozwolił sobie na rozmyślanie. Jak jego życie jeszcze kilka tygodni temu wyglądało, a jak teraz.
Powoli rozumiał, że miał złudne szczęście z Xanderem. Robił wszystko po to, aby nie być samotnym. Nie chciał też z podkulonym ogonem wracać do Londynu. Louis zaczął pokazywać mu, jak natura jest ważna. Ich matka z góry wiedziała, kogo najlepiej łączyć z kim.
Gorąca woda obmywała ciało, które zostało ozdobione masą malinek. Dłonie omegi delikatnie, jakby z czcią przejeżdżały po nich, ostrożnie myjąc skórę. Nie zaznał długo samotności, znajome dłonie pojawiły się na jego brzuchu oraz klatce piersiowej. Na plecach czuł drugie ciało z jeszcze dość wyraźnym zapachem rui. Nigdy nie czuł czegoś tak intensywnego i podniecającego jednocześnie. Czuł przez ten cały czas jak bardzo Louis go szanuje oraz mimo natury troszczy się o niego.
- Dzień dobry - szorstki głos rozszedł się tuż przy uchu bruneta - Obudziłem się i ciebie nie było, to nie była dobra pobudka. Uciekłeś...
- Dzień dobry. Jestem wciąż w twojej sypialni - położył swoje mokre dłonie na tych większych - Czułem się tak brudny, że nie wytrzymałem - ułożył głowę na ramieniu szatyna - Jak się czujesz?
- Dobrze, nawet bardzo. Trochę nas to zaskoczyło, ale nie żałuję ani trochę. Czuję się zaspokojony jak nigdy w życiu - był całkowicie szczery - Mam nadzieję, że nie zrobiłem tobie krzywdy. Starałem się mimo wszystko trzymać nerwy na wodzy.
Harry obrócił się w stronę mężczyzny z czułym uśmiechem na swoich wargach.
- Wiem. Czułem to jak o mnie dbałeś, wiedząc że to mój pierwszy raz - objął go swoimi ramionami - I dziękuję, że nas nie połączyłeś. Zawsze tego pragnąłem raczej przy ślubnym kobiercu.
- Nie chciałem decydować za nas obu. Były momenty, że było ciężko, ale to by było nie fair wobec ciebie. Przeze mnie przemawiał wilk, jednak sam chciałbym połączenia w trakcie ceremonii - zgodził się z omegą.
Brunet szczęśliwy stanął na palcach i musnął wąskie wargi. Zaraz potem dokończyli mycie się. Nadzy wyszli z łazienki i zmienili pościel w łóżku. Potem Harry zagarnął jakieś rzeczy i się ubrał. Louis otworzył na całą szerokość drzwi tarasowe, aby pomieszczenie się porządnie przewietrzyło. Ich żołądki domagały się czegoście dobrego i kalorycznego do jedzenia, aby uzupełniać utracone kalorie. Harry widząc podstawowe rzeczy, zdalne do zrobienia jedzenia, zabrał się za robienie gofrów.
- Musisz koniecznie uzupełnić lodówkę Lou - powiedział, po zamknięciu gofrownicy i złapał za kubek ciepłej herbaty.
- Mało gotuję, a na śniadanie zazwyczaj wystarczy mi kawa. Ewentualnie płatki z mlekiem. Nie jestem wymagający - wyjaśnił, siedząc na blacie blisko omegi.
- I jak ty żyjesz? Przecież nie możesz ciągle jeść zamawianego jedzenia - zmartwił się, odwracając w stronę Tomlinsona.
- Normalnie Harry, zazwyczaj jem obiady po pracy i biorę od razu coś na kolację - wyjaśnił - Raz na dwa tygodnie w środy, chodzę na obiad do mamy.
- Mhm - mruknął, upijając spory łyk z kubka. Plecami oparł się o blat, czekając na zielone światełko od maszyny.
- Tak wyglada od kiedy mieszkam sam. Fizzy nie żartowała z moimi zdolnościami kulinarnymi. W życiu nie zrobiłbym gofrów sam. Nie ma takiej opcji - przyjemny zapach rozchodził się po całym dole.
CZYTASZ
You can't fool destiny || Larry
FanfictionA/B/O Harry i Xander to narzeczeni, którzy przeprowadzają się do Doncaster. Harry zostawia całe swoje poprzednie życie, by zacząć od nowa wszystko przy boku narzeczonego. Tam zatrudnia się na płatny staż jako asystent dyrektora klubu sportowego, któ...