43. On zostaje z nami Harry.

2.8K 216 84
                                    


Louis odetchnął, to nie była łatwa rozmowa. Był zmęczony jakby przebiegł conajmniej maraton, ale nie mógł uwierzyć jak głupia była Briana. Nie mógł inaczej tego nazwać.

Jak na początku wydawała się ona dobrą matką dla ich dziecka, tak teraz wyszło kompletnie inaczej. Zamknął za kobietą drzwi na zamki, a w podglądzie obserwował, czy ta aby na pewno wyszła z jego terenu.
Kiedy już zamknęła bramkę za sobą, uśmiechnął się pod nosem. Skierował się na piętro, potrzebował w tamtym momencie swojej rodziny.

Jason miał być z Harrym w gnieździe i miał nadzieje, ze dalej tak było. Kochał to, że jego mąż, mimo chwilowego zawahania, wpuścił chłopca do ich azylu w czasie tak ważnego okresu dla każdej nowej matki.

Wchodząc do pokoju, usłyszał radosny śmiech. Jason "grał" w grę ze swoim bratem. Naciskał napiętą skórę brzucha bruneta i czekał, aż Harry dostanie kopniaka.

- A co to za głośne zabawy? Dokuczasz Harry'emu? - Louis podszedł do nich bliżej, po czym zaczął łaskotać szczenię, które pisnęło na całą sypialnie i dalej się śmiało radośnie.

- Tato, tato przestań - blondynek próbował się wyrwać, wyginając całe swoje ciałko - Hally! Pomóż!

- O nie, nie. Harry ci tu nie pomoże - uniósł chłopca do góry i przyciągnął do swojej klatki piersiowej.

- Wybacz wilczku, ale twój tata jest za silny - Harry uśmiechnął się szeroko, przyglądając się relacji tych dwóch mężczyzn.

- Pójdziesz do swojego pokoju i narysujesz coś super dla nas? Ja przyjdę i zobaczę niedługo co wymyśliłeś. Dostaniemy niespodziankę? - spytał synka.

- Hm. No dobrze tata - wyrwał się z uścisku Tomlinsona i uciekł do swojego pokoju. W końcu nie odmówiłby kolorowaniu.

Alfa opadł na łóżko, kiedy drzwi trzasnęły za szczenięciem. Czuł jak jego mięśnie rozluźniały się, dzięki zapachowi gniazda. Ich mieszanka.

- Masz szczęście, że ledwo wyczuwam jej zapach na tobie - mruknął brunet, wplątując palce we włosy alfy - Jak było?

- Trzymałem się z dala od niej. Jest głupsza i bardziej pusta niż się spodziewałem. Nie zależy jej na dziecku, ani trochę - patrzył się w sufit - Nie sądziłem, że omegi mogą być tak pozbawione więzi ze szczenięciem.

- Jest aż tak źle, Lou? - zmartwił się automatycznie, ponieważ Jason mimo wszystko powinien mieć normalną, kochającą się rodzinę.

- On zostaje z nami Harry. Nie wraca do Manchesteru - powiedział prostu, jakby sam w to jeszcze do końca nie wierzył.

- Naprawdę? Jak ci się udało ją przekonać - czuł, że to wszystko poszło jakby... Za prosto.

- Pamiętasz jak spisałem umowę z moim biologicznym ojcem i tyle go było widać? - zasugerował mu co zrobił.

- Nie... - z szoku aż usiadł - Powiedz mi proszę, że kłamiesz. Ona nie mogła sprzedać własnego dziecka.

- Zrobiła to, miała tylko małe wahanie - skinął - Podpisała papier i muszę pojechać do Manchesteru po rzeczy Jasona. Będę musiał pożyczyć twoje auto, bo ma większy bagażnik.

Do zielonych oczu napłynęły łzy. Chciało mu się płakać. Jason tak naprawdę nie wiedział, jak okropnym człowiekiem jest osoba, którą kocha całym sercem.

- To takie p-przeażające Louis! - wychlipiał, zaraz wybuchając płaczem.

- Shhh kochanie. Wiem, jestem przerażony i dociera do mnie dopiero to wszystko - przysunął się i objął bruneta - Pieniądze były ważniejsze i jej nowy partner.

You can't fool destiny || LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz