ochroniarz || 5

261 29 79
                                    

– Na pewno musisz już iść? – spytał Francuz, wchodząc do salonu, widząc, jak Alexander zbiera się z kanapy, omijając sprawnie leżącego na dmuchanym materacu Laurensa. Hercules spał w innym pokoju na szczęście, przynajmniej Hamilton miał mniejsze prawdopodobieństwo na potknięcie się o własnego przyjaciela. Dość zabawne. – Mam cię odwieźć, czy tata cię odbierze? Jeżeli chcesz, to mogę ja z tobą pojechać, ale daj mi się chociaż ubrać, co? – uśmiechnął się głupio, wplątując dłoń w swoje dość nieogarnięte i rozczochrane włosy. Nie rozczesywał ich od tygodnia, co się dziwić.

Alexander przewrócił oczami z rezygnacją, zdejmując z siebie za dużą koszulkę Johna, po czym zaczął zwyczajnie się ubierać w swoje ciuchy, czyli nadal za dużą, żółtą bluzę z malutką naszywką słonecznika i zwyczajnie jeansy z dziurami. Mówiłam już chyba, że Alexander kochał wszystko co estetyczne? Chyba tak, bo czuję, że się powtarzam.
Najniższy z czterech chłopaków znajdujących się obecnie w mieszkaniu Francuza wzrokiem zaczął szukać swojej dość małej, czarnej torby, którą po chwili Gilbert rzucił w jego stronę.

– Odbierze mnie ktoś inny. – mruknął, nie chcąc za dużo opowiadać, kim jest dla niego Thomas i jaką rolę zajmuje w jego życiu. To było by głupie, jednak wiedział, że i tak będzie musiał mu to powiedzieć, a im szybciej to zrobi tym lepiej na tym wyjdzie. Mimo wszystko nie chodziło mu o to, że ma ochroniarza, a bardziej o to, że zwyczajnie nie miał ochoty rozmawiać o czymkolwiek, co związane z lekko irytującym Wirgińczykiem. – Mój tata wynajął takiego jednego faceta, abym przez wakacje odpoczął od obecności... pewnych osób.

– Nie mów, że wynajęli ci ochroniarza. – Lafayette wydawał się bardziej zdziwiony od samego Alexa, który w pierwszym dniu poznania Thomasa dowiedział się o pomyśle swoich rodziców. – Pierdolisz.

Alex tylko zdobył się na lekko przepraszający uśmiech, chociaż był on o wiele bardziej posłany w celu oddania politowania i nonszalancji tematem, jaki rozpoczęli.

– Nie bardziej niż ty Herculesa. – mruknął pod nosem Karaib, a kiedy Laf poprosił go o powtórzenie, ten tylko zbył jego słowa zwykłym wzruszeniem ramionami. Nie był zbyt wylewny co do porannej kłótni ze swoim przyjacielem. – Poza tym, mój... "ochroniarz", który wcale nie jest mi co prawda potrzebny, jest naprawdę dziwny, więc miło by było, gdybyś go nie zaczepiał w drzwiach i nie wymagał od niego tego, że pójdziecie razem na piwo.

– Oczywiście. Mon dieu, przecież bym tak nie zrobił. – cichy, pogodny i przede wszystkim rozbawiony śmiech ze strony Gilberta został posłany do Alexandra. Mimo wszystko Paul starał się nie być głośno, bo nie chciał nikogo obudzić. – Jest "dziwny"? Czyli co, podobny do ciebie? I co, pizdy też razem golicie?

– Ha. Ha. Zabawne w chu-

Słowa Alexandra przerwał dźwięk dzwonącego domofonu, na który oboje obrócili głowę w stronę dość cichego, ale mimo wszystko nadal nieco irytującego, przerywanego co jakiś czas piszczenia. Laf zmarszczył brwi, idąc w stronę domofonu, aby zaraz nacisnąć przycisk, pozwalający mu na opowiedzenie osobie stojącej na parterze. Mimo wszystko nie otworzył mu drzwi do klatki.

