Harry ponownie tamtego dnia wisiał nad toaletą, która znajdowała się przy ich sypialni. Louis na szczęście rano odwiózł Jasona do szkoły, a Arran miał wyjątkowo dobry dzień i praktycznie nie marudził. Wszystko oprócz samopoczucia bruneta, wydawało się być dobre. Dziś wyjątkowo zrezygnował z pracy. Nie chciał martwić Louisa w swoim stanie, a do zapewne zamiast pracować, męczyłby się nad sobą.W ciąży z Arranem początek miał o wiele łatwiejszy. Miał nadzieje, że za to potem będzie miał dużo lżej i nie będzie musiał martwić się innymi rzeczami. Zielonooki wypluł ślinę i spuścił wodę w toalecie. Doczłapał się do umywalki, gdzie umył zęby, aby trochę się odświeżyć. Wiedział, że to nie ostatni raz dziś, jednak miał cichą nadzieję że obejdzie się na nudnościach.
Czy w tym momencie pożałował drugiej ciąży? Nie. Nie mógłby.
Potem wrócił do dużego łóżka, gdzie wyjątkowo spał jego mały alfa. Położył się obok niego i przytulił szczenię. Przymknął powieki, odetchnął na to, że nie kręciło mu się w głowie. Mógł w końcu odpocząć, jego ciało czuło zmęczenie torsjami. Cisza w tym wypadkiem była dla niego ukojeniem. Obudził go dopiero śmiech syna. Arran z szeroko otworzonymi oczyma trzymał swoje dłonie na policzkach mamy, gaworząc coś w sobie jedynie znanym języku. Chłopiec coraz lepiej radził sobie ze wszystkim, był sprytny i szybko uczył się nowych rzeczy. Mały alfa był mieszanką swoich rodziców, ale im się to bardzo podobało.
- Nie dasz pospać mamusi, co smyku? Głodny jesteś? - usiadł powoli, marszcząc brwi, przez ściśnięte gardło - No tak, głodny - wilczek łatwo się dostał pod jego koszulkę i do sutka mamy - Nawet mnie nie spytasz o zdanie, co? Wy alfy bierzecie tylko co swoje.
Arran tylko zamruczał i jadł spokojnie to co dawała mu mamusia. Mimo, że znał już smak innego jedzenia to mleko mamy zawsze było na pierwszym miejscu. I jako mały, sprytny wilczek wiedział jak się dostać do tego co jego.
🐾🐾🐾🐾
Brunet jakoś zjadł bardzo lekkie śniadanie, które nie zwrócił. Mdliło go przeokropnie, ale dawał rade. Zmarszczył czoło na dźwięk domofonu, nie spodziewał się nikogo, a jeśli to byłby Louis to sam otworzyłby sobie bramę. Wziął głęboki oddech i przeszedł na przedpokój, gdzie było urządzenie, które wydawało dźwięk. W podglądzie zawuażył samochód swojej teściowej. Nacisnął guzik, starając się głęboko oddychać. A na twarz starał się przybrać szeroki uśmiech. Kobieta zostawiła samochód na podjeździe i weszła do mieszkania, witając się z omegą.
- Dzwoniłam do Louisa i wspomniał, że zostałeś w domu. Dzieciaki w szkole, Dan w pracy, więc postanowiłam odwiedzić ciebie i Arrana - wyjaśniła.
- Część mamo. To miłe - objął delikatnie kobietę. Niemal od razu zemdlił go zapach perfum kobiety, więc dość szybko się odsunął - Proszę wejdź, Arran się bawi w kojcu w salonie.
- Gdzie jest mój kochany wnuczek? Arran skarbie, babcia przyjechała - starsza omega weszła do salonu i od razu podeszła do dziecka, które uśmiechnęło się na jej widok.
Pulchne rączki uniosły się w górę. Babcia chętnie podniosła szczeniaka i wycałowała go kilka razy w policzki.
- Teraz mamusia została zapomniana - skomentował zielonooki.
- Ciebie ma na codzień, a babcia to raz na jakiś czas, prawda kochanie? - usadziła go sobie wygodnie - Wiadomo, że mamusia jest najważniejsza na świecie.
- Masz rację mamo - trzymał odpowiednio odległość, żeby nie czuć drażniących perfum brunetki.
- Zrobiłbyś mi kawę Harry? Nie wypiłam w domu, pomyślałam że napijemy się razem - poprosiła Jay, siadając z wnukiem na kanapie.
CZYTASZ
You can't fool destiny || Larry
FanfictionA/B/O Harry i Xander to narzeczeni, którzy przeprowadzają się do Doncaster. Harry zostawia całe swoje poprzednie życie, by zacząć od nowa wszystko przy boku narzeczonego. Tam zatrudnia się na płatny staż jako asystent dyrektora klubu sportowego, któ...