Harry ledwo przytomny zszedł na dół po dzbanek wody i wrócił na górę. Była trzecia w nocy, a Louis musiał wziąć swoje przeciwbólowe. Co stało na przeszkodzie? Zapomnieli, że woda im się skończyła w pokoju.
Wrócił do sypialni, ziewając w swoję ramię podszedł od strony Louisa do łóżka i nalał alfie do szklanki wody, nim odłożył dzbanek na szafkę nocną.
- Przepraszam za pobudkę, ale naprawdę nie mogłem spać przez ból - przyjął szklankę i wziął tabletki, które przepisał mu lekarz, były zdecydowanie mocniejsze niż te zwykle, które miał w apteczce w kuchni.
- To nic Loueh. W zdrowiu i chorobie, tak? - uniósł brew i dostał się na swoją stronę łóżka - Nie chcę żebyś cierpiał, kiedy masz alternatywę bez bólu.
- Dziękuję, kocham cię - wyznał szatyn - Przysuń się do mnie, chce dać ci buziaka. Mój mąż na niego zasłużył.
- Kocham cię też - przesunął się do szatyna, uważając na jego nogi i pozwolił, aby ich wargi się połączyły w dość krótkim pocałunku.
- Dobranoc kochanie, wiem że jesteś zmęczony - pocałował jeszcze czoło bruneta i pozwolił mu się wygodnie ułożyć.
- Mmm, to prawda - przymknął powieki z głową na gołej klatce piersiowej szatyna - Dobranoc Lou.
🐾🐾🐾🐾
Louis przy pomocy kul przedostał się na korytarz i spojrzał na schody prowadzące na parter. Do tej pory przebywał tylko na górze, jednak chciał zejść na dół i chociaż wyjść na chwile do ogrodu, taras w sypialni to było dla niego za mało.
Z salonu słyszał głos Harry'ego, który wyraźnie rozmawiał z kimś z pracy. Omega mocno dbała, aby interes szedł tym samym tempem, co wcześniej. Ze stałą, lekko słabszą już pomocą rodziców Louisa, dawał radę.
Złapał w jedną rękę kule, a druga przytrzymał się poręczy. Szło mu naprawdę nieźle, przynajmniej do momentu w którym jedna z kul wysunęła mu się z ręki i spadła na sam dół schodów.
- Louis?! - usłyszał przestraszony głos Harry'ego - Przepraszam, muszę kończyć... Louis?! - ponownie zawołał, ruszając się w stronę hałasu.
- Nic się nie stało, to tylko kule. Spadły na dół - uśmiechnął się niezręcznie, będąc już w połowie schodów, wiedział że nie obejdzie się bez wykładu z jego strony.
- Boże, prawie zawału dostałem - poskarżył się i wszedł w górę, zarazł łapiąc męża pod ramię - Jesteś tak cholernie uparty.
- Poradzę sobie Harry, tylko kule wypadły mi z ręki nic więcej. Zejdę sam trzymając się barierki, jesteś w ciąży, a ja też mam swoją wagę - pokręcił głową.
- Zamknij się i daj mi tobie pomóc - nie przyjmował słowa nie, robiąc pierwszy krok na schodach.
- I kto tu jest uparty? - powoli zaczęli schodzić na parter domu - Jestem naprawdę samodzielny, nie pierwszy raz mam taką sytuacje.
- Twoje słowa w tym momencie nie mają pokrycia - zauważył.
Zeszli na dół, a Harry pochylił się po kule Louisa i podał mu je.
- Dziękuję, już dalej naprawdę dam sobie radę - ułożył dłonie w kulach i skierował się w stronę salonu, skąd było przejście do ogrodu.
Brunet pokręcił głową i zagarnął gruby, dobrze grzejący koc ze sobą. Pozwolił alfie usiąść na bójawce ogrodowej, nim ułożył na jego ciele materiał.
- Nie musiałeś, tylko na chwile wyszedłem, mam grubą bluzę i dresy na sobie - mimo wszystko uśmiechnął się w stronę męża - Widziałem prze okno, że nie pada.
![](https://img.wattpad.com/cover/221266827-288-k915804.jpg)
CZYTASZ
You can't fool destiny || Larry
FanfictionA/B/O Harry i Xander to narzeczeni, którzy przeprowadzają się do Doncaster. Harry zostawia całe swoje poprzednie życie, by zacząć od nowa wszystko przy boku narzeczonego. Tam zatrudnia się na płatny staż jako asystent dyrektora klubu sportowego, któ...