– Twój królewicz już jest w drodze, daj mi go zapakować w karton i podejdź pod balkon, będę zrzucał-

– JUŻ IDĘ TOM. – krzyknął Alexander, nie chcąc, aby ten słuchał niemoralnego i głównie bezsensownego wywodu Lafayette'a, czy jakkolwiek się to pisze, który ma chyba za bardzo wybujałą wyobraźnię na ten szary, pozbawiony kreatywności świat.

Ostatnim dźwiękiem, jaki usłyszał Thomas, był głośny rechot Gilberta, który po chwili stał już przy Hamiltonie, pomagając mu zapakować się do torby, chociaż mówiąc szczerze miał przy sobie i tak dość mało rzeczy, bo prawie wszystko pożyczał od Laurensa, którego chociażby ciuchy tak czy inaczej były nieco za duże.

– Narazie Laf, pożegnaj chłopaków ode mnie. – uśmiechnął się na pożegnanie, otwierając drzwi, a po chwili już schodząc po schodach w dół, machając jeszcze do stojącego w drzwiach Gilberta. Wkrótce już przez szklane drzwi na parterze mógł zobaczyć zrezygnowaną, ale mimo wszystko spokojną w pierwszym odczuciu postać Thomasa, opierającego się o zamknięte, szklane drzwi. Szybkim tempem pociągnął za klamkę, wychodząc na dość delikatne, chłodnawe, poranne powietrze. Alex był naprawdę rozluźniony, bo zawsze po wizytach z przyjaciółmi miał dobre, nie negatywne myśli, takie, jakie miał na co dzień. – Dzień dobry, Thomas.

Brązowe tęczówki Jeffersona skierowane zostały w stronę niskiego nastolatka, zamykającego za sobą niebywale ostrożnie i delikatnie drzwi. Momentalnie na twarzy Wirgińczyka pojawił się szeroki uśmiech, od razu dostrzegając, że Karaib ma naprawdę dobry humor.

– Hej Alex. Jak tam u znajomych? – spytał, a widząc, jak ten zaczyna iść w stronę parkingu obok osiedla, sam dogonił go szybkim krokiem, aby iść obok niego. Niby patrzał przed siebie, jednak zdecydowanie większą część uwagi poświęcał dziecku dotrzumującemu mu kroku. – Widzę, że jesteś wyspany.

– I to jak. – uśmiechnął się nieznacznie do Thomasa, drapiąc się nieznacznie po karku, na którym widoczna była blizna, tylko i wyłącznie przez ułożenie bluzy. Alexander czując wypukłość pod zimnymi palcami szybko poprawił kaptur, zanim Thomas zdążył cokolwiek zobaczyć. – U Gilberta było... wyjątkowo miło, jak na jego standardy.

– Cieszę się, tak sądzę. – mruknął z uśmiechem, a widząc jak Alex chwilowo się na niego zapatrzył, szybko złapał go za ramię i przysunął do siebie. Romans pomyślicie, otóż nic bardziej mylnego! Gdyby nie Thomas, Alex przez to, że patrzył się przez dłuższą chwilę non stop w Thomasa, wpadł by na znak, co zwyczajnie pewnie skończyło by się lekkim krwotokiem z noska Karaiba, czego oczywiście Thomas musiał chociaż spróbować uniknąć, jako jego ochroniarz oraz jako człowiek, któremu zależy, aby innym nie stała się krzywda.
Alexander czując ciepło rozgrzanego ciała Thomasa, odepchnął go nieznacznie od siebie, doprowadzając go tym do zmieszania zaistniałą sytuacją. – Hej, spokojnie, nie chciałem abyś zarył głową w znak.

– Jasne. – mruknął jedynie w odpowiedzi, dalszą drogę zwyczajnie patrząc przed siebie.






• • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • •

kto z was lubi rysooować?
z ciekawości się pytam w razie czego, chociaż szczerze parę osób z was, czytelników, znam i powiem wam, że moi czytelnicy to naprawdę zajebiści ludzie

ShadowLiv dzięki za tak... chujowy pomysł, sis

papa pianeczki
do usłyszeniaaa

protect me || jamiltonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz