54. Jak bardzo to będzie widoczne?

2K 186 62
                                    

Przedostatni!!

Na końcu informacja o czym będzie nowe ff ☺️

Harry usiadł na łóżku. Jego mąż jeszcze spał, mając lekko uchylone wargi. Brunet łatwo dostał się na biodra alfy i nachylił się do karku mężczyzny. Przyłożył wargi do gorącej skóry, składał delikatne pocałunki, nim zaczął tworzyć malinki. Louis zmarszczył czoło i zaczął mrugać, budząc się i otwierając oczy do końca.

- Harry? Co ty robisz? - jego głos był zachrypnięty, a alfa zaspany.

- Budzę cię, a na co to wygląda? - wyszeptał, na chwilę odsuwając się, nim wrócił do swojego zadania.

Starał się, aby malinki były dobrze widoczne na skórze Louisa.

- Obudziłeś, oznaczasz mnie... Czuję to doskonale - mruknął, jego skóra delikatnie szczypała w miejscach, gdzie wcześniej były usta omegi.

- Może troszkę - wyprostował się z niewinnym uśmiechem - Ale chyba nie narzekasz.

- Jak bardzo to będzie widoczne? - spytał spoglądając na bruneta - Byłem pół przytomny jak zacząłeś.

- Przekonasz się - odparł, poprawiając się na wybrzuszeniu Louisa - Ale nie widzę, żeby ci się to nie podobało.

- Nie mówię, że mi się nie podoba - chwycił jego biodra i ścisnął lekko - Od rana masz humorki napaleńcu? - zaśmiał się.

- To nie jestem ja, mający problem w bokserkach, alfo - wyszczerzył się - Dzieci jeszcze śpią... Mamy jeszcze chwilkę.

- W takim razie zaraz się tobą zajmę - usiadł i połączył ich usta, będąc już całkowicie przytomnym.

Harry przyległ do alfy swoim ciałem, oddając się całkowicie przyjemności. Jego powieki były w pół przymknięte.

Mógłby tak ciągle...

🐾🐾🐾🐾

Louis wyszedł spod prysznica i wytarł dokładnie swoje ciało, po czym ręcznik zawiązał na swoich biodrach. Spojrzał w lustro i rozszerzył oczy, widząc w jakim stanie jest jego szyja. Harry naprawdę postarał się, przy tworzeniu znaków na jego skórze. Nie było mowy, żeby to czymkolwiek zakryć.

Jego mąż zmienił się w wampira.

Wyszedł z łazienki i przeszedł do garderoby, gdzie wybrał sobie rzeczy. Ubrał się i wyszedł z sypialni. Sprawdził pokoiki dzieci, które były puste, wiec Harry musiał zabrać maluchy na dół. Nie mylił się, ponieważ z kuchni dochodziły głosy Harry'ego, Jesona oraz piski Arrana. Wszyscy byli na maksa przytomni.

- Dzień dobry wszystkim. Jason - poczochrał włosy bety - Arran - alfę połaskotał, wywołując głośny śmiech.

- Dobry - sześciolatek odpowiedział, skupiony na zjedzeniu swojego śniadania - Fajnie, że mama i Arran z nami jadą.

- Bardzo fajnie - spojrzał na męża, nie ukrywając zdziwienia, za dobrze znał jego pomysły, żeby nie wiedzieć że coś planuje.

Brunet wzruszył na to ramionami i podał pełen talerz jedzenia alfie.

- Dobrze się czuję i chcę popracować w firmie - wytłumaczył się.

- W porządku... - nie chciał się kłócić - Smacznego - zabrał się za swoje śniadanie.

🐾🐾🐾🐾

Harry wysiadł z samochodu i stanął przed pojazdem, widząc jak Louis pomaga becie wyplątać się z pasów.

You can't fool destiny || LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz